Chapter One

5 1 0
                                    

Liam
Obudziło go trzaśnięcie drzwiami. Normalnie nie przejął by się tym, ale zastanowiło go jedno. Dlaczego były otwarte? Uchylił powieki, lustrując otoczenie. W pokoju było ciemno i zimno. Spojrzał w kierunku okna które było otwarte. Dlaczego? Zmarszczył brwi i powoli wstał z łóżka. Cicho podszedł do okna, szybkim ruchem zamykając je.
Wypuścił powietrze tym razem spoglądając na drzwi. Spiął się lekko i złapał za klamkę. Stwierdził, że zachowuje się jak małe dziecko po obejrzeniu horroru. Wziął głęboki oddech i otworzył drzwi. Nie wiedział czego się spodziewał ale cokolwiek to było, na korytarzu panowała cisza i całkowity brak potworów.
Gdy pozbył się obaw wiedział już, że nie zaśnie, więc postanowił zrobić coś ze sobą. Dopiero teraz poczuł przeszywający chłód jaki panował w domu co było spowodowane wyjściem z łóżka.
Wziął gorący prysznic a kiedy przerzucał ubrania szukając tych odpowiednich, na dworze wciąż jeszcze panował mrok.
Gotowy, a przynajmniej fizycznie, do szkoły zbiegł po schodach. Jego skradanie się po domu przerwał dzwonek do drzwi. Skrzywił się zdziwiony bo nie spodziewał się gości a wiedział też, że na górze śpi jego mama. Dzwonek wydał z siebie dźwięk poraz kolejny a chłopak zrozumiał że ktokolwiek czeka na dworze nie zamierza odejść. Otworzył drzwi a jego oczom ukazał się zakapturzony człowiek.

-Czy coś się stało?- zapytał ostrożnie. Tym bardziej zaniepokoił go cień za nieznajomym. Jednak człowiek zdjął z głowy kaptur i gdy odezwał się radosnym głosem wiedział już że go zna.

-Dobrze, że jesteś gotowy przyjacielu bo idziemy do kawiarni!
***
-To jest twój najgorszy pomysł- burknął Liam do towarzysza.

-Dlaczego marudzisz? Przecież jest taki ładny dzień. A do tego załapiesz się na darmową kawę- prychnął jego przyjaciel z uśmiechem.

-Nie rozumiem po co idziemy tam z samego rana. Wolałbym spać- poinformował mierząc go znaczącym wzrokiem.

Chłopak tylko roześmiał się wchodząc do kawiarni. Liam musiał przyznać, że było to przytulne miejsce. Tylko nie rano. Opadli na krzesła a kelnerka od razu do nich podeszła. Chłopak domyślał się że to z powodu niewielkiej ilości klientów o tej godzinie.

-Cześć chłopcy. Jakim cudem wyciągnąłeś tą marudę z domu?- Przywitała się z nimi dziewczyna i skierowała pytanie do Matthiasa.

-Mam dar przekonywania- westchnął dumny z siebie.

-Przyszedłeś pod mój dom kiedy już nie spałem- wtrącił się Liam z oburzeniem.

-No mówię przecież. A poza tym powiedziałeś, że wolałbyś spać a i tak już nie spałeś- stwierdził tylko patrząc na przyjaciela z urazą.

Złożyli swoje zamówienia a chłopak oparł głowę na rękach przymykając oczy. Otworzył je dopiero gdy postawiono przed nim kawę. Rozejrzał się wokół i zauważył, że w kawiarni jest coraz więcej ludzi. Szybko wypili ciepły napój po czym udali się w kierunku szkoły. Żadno z nich nie było zadowolone z tego pomysłu ale wiedzieli, że nie mają innego wyjścia. Stojąc w holu spojrzeli po sobie ostatni raz w sposób jakby mieli się więcej nie zobaczyć.

