Odcienie Złota I Błękitu

1.3K 130 1K
                                    

Nie mam pojęcia co to, ale pomysł jakoś utknął mi w głowie i cóż.

Początkowo one shot miał być dużo dłuższy i opisywać cały rok ich znajomości, później miałam zrobić z tego angst, aż końcowo napisałam to.

Swoją drogą, długo myślałam nad tym, jak napisać rudego i doszłam do wniosku, że skoro nie wpadł do abbys, to będzie dużooo mniej straumatyzowany. (jest zakompleksiony, ale cii)

I ostatnia sprawa, one shot nie ma jakieś wymagającej i porywającej fabuły, po prostu napisałam coś niesamowicie luźnego i momentami pseudo komediowego, charaktery postaci prawdopodobnie będą odbiegać od tych w grze (chociaż starałam się żeby tak nie było).

Ogólnie dziwnie się czuje z tym, że ich relacja potoczy się tak szybko, ale cóż.

A i Childe nie ogarnia, że podobają mu się faceci. Ogólnie ten Childe niczego nie ogrania.

Występują drobne time skipy.

Z informacji to tyle, chciałabym wszystkim życzyć wesołych i udanych świąt. Mam nadzieję, że upłyną Wam w cudownej atmosferze.

****

Zasadniczo to nigdy nie miałem żadnego pomysłu na siebie.

Moje oceny zawsze były żałośnie słabe, ledwie zdawałem z klasy do klasy, oczywiście w przeciwieństwie do mojego starszego rodzeństwa.

No i młodszego w sumie też.

Niby nie byłem głupi, tylko leniwy, cóż, mogłem zgodzić się tylko co do prawdziwości drugiej kwestii.

Nie mam pojęcia ile w początkowych latach nauki spędzałem czasu nad książkami, jednak w momencie, gdy nie zauważyłem żadnych efektów, poddałem się.

Przecież nie każdy musi dobrze się uczyć, prawda?

Zacząłem próbować każdej rzeczy, która przyszła mi do głowy.

Próbowałem pisać opowiadania, ale nauczyciel stwierdził, że moje postacie są płaskie, relacje były wymuszone, a fabuła nieprzemyślana i ogólnie do dupy.

Jego słowa, nie moje.

Później były lekcje gry na instrumentach, jakaś gitara, perkusja i pianino. Cóż, nie będę się rozgadywał na ten temat, było tragicznie.

Kolejne były sporty. W tym akurat byłem niby dość dobry, szybko łapałem różne dyscypliny, ale trenerzy uznali, że jestem zbyt agresywny na boisku.

Cokolwiek to znaczy.

Tak więc sobie byłem, chwytałem się różnych zajęć, ale żadne nie wychodziło mi dobrze. Miałem wiedzę na różne tematy, ale nie taka, by nazywać się znawcą.

Chciałem być chociaż w jednej rzeczy idealny.

I właśnie wtedy jedna osoba, postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Mój dziadek pokazał mi swój sposób na stres.

Pewnego razu, po kolejnej bójce, w którą się wpakowałem, (oczywiście nie była to moja wina, skądże.) dziadek zaprowadził mnie do kuchni, wyjął miski, mikser i potrzebne składniki, po czym zaczął mnie uczyć podstaw.

Początkowo traktowałem to z przymrużeniem oka, byłem wdzięczny dziadkowi za chęci, ale starałem się tylko dlatego, by nie było mu przykro.

I tak właśnie po każdej bójce w szkole, po każdej kłótni z rodzicami, po każdym złym dniu, stawałem przed drzwiami pokoju dziadka z opuszczoną głową.

Staruszek się cieszył z moich wizyt i zawsze tłumaczył spokojnie metody działania.

Początkowo uczył mnie banalnych przepisów, jakieś naleśniki, ciasteczka, późnej przeszedł do konkretów.

Zapach Herbaty  Zhongli x Childe Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz