ROZDZIAŁ 1
Alessa
Cały dzień w posiadłości dawało się wyczuć napięcie. Nawet moja macocha, która uwielbiała się mnie czepiać o wszystko, dzisiaj siedziała od rana w swojej sypialni. Spoglądam na Marinę, jedyną osobę, którą mogę nazywać prawdziwą matką, chociaż nawet nie jest ze mną spokrewniona. A dla osób takich jak mój ojciec nie ma nic ważniejszego niż krew. No może jedynie władza. Bo ją zdecydowanie mój ojciec kocha ponad wszystko. Nawet ja i mój młodszy przyrodni brat nie znaczymy dla niego nic, jesteśmy tylko środkiem do celu. Gdy miałam dziesięć lat, kiedy zmarła moja biologiczna matka, ojciec nie czekał długo i parę miesięcy po jej śmierci znalazł sobie zastępstwo. I po roku na świat przyszedł mój brat Leo. Jedyna osoba, dla której oprócz Mariny wytrzymywałam w tym piekle.
– Alessa, mówię coś do ciebie, dziecko. Przysięgam, że wydaje mi się, że robisz to specjalnie. Słyszysz mnie?
Spoglądam na Marinę i lekko się uśmiecham.
– Dokąd ponownie popłynęłaś? Ty i te twoje marzenia... No nic. – Marina całuje mnie w policzek i głaszcze po głowie. – Idź na górę, zaraz będzie kolacja, umyj się, kochanie. Wyglądasz, jakbyś się tarzała w błocie.
– Bo tak było. Azkot nie chciał oddać zabawki. A nie moja wina, że spryskiwacze się włączyły.
Spoglądam na swojego ukochanego psa, który na dźwięk swojego imienia podnosi łeb. Marina się prostuje i wyciera dłonie w różowy fartuch z wielkim czerwonym napisem „Jedz na własne ryzyko", który dostała ode mnie dwa lata temu pod choinkę.
– Nie wiem, jak to zrobiłaś, ale ta czarna bestia kocha tylko ciebie i słucha się tylko ciebie. No już, Alesso, na górę.
Klękam przy swoim dobermanie i głaszczę go pod uchem, na co on macha ogonem i liże mnie po policzku. Jest on jedyną pamiątką po matce. Po jej śmierci macocha zagościła na dobre i wszystkie pamiątki oraz zdjęcia zostały usunięte. Tak jakby mama nigdy nie istniała. Ale jego macocha nie mogła mi zabrać. Kiedy Azkot się jeży i zaczyna warczeć. Już wiem, że albo ojciec, albo ktoś z ochrony wszedł do kuchni. Podnoszę się i łapię go za obrożę, przyciskając do swojej nogi. Spoglądam na wściekłą twarz ojca, przez co cała aż sama się najeżam, tak samo jak pies.
– Jak ty wyglądasz?! Jesteś już za duża, żeby tak się zachowywać i tarzać w błocie niczym małe dziecko.
Spuszczam głowę w odpowiedzi na jego ostry ton i czuję, jak Azkot zaczyna warczeć i wyrywać się w reakcji na atak ze strony ojca. Ten podnosi dłoń i mówi stanowczo:
– Ucisz go albo ja go zaraz uciszę kulką w łeb.
Klękam ponownie przy psie i szepczę mu do ucha, aby się uspokoił. Bo doskonale wiem, że ojciec jest zdolny do tego, o czym mówi.
– Alessa, idź na górę i zabierz ze sobą psa. Nie będę się powtarzać. Panie Amadeo, kolacja będzie za pół godziny.
Wstaję i kiwam do Mariny, która kolejny raz ratuje mnie przed gniewem ojca. Tak jak to powinna robić właśnie matka.
Wbiegam po schodach, machając ochronie przy wejściu. Azkot biegnie za mną. Udaję się szybko pod prysznic. Po dwudziestu minutach jestem już gotowa; jak zawsze założyłam swoją ukochaną koszulkę Hogwartu i sprane jeansy oraz moje białe conversy. Wychodząc, odwracam się do posłania psa leżącego tuż przy moim łóżku i z uniesionym palcem mówię:
– Bądź grzeczny i zostań tutaj, piesku.
Azkot merda ogonem, szczeka w odpowiedzi i ponownie układa łeb na poduszce.
Schodząc, słyszę ostry ton głosu ojca. Zamieram tuż przy drzwiach do jadalni i wiem, że nie powinnam, ale podsłuchuję jego rozmowę z jednym z jego ludzi. Po chwili poznaję ten drugi głos – to wujek.
– Jak to, kurwa, ocaleli?! Przecież wysłałeś tam dziesięć osób. Kurwa, Vinnie. To koniec. On wie, że to my. Ktoś przeżył? Złapał kogoś? – Oprócz złości w głosie ojca da się jeszcze coś wyczuć, i słyszę to po raz pierwszy. Strach? Przecież mój ojciec niczego ani nikogo się nie boi. Więc co go tak wystraszyło i zdenerwowało? Kim jest ten człowiek, który sprawił, że wielki Amadeo trzęsie się ze strachu?
– Nie wiemy, szefie. Ale nie jesteś bezpieczny, ani ty, ani twoja rodzina. Jeśli mają kogoś z nas, wiesz dobrze, że on wyciągnie od nich wszystko. To pierdolony Diabeł .
– Kurwa!
Słyszę, jak coś uderza o podłogę i roztrzaskuje się w drobny mak. Cała aż podskakuję i z moich ust wymyka się pisk. Nagle drzwi od jadalni się otwierają i widzę Vinnie'ego, który celuje do mnie z broni. Kiedy tylko dostrzega, że to ja, pospiesznie ją opuszcza i już z łagodnym wyrazem twarzy mówi:
– Alessa, kochanie, co ty tutaj robisz?
– Ko– kolacja... – tłumaczę jak głupia, jąkając się. Czuję, jak całe moje ciało aż się trzęsie, a w oczach wzbierają łzy.
Vinnie podchodzi do mnie i kładzie mi swoją dłoń na ramieniu, po czym lekko mnie ściska i uśmiecha się do mnie pocieszająco. Wujek Vinnie jest prawą ręką mojego ojca, od kiedy skończyłam dwa latka. W naszym świecie nazywa się go consigliere. I mimo że wiedziałam, czym on i mój ojciec się zajmują, czyli kradzieżami, morderstwami, wymuszeniami czy zastraszaniem, ja nigdy się go nie bałam. Dla mnie był wujkiem Vinniem. Osobą, która przemycała dla mnie słodycze oraz przywoziła superprezenty za każdym razem, kiedy wyjeżdżał. Osobą, która na swój sposób mnie chroniła. Chroniła przed gniewem i złością ojca. Chroniła przed światem. Osobą, która mnie kochała, tak jak prawdziwy ojciec powinien kochać swoje dziecko.
– Alessa, skarbie – wujek całuje mnie w czoło i mówi pocieszająco – idź do kuchni i powiedz Marinie, że może już podawać do stołu.
Jestem w stanie tylko kiwnąć mu głową i udać się do kuchni. Kiedy słyszę słowa ojca, czuję, jak zaczynają mi się trząść dłonie.
– Nie traktuj jej jak dziecko. Powinienem ją ukarać za brak szacunku.
– Ona jest jeszcze dzieckiem.
– Ma czternaście lat. Nie jest dzieckiem, za parę lat będzie gotowa na małżeństwo. Musi się już uczyć posłuszeństwa.
Wchodzę do kuchni i staję jak słup soli. Małżeństwo. To słowo brzmi w mojej głowie jak pocisk. Czuję, że mój żołądek zaczyna się buntować, a na skórze pojawia się pot. Podskakuję na nagły dotyk i otwieram oczy.
– Dziecko, co się stało? Co zrobił ojciec? Jesteś bardzo blada.
W oczach Mariny dostrzegam strach. Jestem w stanie zrobić tylko jedno – mocno się do niej przytulam.
Całe moje ciało aż drży i czuję, jak emocje biorą nade mną górę. Mam ochotę teraz wrócić do łóżka i przytulić się do ciała Azkota. Wiem jednak, że to nic nie da. Wiem, w jakim świecie żyję. Tutaj nie mamy nic do powiedzenia. Kobieta jest tylko osobą, która ma spełniać zachcianki męża i milczeć. Niektóre kobiety w naszej rodzinie się buntują i starają się o lepsze życie, ale nie udaje im się tego osiągnąć i w ich oczach widać, jak z biegiem lat ten płomień gaśnie. Tak było z moją macochą. Pamiętam pierwsze dwa lata jej pobytu tutaj. Widziałam, jak bardzo chciała zmienić ojca. Jak bardzo pragnęła, aby on ją pokochał. Nawet danie mu syna, prawowitego następcy, nie zmieniło jego lodowatego serca. I z czasem ogień i miłość, które dostrzegałam w jej oczach, zgasły. Zastąpiło je wyrachowanie, złość i pogarda. Wiem doskonale, że od tego świata nie ma ucieczki. Każda kobieta kończy tak jak moja matka, ciotki albo macocha. W trumnie albo zgorzkniałe, pobite i pokonane.
– No już, dziecko, uspokój się i powiedz, co się stało. Zaczynam się bać.
Podnoszę zapłakane oczy i spoglądam na Marinę, po czym mówię cicho:
– Nic, na co nie byłam przygotowana. – Po chwili dodaję, wycierając łzy: – Ojciec i wujek czekają na kolację.
Marina mocno mnie przytula i chyba doskonale zdaje sobie sprawę, że moje słowa są prawdziwe. Żadna z nas nie ma mocy, aby coś zmienić. I albo się z tym pogodzimy, albo zginiemy. Bo z tego świata są tylko dwie drogi ucieczki.
Śmierć albo poddanie się.
CZYTASZ
Przeznaczona Diabłu #1 -ZOSTANIE WYDANE 29.03.2023!
Любовные романыKiedy Diabeł cię upatrzy, nie uciekniesz przeznaczeniu. Alessa córka jednego z bossów mafii zostaje oddana samemu Diabłu za zniewagę. Musi podjąć ciężką decyzję śmierć albo zniewolenie. Bo z tego świata nie ma innej drogi ucieczki. Tym bardziej kie...