Pomimo ich spektakularnego pożegnania następne spotkanie wypadło już kilka godzin później. Siedzieli w stołówce jedząc obiad i ciesząc się z końca lekcji. Przez cały posiłek chłopak czuł na sobie spojrzenie wypalające mu dziurę w głowie ale postanowił je zignorować. Po posiłku wspólnie stwierdzili, że dom Matthiasa będzie ich następnym przystankiem i tam jeśli najdzie ich ochota odrobią lekcje.
Przechodzili właśnie koło zwykłej uliczki gdy nagle zrobiło mu się ciemno przed oczami a jedyne co poczuł to mocne szarpnięcie.
***
Powoli zaczął odzyskiwać zmysły a do jego uszu doszedł szmer prawdopodobnie dwóch głosów. Próbował wysilić słuch ale jeszcze nie był w stanie rozróżnić słów. Potrząsnął głową z irytacją co najwyraźniej pomogło. Zaćmienie ustało a po nim zostało już tylko tępe pulsowanie w głowie. Otworzył z jękiem oczy patrząc na swoich oprawców. Była to dwójka młodych mężczyzn lekko po 20(dwudziestce). Kątem oka zauważył, że Matt jeszcze się nie ocknął.
-Ktoś się chyba obudził- usłyszał głos jednego z ludzi w którym było słychać lekką ulgę. Posłał im nienawistne spojrzenie ale nic nie odpowiedział. Któryś z nich uklęknął przed nim i przejechał mu ręką przed twarzą.
-Nie ma większych uszkodzeń- poinformował wstając z ziemi i otrzepał spodnie.
-A drugi?- zapytał na oko młodszy wyglądający jakby był po czymś mocnym.
-Zaraz dojdzie do siebie, damy mu jeszcze chwilę.
-Czego od nas chcecie? Bo jeśli pieniędzy to cholernie wam współczuję- burknął ciekawy czy dobrze trafił.
-Nie chcemy waszych pieniędzy idioto. Widziałeś tamtych ludzi na stołówce? - zapytał starszy mężczyzna zirytowanym tonem. Nie wiedział do końca co to miało do rzeczy ale niepewnie skinął głową na potwierdzenie.
-W takim razie wiesz, że jesteście w dupie- stwierdził wzruszając ramionami. Wciąż nie mógł zrozumieć co ci nie zbyt przyjaźnie wyglądający ludzie na stołówce mogą mieć do zamachu na ich życie. Uniósł brew w pytającym geście a facet który próbował mu to wytłumaczyć wyglądał jakby miał go za chwilę rozszarpać.
-Domyślałem się, że skoro jesteście ludźmi to raczej inteligencją nie grzeszycie ale żeby aż tak?- warknął i tylko dłoń jego przyjaciela na ramieniu powstrzymywała go przed rzucenia się na niego.
-Dlaczego on nas obraża?- usłyszał zdezorientowany głos Matthiasa.
-Ponieważ chcą was rozszarpać potwory a wy jesteście niczego nie świadomi- odparł ten spokojny beznamiętnym głosem. Liam jęknął przeciągle zamykając oczy. Tamten chyba jednak był ćpunem. Mają do czynienia z szaleńcami. I to jeszcze uzbrojonymi po zęby, pomyślał załamany.
-Jesteście chorzy.
Znów otworzył oczy i już chciał się odezwać i wymyślić więcej określeń na ich psychopatyczną postawę gdy kątem oka wyłapał jakiś ruch. Odwrócił głowę w tamtą stronę a widok który ujrzał sprawił, że zamarł.
-Pamietacie może co mówiliście o potworach?