On wie...
On wie...
Że piekło należy teraz do niego.
***
Nigdy nie wiedzieli na co tak właściwie mnie stać. Byłxm* tylko obserwatorem. Nic nie znaczącym dodatkowym, zbędnym ogniwem. Nie wiedzieli jak bardzo ich pojebane życie wpływało na mnie w sposób degradacyjny. Jak bardzo ciężko mi się żyło, będąc niemalże w połowie sierotą. Głupie zwierzątko... Nie. Obecnie manipulacyjna, wyniosła osoba. Istota, która chciała jak najbardziej odgrodzić się od tego niebezpiecznego, zatęchłego krwią i dymem świata. Teraz. Teraz moje życie będzie wyglądało po mojemu.
Przekręcam kierownicę i naprowadzam auto w prawą przecznicę. Odchylam nieznacznie lusterko. Krótko ścięte, karmelowe fale pozostają w nieładzie, ledwo przyklepane i ogarnięte tak, by wyglądały akceptowalnie. Poprawiam czarny krawat, ściskając go ciaśniej. Po chwili, dojeżdżam na odpowiednie miejsce. Brama otwiera się po ukazaniu przeze mnie karty z ID. Parkuję na wolnym miejscu, by następnie wyjść prosto w stronę szklanego wieżowca. Czarne, eleganckie mokasyny uderzają o ziemię a skórzana teczka pewnie układa się w silnym uścisku mojej dłoni.
Badanie tęczówki oka. Pracownik zaakceptowany. Mogę wejść.
— Dzień dobry — oznajmia nagle któryś z pracowników.
— Szybko mnie przyjęliście na dosyć wysokie stanowisko, czyż nie? — rzucam z lekkim uśmieszkiem.
Pracownik odwraca wzrok. Nikt tutaj nie lubi mówić o moim stosunkowo młodym wieku. Nie zmienia to faktu, że jestem dzieckiem kogoś bardzo istotnego niegdyś w tej branży. Nie zmienia to również faktu, że ukończyłxm szkolenia dużo wcześniej niż moi rówieśnicy. Pracuję tutaj już trzy lata. Jestem bardzo cennym informatorem. Wtapiam się w otoczenie, niczym ledwo zauważalny cień przeszłości. Nienawidzę tej pracy. Ale nikt inny nie może zastąpić A.B.
— To zaskakujące, że używamy obecnie wobec niego tak absurdalnego określenia — mruczę do siebie, stając tuż przy sali konferencyjnej.
— Mówi pa...
— Po prostu „informatorze". Proszę nie używać wobec mnie takich niedorzecznych form — oznajmiam chłodnym tonem, wchodząc do środka.
— Zupełnie taka jak jej ojciec — mruczy ktoś pod nosem.
— Coś ty powiedział?
Wszystkie oczy zwracają się w moją stronę. Tylko ten stary zboczeniec nie odważa się nawet zerknąć i wlepia te swoje ślepia w jakąś gazetę.
— Nie powtórzysz, huh? — prycham ze znużeniem, po czym podchodzę bez ostrzeżenia w jego stronę.
Wszyscy się rozstępują. W powietrzu czuć napięcie. Aż nagle chwytam za gazetę i z całej siły uderzam nią w jego twarz. W sali powstaje grobowa cisza. Unoszę lekko brodę tego idioty zmiętym rulonem papieru, tak by patrzył mi prosto w oczy.
— Gdybym zrobił to ręką, to błagałbyś na kolanach o litość, śmieciu — cedzę przez zęby, po czym z obrzydzeniem odpycham jego twarz.
— Słuchajcie, pracownicy — oznajmiam, stając w jak najbardziej widocznym miejscu — Widzę, że do niektórych jeszcze nie dotarło kim jestem. Nazywam się Ethan Foster. Jestem dzieckiem A.B., jak wy to tam ujęliście. W każdym razie. Od dziecka wiem jak tak naprawdę skonstruowany jest świat. Ukończyłem również szkolenia na agenta FBI z najwyższym wynikiem, rok wcześniej od innych.
I ty, kurwa — dodaję, wskazując powoli palcem na tego bezimiennego idiotę —... ty jeszcze śmiesz w ten sposób we mnie ugadzać?

CZYTASZ
Druga Postać
Mystery / ThrillerJest rok 2059. Światem rządzi wysoko rozwinięta technologia i wpływowi ludzie. W jednym z wielkich, szklanych wieżowców, na najbardziej odległym skraju Ameryki Północnej, mieści się najbardziej tajna siedziba FBI na całym świecie. Posadę najznakomit...