****szybkie info. Mogą być niektórzy zawiedzeni, że pierwszy oneshot jest hetero, ale potem będzie yaoi.
Nie zauważyłam tej bogini w mandze/manhwie (taaa Ennead jest z Korei, a nie Japonii). Nie została nawet wspomniana, ale w mitach Seth kręcił z nią. To tyle miłego czytania😘***Seth usilnie próbował zasnąć, jednak mimo zmęczenia nie mógł. Ciągle w głowie obijała mu się myśl dotycząca jednej bogini.
-Co gdybym w tedy został z Tawaret?
Pomyślał ku swojej irytacji. On i Tawaret w dawniejszych dziejach mieli romans, który po pewnym czasie się zakończył. Potem wziął za żonę Nephyst i historia objęła kierunek, aż do tego miejsca gdzie był teraz. Jakby się to potoczyło gdyby zatrzymał Tawaret... lub ona jego.
Oboje mieli raczej ogniste charaktery, żadne nie lubiło chodzić na ustępstwa co wywoływało kłótnie. Seth pamiętał je lepiej lub gorzej i teraz, niektóre wywoływały bardziej uśmiech niż gorzkie odczucia. Do jednych ze wspomnień, na które dziś mógł się zaśmiać z pewnością należało rzucenie wazonem. Kobieta miała niemiłosiernie dobrego cela i Seth cudem uszedł z tej potyczki, bez nawet jednego zadrapania. Nie pamiętał o co była ta kłótnia czy nawet kto zaczął, ale powód musiał być na pewno bardzo niewygodny dla bogini medycyny.
Oboje mogli to powstrzymać, jednak postanowili odejść od siebie. Tak bez wątpienia było łatwiej dla obu stron. Zdecydowali się na taki krok może ze zmęczenia sobą, a może uczucie się wypaliło? Bynajmniej Seth już nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. W obecnej pozycji miał dużo czasu na przemyślanie wszystkiego. Nie rozumiał za to dlaczego obraz Tawaret wracał i wracał do jego umysłu. Wcześniej ignorował to zapatrzony w Nephyst, po pewnych wyrażeniach wzbudzało to irytacje, a teraz rozmyślenia. Może nadal ją kochał.... Lepiej powiedzieć „Może nigdy nie przestał kochać".
Nikt nie potrafi tak naprawdę przewidzieć przyszłości, a los to niemiłosierny tyran, który daje tylko iluzje wyborów. A co jeśli nie.... Jeżeli mógł obrać inną ścieżkę już w tedy, z Tawaret. Jak potoczyłby się jego los... z pewnością nie uwiązałaby go w jednym miejscu jak psa, niewidzialną smyczą i nie okłamała. Wiedział, że Tawaret zawsze była wręcz okrutnie szczera lub sarkastyczna, zwłaszcza gdy była wkurzona. Wojna ich zbliżyła, a pokój oddalił od siebie co było nawet zabawne, biorąc pod uwagę funkcje piastującą przez niego i Nephyst.
-Czy ja ją nadal kocham?
Pomyślał i poprawił się na łóżku, drażnił go przymus snu i inne rzeczy, które jako boga go nie dotyczyły. Mógł bez zastanowienia stwierdzić, że bycie bogiem w połowie i utrata mocy to koszmar. Maat jak zwykle popisała się pomysłowością i naprawdę mu dokopała.
Seth usiłował ponownie zasnąć, kiedy usłyszał jak ktoś wchodzi do namiotu. Seth ledwo się powstrzymał, przez uduszeniem intruza i zmusił się do spokojnego zachowania. Usiadł i spojrzał w stronę wejścia, mając już w planach wiązankę w stronę intruza. Jednak widząc Tawaret głos uwiązł mu w gardle. Nic się nie zmieniła, wyglądała tak jak w tedy kiedy widział ją ostatni raz.
Piękna, wysoka kobieta o ciemnej skórze, z białą maską hipopotama na głowie. Wyglądała trochę jak połączenie Ra i Maat, co tylko dowodziło jej bliskiego pokrewieństwa z obiema kobietami. Boginie była bowiem siostrą Maat i w przeciwieństwie do Hathor były podobne.
-Witaj Seth. Widzę postępy, chyba bycie pół bogiem temperuje twój charakter.- Zażartowała boginie nie mogąc odmówić sobie tego przytyku.- Wybacz.
Szybko przeprosiła i podeszła bliżej byłego boga wojny, co dla rudzielca było jeszcze bardziej niekomfortowe, niż sama jej obecność, gdy jest w obecnym stanie.
Bogini zdjęła maskę z głowy tym samym uwalniając swoje czarne włosy, które były splecione w cienkie warkoczyki zakończone złotymi ozdobami. A Seth się utwierdził w przekonaniu, że nadal była piękna, co było głupie ponieważ była boginią. Tysiące lat nie mogły wpłynąć na jej wygląd jak na człowieka.
-Jesteś dziwnie milczący. Wcześniej już byś coś powiedział.
