Rozdział 3

278 8 0
                                    

Następnego dnia rano Ron zszedł z Harrym do pokoju wspólnego z nadzieją, że spotkają się tam z Hermioną i razem pójdą na śniadanie.

Harry wrócił do dormitorium późno w nocy, tłumacząc, że przysnął w fotelu i przegapił powrót ich przyjaciółki do wieży. Kiedy rankiem Ron to usłyszał najpierw zbladł, potem poczerwieniał, aż w końcu wypuścił ze świstem powietrze i opadł na swoje łóżko. Był to zadziwiający pokaz silnej woli, Harry spodziewał się raczej krzyków, a nawet rękoczynów.

Teraz czekali na nią pół godziny i w końcu musieli przyznać, że Hermiona się nie zjawi.

- Spokojnie Ron, pewnie już jest w Wielkiej Sali – powiedział Harry, widząc ponurą minę przyjaciela.

Zeszli więc na śniadanie, Ron wyciągał szyję, by w tłumie dojrzeć znajomą burzę brązowych włosów, ale na próżno. Szybko okazało się, że Hermiony nie ma przy stole. Za namową Harry'ego usiedli jednak, a zaledwie zaczęli jeść, na ławkę obok klapnęła Ginny.

- Hej nie widzieliście może Hermiony? Szukałam jej, aż w końcu Parvati powiedziała, że nie wróciła na noc do dormitorium.

Ron zakrztusił się bekonem.

- Nie wróciła?! - zawołał Harry, nieco zbyt głośno. Ron kaszlał i parskał, aż wreszcie mógł się odezwać.

- A nie mówiłem Harry? Trzeba było jej szukać już wczoraj! – denerwował się.

- Spokojnie, na pewno jest jakieś rozsądne rozwiązanie. – Ron rzucił mu sceptyczne spojrzenie

- Może zasnęła w bibliotece? Pamiętacie? To już raz się zdarzyło. – Harry bardzo starał się mówić pewnie, ale Ginny i Ron nie wyglądali na przekonanych.

- No dobrze, dobrze... zjedzmy i poszukamy jej przed treningiem – powiedział ugodowo. Szybko pochłonęli śniadanie i wstali od stołu. Przy drzwiach natknęli się na grupę ślizgonów, którzy żywiołowo o czymś rozprawiali. W środku wianuszka, stała zapłakana Pansy Parkinson.

- Nie w-wrócił do poko-oju na noc, szukałam go i nigdzie go nie maa... – chlipała Pansy, a Dafne Greengrass pocieszająco klepała ją po plecach.

- Znajdzie się, nie martw się, Draco to...

- Malfoy wam się zgubił? – wtrąciła głośno Ginny.

- To nie t-twoja spra-awa! – zajęczała Pansy, zalewając się kolejną porcją łez.

- A co wiewiórko? Masz do niego jakiś romans? Bo wiesz, jeśli tak, to ja chętnie go zastąpię! – zawołał Blaise Zabini, przekrzykując szlochy Pansy i szczerząc się jak idiota.

- Odwal się Zabini! – warknął Harry, opiekuńczym gestem łapiąc pobladłą Ginny za ramię. – Chodźmy stąd – mruknął do przyjaciół i wyszedł z Wielkiej Sali. Na korytarzu zatrzymali się przy jednym z wysokich okien, by omówić plan działania.

- Ginny, co tobie? – zapytał Ron, gdyż jego siostra dalej była biała jak papier i miała przerażoną minę.

- Och, nie rozumiecie? – zaczęła słabym głosem. – Hermiona i Malfoy znikają w tym samym momencie i nikt nie może ich znaleźć...!

Ron chwilę patrzył na nią, a potem zrozumienie spłynęło na niego zimną falą, przyprawiającą o dreszcz strachu.

- Niee...! – krzyknął w trwodze. – Ten podły gad! Jeśli coś jej zrobił...

- Nawet tak nie mów! – zawołała Ginny ze strachem.

- Zachowajmy spokój – wtrącił rzeczowo Harry. – Hermiona to dorosła, zdolna i cholernie mądra czarownica. Nawet jeśli Malfoy próbował jej coś zrobić, to na pewno dała mu radę.

Wielka IntrygaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz