Święta minęły jak z bicza strzelił. Dosłownie przed chwilą jadłam kolację wigilijną, a już stoję przy drzwiach żegnając się z ciocią. Wpatrując się w twarz kobiety staram się zapamiętać każdy szczegół: jej pogodny wyraz twarzy, nieliczne zmarszczki oraz oczy, które chyba najbardziej zapadną mi w pamięci. Otóż oczy ciotki Elizabeth były idealnym przykładem tego, że oczy są odzwierciedleniem duszy. Patrząc w nie miało się wrażenie, iż słowa nie są potrzebne, wzrok mówił wszystko, odpowiadał na pytania, a także opowiadał historię. Historię kobiety, której los nie sprzyjał tak bardzo, jak można się było tego spodziewać..
- Napewno niczego nie zapomnieliście? - pytała już po raz kolejny ciocia.
- Na 100%. - zapewniłam z uśmiechem na ustach. - W razie czego będę miała pretekst by kolejny raz tu przyjechać. - zaśmiałam się co kobieta odwzajemniła.
- No dobrze. Jeszcze raz dziękuję za to, że przyjechaliście. Nawet nie wiecie ile znaczą dla mnie święta spędzone w rodzinnym gronie. - powiedziała po czym przytuliła każdego z nas.
- A ja w kółko powtarzam, że nie ma za co dziękować. - odezwała się mama. Mimo tego, że na jej ustach widniał pogodny uśmiech, jej oczy wyrażały swego rodzaju smutek. Miałam ochotę spytać o przyczynę, jednak w ostatnim momencie się powstrzymałam. Pewnie jest jej przykro z powodu naszego wyjazdu. W końcu zostawimy ciotkę całkiem samą. - pomyślałam.
- Na nas już pora. - tata spojrzał z troską na starszą z kobiet. - Jakby się coś działo, zawsze możesz zadzwonić. - posłał jej delikatny uśmiech i wraz z żoną skierował się w stronę samochodu uprzednio ostatni raz żegnając się z ciotką. Chciałam pójść za rodzicami, lecz w ostatnim momencie zatrzymała mnie Elizabeth.
- Coś się stało? - spytałam lekko zdezorientowana. Kobieta nie odpowiedziała odrazu tylko bez słowa skanowała moją twarz. Po chwili ciszy mocno objęła mnie ramionami i przycisnęła do siebie.
- Obiecaj mi, że bez względu na wszystko pozostaniesz sobą. Będziesz tą samą Dianą, którą pokochali wszyscy. Nie dasz pomiatać sobą i przede wszystkim masz nigdy się nie poddawać. - wyszeptała mi do ucha. Zdziwiona prośbą cioci bez dłuższego namysłu odpowiedziałam..
- Obiecuje. - oddałam uścisk uśmiechając się przy tym. Po chwili odsunęłam się od niej i spojrzałam jej w oczy. - Nigdy cię nie zawiodę ciociu. - powiedziałam pewnie nie zdając sobie sprawy, jak wypowiedziane przeze mnie słowa wpłyną na moją przyszłość.
- Jestem pewna, że tego nie zrobisz. A teraz leć. - otarła dłonią spływająca po jej policzku łzę. - Uważaj na siebie Diana. - ostatni raz posłałam w jej stronę promienny uśmiech i już po chwili gnałam w stronę samochodu.
: ̗̀➛ : ̗̀➛ : ̗̀➛ : ̗̀➛ : ̗̀➛ : ̗̀➛ : ̗̀➛ : ̗̀➛ : ̗̀➛ : ̗̀➛ : ̗̀➛ : ̗̀➛ : ̗̀➛
Od przyjazdu do domu minęły trzy dni. Siedząc na łóżku z niezadowoleniem stwierdziłam, że dziś trzydziesty pierwszy grudnia - sylwester. Czemu podeszłam do tego z takim pesymistycznym nastawieniem? Otóż co roku w ten dzień dziwnym trafem mam pecha. A to niechcący rozbije szklankę, krojąc warzywa skaleczę się nożem czy po prostu przewrócę się na prostej. Jęknęłam ciężko i spojrzałam za okno. Śnieg hardo utrzymywał się na ziemi tym samym powodując uśmiech na twarzach najmłodszych. Kobiety szybkim korkiem wracały z zakupów, aby przygotować przekąski na dzisiejszy wieczór. Z kolei mężczyźni żwawo dyskutowali pomiędzy sobą na temat, jaki szampan najlepiej smakuje. Skąd wiem? Jak wspomniałam wcześniej, rozmawiali żwawo, co z tym idzie i głośno. Lekki uśmiech zawitał na mojej twarzy w momencie, kiedy pewniem starszy mężczyzna z oburzeniem stwierdził, że tamci są w błędzie i najlepszym wyborem na sylwestra będzie szampan konkretnej marki. Niestety nie udało mi się usłyszeć nazwy, jednak widząc zdziwienie jak i naburmuszenie na twarzach głównych inicjatorów tej rozmowy, rozbawiona przewróciłam oczami i oddaliłam się od szyby. Westchnęłam cicho, a mój wzrok mimo wolnie powędrował w stronę wiszącego nad biurkiem plakatu. W tym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że ostatni raz widziałam się z Michaelem podczas mojej niezapowiedzianej wizyty w jego domu. Przez chwile w mojej głowie zrodził się pomysł, by odwiedzić Jacksona dzisiaj, ale zaraz z tego zrezygnowałam. Przecież jest sylwester i napewno ma już plany. Nie mając innego, lepszego pomysłu zrezygnowana położyłam się na łóżku. Zaczęłam wpatrywać się w sufit myśląc o wszystkim i o niczym. Nagle, bez powodu przypomniały mi się słowa ciotki Elizabeth:
CZYTASZ
𝑩𝒆𝒂𝒕 𝒊𝒕 - Michael Jackson
Truyện Ngắn𝑌𝑜𝑢 ℎ𝑎𝑣𝑒 𝑡𝑜 𝑠ℎ𝑜𝑤 𝑡ℎ𝑒𝑚 𝑡ℎ𝑎𝑡 𝑦𝑜𝑢'𝑟𝑒 𝑟𝑒𝑎𝑙𝑙𝑦 𝑛𝑜𝑡 𝑠𝑐𝑎𝑟𝑒𝑑 𝑌𝑜𝑢'𝑟𝑒 𝑝𝑙𝑎𝑦𝑖𝑛' 𝑤𝑖𝑡ℎ 𝑦𝑜𝑢𝑟 𝑙𝑖𝑓𝑒, 𝑡ℎ𝑖𝑠 𝑎𝑖𝑛'𝑡 𝑛𝑜 𝑡𝑟𝑢𝑡ℎ 𝑜𝑟 𝑑𝑎𝑟𝑒 𝑇ℎ𝑒𝑦'𝑙𝑙 𝑘𝑖𝑐𝑘 𝑦𝑜𝑢, 𝑡ℎ𝑒𝑛 𝑡ℎ𝑒𝑦 𝑏𝑒𝑎𝑡 𝑦𝑜�...