- wyjąkał a gdy ich prześladowcy ujrzeli prawdopodobnie to co on z ust jednego z nich popłynęła kreatywna wiązanka. Na pierwszy rzut oka mogli uchodzić za ludzi lecz gdy spojrzało się na ich twarze wrażenie od razu znikało. Poza tym, że byli paskudni to ich paszcze wykrzywiało podniecenie z tego, że zaraz rozerwą ich na strzępy i patrząc na nich pewnie zjedzą. Poderwał się na równe nogi i mimo, że lekko się zachwiał wciąż stał na nogach. W ręce starszego pojawiło się lśniące ostrze a u drugiego sztylet który wyglądał jakby płonął. Choć po widoku tych potworów był w stanie uwierzyć w płonący sztylecik. Podał rękę Mattowi który ledwo mógł ustać. Jego twarz przepełniona była strachem i złością. Nie wiedział co zrobić więc stanął za ludźmi którzy aktualnie byli bezpieczniejszym wyborem. Myślał, że będzie świadkiem walki ale na to musiał trochę poczekać. Ten od miecza złapał go za nadgarstek i pociągnął za sobą by zaczął biec. Chciał się wyrwać i wrócić po przyjaciela ale Matt pobiegł w drugą stronę razem z tym  lepszym. Ruszył za nimi tylko jeden stwór co znaczyło, że drugiego na głowie będzie miał jego przyjaciel. Zignorował jednak tą myśl całkowicie skupiając się na tym by biec przed siebie. Czuł jak cierpną mu nogi a oddech był coraz cięższy do złapania. W końcu zatrzymali się w innej uliczce. Co oni mają do takich miejsc? Czy lepiej się czują w zabudowanych przez bloki korytarzach? Nie miał czasu by znaleźć odpowiedzi na te pytania bo został pchnięty prosto za jakiś stos kartonów. Wczołgał się za nie jeszcze bardziej ale na tyle by mieć dobry widok na to co dzieje się z przodu. Chwilę po nich na miejsce dotarł potwór rycząc wściekle.
-Nie mam czasu bawić się z wami w kotka i myszkę. Jestem głodny a takiego Anioła jeszcze nie jadłem- zaryczał groźnie. Po chwili w rękach tego całego "Anioła" znalazły się dwa identyczne miecze które wyglądały jakby tylko czekały żeby rozpłatać stwora na kawałki. Nie była to zbyt zachęcająca wizja ale nie miał zamiaru narzekać. Póki ta agresja nie jest skierowana na niego to była mu bez różnicy. W łapach stworzenie trzymało sporą maczugę ale nie był pewny czy to taka dobra broń na tą okazję. Bardzo szybko okazało się, że jednak maczuga była niezłym wyborem. Natarł na jego towarzysza który pod siłą stwora walnął w ścianę na końcu alejki. Syknął słysząc paskudny trzask. Myślał że już po jego bohaterze ale on wstał i z furią rzucił się na przeciwnika który nie spodziewał się ponownego ataku. Pomimo, że mężczyzna dostał jeszcze z co najmniej dwa razy kijem, w końcu potwór padł martwy. Wszystko było by okej gdyby nie to, że Anioł był cały oblepiony krwią swoją i stwora. Bez niczego ruszył w stronę wyjścia na miasto a chłopak pobiegł za nim by go powstrzymać. Było już jednak za późno. Wyszedł w tym stanie na ulicę a przechodzę zaczęli krzyczeć i uciekać. Tak jak się spodziewał zrobili niezłe zamieszanie. Był ciekawy jak idzie jego przyjacielowi i miał nadzieję że jeszcze żyje. Na ich nieszczęście już po chwili na miejscu pojawiła się policja. Chcieli uciekać i wmieszać się w tłum ale zanim im się to udało zostali skuci w kajdanki.
-Pojedziecie z nami- powiedział groźnie policjant a Liam nie mógł uwierzyć w znudzenie na twarzy Anioła. Policjant szybkim ruchem wpakował ich obok siebie na tylnie siedzenia radiowozu a chłopak nie mając innego wyjścia oparł głowę o szybę samochodu przymykając oczy. Był zmęczony i miał totalnie dość tego dnia. Wiedział że jeśli jego mama dowie się o aresztowaniu to go wypatroszy.
***
Mam nadzieję że w miarę da się to czytać.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 05, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Death Angel Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz