Elfy-małe,robotne,skrzydlate istotki.Zamieszkują kielichy kwiatów.Przyodziane owe hycle są we krasno-zielone suknie,okutaszone na rękawach i u rąbka.Pomocne to niezmiernie i nie w głowie im wszczynać rewolucyje,jak babie przy garach.W interesie ich jeno dobro ludzkie leży,a też jeno dobra są nauczone,skąd można łaco skonstatować,że...
Resztę notki w "Bajdurzeniach" Jontka Siwosza pokrywała szkarłatna plama należąca do autora tych słów.Sam autor:sędziwy,brodaty mnich odziany w brunatny habit,siedział na krześle,do którego był przykuty,nie mając już nawet sił na krzyk bólu,czy wołanie o pomoc.Konał.
-Jak ty to pięknie powiedziałeś? "Homo sum; humani nihil a me alienum puto".Powiedz mi w takim razie,bo umieram z ciekawości:jak znajdujesz,to co nieludzkie,handré verm?
Jego oprawca mówił spokojnie,ale w jego głosie pobrzmiewała groza.Nie,nie spokojnie:beznamiętnie.Piękny,maleńki,posrebrzany nożyk,pokryty licznymi grawerunkami,tak na uchwycie jak i na ostrzu,z chirurgiczną precyzją otworzył kolejne miejsce,na ciele znanego bajkopisarza i filozofa.Pięknym narzędziem operował wysoki mężczyzna o nienagannych rysach;bladej,przechodzącej w zieleń skórze i małych,szpiczastych uszach.Przyodziany był we wspaniałą,bladożółtą szatę z zielonymi akcentami,jego włosy były średniej długości,białe jak śnieg.Jontkowi jednak nie było dane dłużej przyglądać się tej istocie.Ba nie było mu dane przyjrzeć się dłużej chociażby murowanej ścianie celi,znajdującej się w jeszcze przedaneksyjnym zamku warownym Nowego Świata.Dana mu za to była ogromna łaska-Gërme Flahm:ulga w cierpieniu.