Stwierdziła odkładając maskę na bok i usiadła na skrzyni, a z jej twarzy nie znikał przyjazny uśmiech, choć ciemne oczy zdradzały zupełnie przeciwne szczęściu uczucie. Seth nie potrafił odgadnąć dlaczego jest niby smutna, czyżby było z nim aż tak źle?
-Co tutaj robisz Tawaret? Czego chcesz?
Spytał powoli wstając z łóżka, jego ciało wydawało mu się niesamowicie ciężki przez zmęczenie. Nie umknęło to uwadze bogini, która westchnęła ciężko przed swoją odpowiedzią.
-Wiem o wszystkim Seth. Znam prawdę i chce ci pomóc.
Powiedziała z nieukrywanym żalem w głosie. Ewidentnie się o to obwiniała, najwyraźniej sama myślała o tym samym co Seth... „Co by było gdyby...".
Słowa bogini przeszyły Setha jak tysiące strzał. Jakim cudem się dowiedziała? Kto jej powiedział? Myślał były bóg pustyni i wojny. Nogi się pod nim ugięły, a oddech przyśpieszył. Zaczął drżeć, kiedy poczuł ciepłe dłonie kobiety na ramionach a potem uścisk jej ramion.
-Tawaret....
-Przykro mi i chce ci pomóc.
Usłyszał przyciszony głos swojej byłej. Nieco się rozluźnił i położył dłoń na jej miękkich, czarnych niczym smoła włosach.
-Rozumiem, ale nie ma potrzeby. Dam sobie radę. Jak się dowiedziałaś?
-Wiesz, że Sechmet się mnie boi.
-No tak, sam nie wiem dlaczego.
Powiedział półbóg, nigdy nie rozumiał czemu Sechmet czuła strach przed Tavaret. W jego mniemaniu ta kobieta jest niemal święta. Kobieta wstała i usiadała przed nim.
-Ma powody, naprawdę. Ale jeżeli pogadam z Maat to może uda mi się złagodzić twój wyrok. Zawaliłeś, ale nie zasługujesz na śmierć.
Stwierdziła chwytając dłoń Setcha swoją. Naprawdę mu chciała pomóc, nie z poczucia winy... nadal go kochała. Dawniej cieszyła się jego szczękiem i to jej wystarczało. Nie chciała teraz po tym wszystkim mu się narzucać, uznała, że jeżeli los im pozwoli to znów będą razem. Czas uznawała za najlepszego sędziego.
-Naprawdę tak uważasz co?
-Rozumiem, że chcesz teraz spokoju. Naprawdę przykro mi, że to tak się potoczyło.
-Nie mam na to już sił.
-Robisz postępy. Przyznałeś się do słabości.
Powiedziała z delikatnym uśmiechem, na co Seth zaczerwienił się tak, że jego twarz przybrała kolor jego włosów.
***
Tawaret szła spokojnym choć pewnym krokiem przez korytarze pałacu, aby porozmawiać z Maat. Przy okazji myśląc o tym co powiedzieć, żeby przekonać siostrę do zmiany wyroku. Wiedziała, że przekonanie do swojej racji Maat będzie kluczowe. Liczyła na to, że będą same i nikt nie będzie im przeszkadzał podważając jej słowa.
W końcu dotarła pod drzwi komnaty swojej siostry. Spojrzała w bok na spowitą nocą pustynie, co dodało jej pewności siebie. Wzięła głęboki wdech i wydech.
-No to czas zacząć.
Powiedziała i pchnęła drzwi wchodząc do komnaty siostry. Maat siedziała na leżance czytając swoje w blasku świec. Spojrzała na swoją siostrę i się szczerze uśmiechnęła na widok bogini medycyny.
-Witaj Tavaret. Gdzieś ty się podziewała?
Wstała i podeszła do bogini aby ją uściskać. Nie widziały się spory czas, ponieważ Tavaret w pewnym momencie po prostu zniknęła na kilka lat. Szczerze się ucieszyła widząc swoją ukochaną siostrę, tylko z nią miała bliższą relacje. Owszem potrafiły działać sobie na nerwy, ale jak to siostry.
-Też tęskniłam, ale musiałam odejść i wszystko sobie poukładać.
Wyjaśniła bogini odwzajemniając silny uścisk siostry. Po paru chwilach się puściły, a Maat podała jej kielich z winem.
-Dzięki przyda mi się.
Powiedziała Tavaret przyjmując zdobiony kielich i upiła łyk czerwonego wina, które miało słodki posmak.
-Nie ma za co. Rozumiem, że mogłaś się bać Setha...
-Nigdy się go nie bałam. To straszny pantofel.
Słowa Tavaret mocno zaskoczyły Maat i spojrzała na boginię z maską hipopotama, jak na dziwne stworzenie.
-No co? Trochę furiat, ale pantofel.
Powiedziała i upiła kolejny łyk trunku, ukrywając wredny uśmieszek, na swoje wspomnienia. W większość bogowie by jej nie uwierzyli. Bo raczej ciężko sobie wyobrazić, że Seth dał się przywiązać do łóżka.
-Ciężko mi w to uwierzyć.
-Rozumiem Maat. Ale ja tu w pewnej sprawie, no właśnie Setha.
-Mam się bać?
Spytała Maat unosząc brew podejrzewając co zaraz może usłyszeć.
-Seth zabił Ozyrysa, aby się przed nim obronić. A to z ludźmi nie mam usprawiedliwienia, jednak podejrzewam, że się bał.
-Bał?! Ozyrys zeznał i waga nie drgnęła.
Powiedziała Maat pewna siebie, nie rozumiała, czemu Tavaret broni Setha.
-Bo nie powiedział wszystkiego. Sechmet potwierdzi to co zaraz powiem, Seth jeżeli byś wyjęła jego serce byłby zmuszony powiedzieć prawdę. Ale nie znam faceta, który z własnej woli by się przyznał do tego czego zaraz się dowiesz.
Mówiła Tavaret po czym westchnęła ciężko i zaczęła opowiadać Maat o tym co się zdażyło. W trakcie opowieści Maat miała większe i większe oczy, na kolejne elementy tej historii. Nie chciało jej się wierzyć, że Ozyrys był do tego zdolny.
-Jak... jaki cudem to nie wyszło?
-Seth jest dumny. Woli grać role potwora niż ofiary. Faceci. Nie przyznają się do słabości. Thot też się wlicza. Bo się nie przyzna tylko spierdala za ciebie niczym struś.
Powiedziała widząc jak Maat Oliwera usta, a po jej wypowiedzi zamyka. W tedy przypominała jej rybę, co było nawet zabawne.
-Możesz mieć rację... To naprawdę nieprawdopodobna sprawa.
Stwierdziła Maat i usiadła, a obok niej Tavaret.
-On nie zasłużył na śmierć. Nie mówię to dlatego, że ja i on... to moje zdanie.
-Masz rację. Eh. Zaczynam wątpić w to wszystko.
-Ozyrys to dobry manipulant tyle. Przemyśl sobie wszystko już późno. Prześpij się i pogadamy jutro.
-Dzięki, a ty i Seth... widziałaś się z nim?
Spytała po napiciu się wina Maat, a Tavaret podeszła w stronę drzwi z zamiarem opuszczenia komnat siostry i się przy nich zatrzymała.
-Tak.
-Czy wy...
-Jesteś gorsza od Ra i Hathor!!! Od razu jednym!!!
-Chciałam zapytać czy gadaliście zboczeńcu.
Bogini medycyny w tym momencie zrzedła mina na stwierdzenie Maat. Naprawdę w tym momencie chciała się ulotnić, kiedy drzwi się z impetem otworzyły i dostała ciężkimi drzwiami w nos.
-Wszystko dobrze Maat?! Kto krzyczał.
Maat aż otworzyła usta widząc swojego męża, a Tavaret powoli odsunęła od siebie drzwi, a po jej brodzie ciekła krew.
-Ugh... Thot...
Mężczyzna odwrócił się i dostrzegł trzymającą się na nos boginię, gdyby nie maska to ujrzałby jakby zobaczył jak drga jej powieka, a żyłka na czole pulsuje.
-O cześć Tavaret, w końcu wróciłaś... Em co tu robisz?
-Gadam z Maat i porównujemy kto jest lepszy w łóżku. Ty czy mój były a teraz żegnam.
Dodała zdenerwowana Tawared i wypchnęła go za drzwi jedną ręką po czym zatrzasnęła ciężkie, zdobione drzwi.
- Niby bóg mądrości a coś tego rozumu jakoś nie zauważyłam... ugh mój nos. Leci mi krew?
Spytała bogini, jakby nie czuła cieknącej po jej twarzy czerwonej cieczy, która ubrudziła już jej sukienkę i podłogę.
-Delikatnie mówiąc.
-Powinnaś mu jakiś dzwonek przyczepić.
Stwierdziła, na co Maat powstrzymywała uśmieszek rozbawienia, a Tavaret usiadła obok, aby się ogarnąć.
-Musiałaś go wywalić za drzwi?
Spytała bogini sprawiedliwości sięgając po szmatkę i podała ją Tavaret.
-Kochana a on zawsze jak wchodzi musi mnie walnąć drzwiami, wylać coś na mnie. Czy moje ulubione wpaść na mnie i wepchnąć do Nilu z krokodylami.
-Do dziś to pamiętam, Seth wyglądał jakby chciał go zamordować.
Przypomniała sobie Maat i zachichotała na to wspomnienie. W jej mniemaniu to naprawdę było zabawne.
-W tedy byliśmy razem.
-Krokodyle uciekły na brzeg i chowały się w wysokiej trawie.
-Dowodzi to, że mają instynkt samozachowawczy.
CZYTASZ
Ennead oneshot
FanfictionOneshoty z Ennead'u. Zalecane znać materiał źródłowy. Oneshoty Yaoi/Hetero/(i jak znajde jakiś fajny ship) Yuri.