I

292 30 344
                                    


you're gonna wish you never had met me
tears are gonna fall, rolling in the deep


- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Bokuto nie chciał się przeprowadzać. Taki rozwój wydarzeń w ogóle mu nie odpowiadał, ale wręcz beznadziejna sytuacja finansowa jego rodziców nie pozostawiała mu żadnego wyboru. Nie był jeszcze pełnoletni, więc nie mógł też zostać w Tokio sam.

Kochał to miasto, więc gdy dowiedział się, że teraz będzie musiał mieszkać po drugiej stronie Japonii, doszczętnie go zemdliło. Z dnia na dzień pozostawił wszystkich swoich przyjaciół oraz drużynę siatkarską i wsiadł do auta, bez żadnego ceremonialnego pożegnania ze swoim dawnym życiem.

Najbardziej uboga, ustronna i zaniedbana ulica w całej prefekturze Fukui. Tak przeczytał na Internecie. To tam miał teraz mieszkać. Po siedmiu godzinach przespanych na tylnich siedzeniach samochodu wjechali do miejscowości, w której mieli zakupiony dom. Przykleił nos do szyby i ze zmarszczonymi brwiami obserwował otaczający go krajobraz.

- Las, las i las. - skwitował niezadowolony szarowłosy - To o tych pięknych widokach mówiłaś? - prychnął w stronę mamy.

- Nie dyskutuj, Koutarou. - syknęła - Robimy to wszystko dla ciebie, powinieneś być nam wdzięczny.

- Ależ ja jestem wdzięczny! - zawołał - Mamo, tato. - zaczął z namaszczeniem, opierając dłonie na przednich fotelach - Dziękuję wam z całego serca, że przez was musiałem zostawić w Tokio Konohę, Kuroo, Kenmę i drugą najlepszą drużynę siatkówki w prefekturze. Jestem wam dozgonnie wdzięczny, naprawdę. - wygłosił z fałszywym wzruszeniem.

- Nie odzywaj się już lepiej. - warknął jego ojciec siedzący za kierownicą.

Czasami Bokuto miał wrażenie, że jego rodzice go nie kochają. Ba! Żeby oni go tylko "nie kochali"! Oni go ewidentnie nienawidzili, a jedyne co uchroniło go przed skończeniem w domu dziecka, to najprawdopodobniej wysokie stypendium sportowe, które otrzymywał co roku, już od podstawówki.

Obrażony oparł się o fotel i krzyżując ręce na piersiach, spojrzał przez okno.

A to, co za cmentarzysko? - przeszło mu przez myśl.

Sceneria, którą zobaczył, była godna amerykańskiego horroru. Jechali ulicą nad urwiskiem, czyli tą, którą Koutarou będzie niedługo zmierzał do szkoły ("Jak słodko!"), a przez szybę po lewej stronie, można było dostrzec pas metalowych krzyży. Niektóre były ozdobione wieńcami ze sztucznych kwiatów, przy niektórych stały znicze, a jeszcze inne były tam postawione bez żadnych ozdóbek.

Siedemnastolatek szybko zrozumiał, że są to prawdopodobnie symboliczne krzyżyki upamiętniające ofiary wypadków na tej drodze. Ale, że aż tyle ich w jednym miejscu? Dziwne.

Nie dość, że zadupie, to jeszcze jakaś pechowa ulica! - rozbrzmiało w głowie Koutarou.

Między rzędem krzyży umiejscowiony był przystanek autobusowy, a na ławeczce siedział czarnowłosy nastolatek, wbijający tępe spojrzenie w skaliste wzgórze po drugiej stronie asfaltu.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

- Nienawidzę tego miejsca. - powtórzył po raz kolejny tego poranka, zbierając się do szkoły.

Dzisiaj miał rozpocząć edukację w nowym liceum, którego wygląd na Google Maps nie zachwycał, ale cóż - Bokuto jak zwykle nie miał wyboru, ponieważ była to jedyna szkoła średnia w okolicy.

Krzyżyk przy drodze - BokuAkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz