Bakugo Katsuki biegł. Biegł ile sił w nogach jak najdalej od przeraźliwego krzyku, który wstarzasał jego ciałem. Sam zaczął krzyczeć. Nie kontrolował tego. Nie wiedział jak znalazł się sam w lesie, ani też co go goniło.
Bakugo Katsuki upadł. Upadł, uderzając twarzą w ziemię, ale nie poczuł bólu.
Zamarł. Powoli podniósł się do góry i odwrócił głowę. Za nim stała jasna postać, nie znał jej. Nie potrafił określić jej płci ani wieku. Nie widział jej twarzy, ale wiedział jak wygląda. Nagle ziemia się rozsunęła a oczy postaci błysnęły złotem.Bakugo Katsuki spadł. Spadł prosto na twardą podłogę i od razu usiadł cały zalany potem. Zaraz też obok niego zjawił się jego mąż. Otoczył drżące ciało blondyna ramionami i przytulił do siebie, aby dać mu minimalne poczucie bezpieczeństwa.
Bakugo Katsuki kochał. Kochał i był kochany przez najcudowniejszego mężczyznę jaki chodził po tej planecie. Mężczyznę, który nawet w takiej chwili słabości, gdy z piersi starszego wyrywał się żałosny szloch a jego ciałem wstrząsały dreszcze, tulił go do siebie i szeptał czułe słówka.
Bo chociaż Bakugo Katsuki był jednym z najlepszych bohaterów generacji, to jedyne czego potrzebował to swojego Eijiro.
Shot bardzo krótki, ale mam nadzieję, że się podobał. Zapraszam do moich innych prac, które znajdziecie na profilu