Nowoorleański sen

16 1 0
                                    

Za ewentualne błędy z góry przepraszam, było sprawdzane, ale zawsze mogłam coś przeoczyć. Jeszcze raz miłego czytania!

A za cudowną okładkę dziękuję bardzo callmeverka

Zaczynam nowy rozdział w życiu, ale w inny sposób niż planowałam.

Siedzę na lotnisku w Los Angeles, czekając na swój samolot. Po moich policzkach płyną łzy. Nie mam siły ich wycierać, chociaż czuję na sobie wzrok otaczających mnie osób. Po chwili słyszę dźwięk dzwonka. Na wyświetlaczu wyświetla się imię mojej przyjaciółki, więc po chwilowym wahaniu odbieram.

- Dee... - zaczyna, ale przerywam jej.

- Tiliss, on mnie zdradził.

Mówiąc on, mam na myśli Aarona Williamsa. Mojego chłopaka. Chociaż teraz już byłego.

- Co? O czym ty mówisz? Deanna, spotkajmy się i porozmawiamy. Wszystko mi wyjaśnisz.

-Nie ma czego wyjaśniać, przyłapałam go z Monicą Brown - rzucam ze złością.

Monica Brown. Była Aarona, o którą miałam się nie martwić. Błąd przeszłości, nic nie znaczący. Czy ja naprawdę byłam aż tak naiwna?

- Powiedz, że żartujesz. To niemożliwe, przecież on był tak zako... - Tiliss przerwała nagle i wzięła głęboki wdech - Właśnie sobie coś uświadomiłam. Co teraz będzie z Nowym...

- Yorkiem? Nie wiem - przyznałam szczerze.

Nowy York. Uniwersytet Kolumbia. To były nasze marzenia. Mieliśmy tam razem jechać na studia, zamieszkać ze sobą. Lecz teraz byłam pewna, że to się nie wydarzy. Musiałam sobie wszystko poukładać w głowie, przemyśleć co chcę dalej zrobić ze swoim życiem. Dlatego postanowiłam jedną z najbardziej szalonych rzeczy w moim życiu.

- Ale to nieważne Tiliss. Jestem teraz na lotnisku, lecę do Nowego Orleanu.

- Co? A twoi rodzice o tym wiedzą?

- Oczywiście, że tak. Mogę zostać tam tak długo jak będę potrzebowała. Przecież, wiesz że to było moje marzenie tam jechać - zaśmiałam się, a po chwili usłyszałam śmiech mojej przyjaciółki.

Dlaczego? Byłam największą fanką seriali, a "The Originals" skradło moje serce. A więc musiałam jechać do miasta, gdzie było kręcone. Przejść się tym ulicami co Klaus, Elijah, Hayley, a raczej Joseph, Daniel czy Phoebe. Wyrwałam się z moich myśli, ponieważ usłyszałam że wzywają pasażerów mojego samolotu.

- Ti, muszę kończyć, za chwilę będę lecieć. Zadzwonię do ciebie po wylądowaniu.

- Jasne. Dee, pamiętaj że cię kocham, dzwoń kiedy tylko potrzebujesz.

- Dobrze, też cię kocham - rozłączyłam się, wstając i ruszając przed siebie.

Pora przestać się smucić. Te wakacje, mimo wszystko będę niezapomniane.

***

Odbieram bagaż, wspominając przemiłą stewardessę, która poprawiła mi humor. Już samo jej imię - Bonawentura - wywołało mój uśmiech. Gdy zauważyła rozmazany tusz, od razu zaczęła mnie wypytywać co się stało. Nie chciałam znów tego wspominać, więc udzieliłam wymijającej odpowiedzi, ale ona się nie poddała. Zaczęła mi opowiadać o sobie, a w szczególności historię swojego imienia, mówiąc że tak na pewno poprawi mi humor. I miała rację, nie byłam już aż tak zdołowana. Odwróciłam się, zamierzając opuścić lotnisko i udać się do hotelu, gdy zderzyłam się z czymś. A raczej z kimś.

Nowoorleański senOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz