Prawdziwa przyjaciółka

42 5 4
                                    

     Opowiem wam historię o tym jak spotkałam swoją przyjaciółkę. Wiem, pewnie zastanawiacie się, co jest w tym takiego ciekawego, przecież każdy spotyka się z przyjaciółmi. Otóż nietypowe jest to, że ta przyjaciółka jest prze zemnie wymyślona, jeżeli tak można to nazwać, bo skoro ją spotkałam to myślę, że jednak żyje naprawdę. A może to mi się tylko śniło? Albo to sobie wyobraziłam? Nieważne, ważne jest tylko to, że ją spotkałam i miałyśmy ekstra przygodę. Więc przechodzę do rzeczy.

     W pewien letni, słoneczny poranek pomyślałam sobie, że w lesie musi być bardzo pięknie. Więc postanowiłam pójść na spacer w tamte rejony. Wtedy nawet nie myślałam, że może mnie spotkać największa i najpiękniejsza przygoda w moim życiu.

     Szłam drogą, nikogo poza mną nie było, co w cale mnie nie zdziwiło, bo był straszy upał. Okna w domach były pozamykane i pozasłaniane, aby utrzymać przyjemny chłód w mieszkaniu. Po jakimś czasie zeszłam na drogi polne. Było tam gorąco jak na pustyni. Ziemia była popękana, a trawa spalona. Po jakimś czasie marszu weszłam na szczyt małego pagórka, skąd było już widać las. Na ten widok aż mnie zamurowało. Wyglądał pięknie, jak dżungla. Dalszą część drogi pokonałam biegiem. Kiedy weszłam do lasu, zalałam mnie fala chłodu. Poczułam się jak w puszczy. Poszłam na moją ulubioną polanę, po drodze mijając kilka krzaków jagód i poziomek. Kiedy doszłam do wielkiej wierzby płaczącej, której gałęzie opadały aż do ziemi tworząc ścianę, zawahałam się. Zdawało mi się, że usłyszałam szloch, ale pomyślałam, że było to jakiś zwierzę. Odsunęłam gałęzie i weszłam na zalaną słońcem polanę.

       Pachniało rześko. Łąka była otoczona przez drzewa. Poszłam na stronę, gdzie był cień i nagle zorientowałam się, że nie jestem tu sama. Pod drzewem, w którego stronę właśnie się kierowałam, siedziała dziewczynka. Najpierw mnie nie zauważyła, ale chyba usłyszała, jak nadepnęłam na gałązkę. Odwróciła się się w moją stronę i wtedy zauważyłam ją w całości. Miała piękną twarz, którą dopełniały duże, niebieskie oczy, oraz burzę loków. Była wysoka i chuda. Stałyśmy tak i patrzyłyśmy na siebie.

-Jak się nazywasz?- zapytałam, bo cisza się przedłużała.

- Olivia- odpowiedziała dziewczynka.

     Nie zdziwiło mnie to imię. Mimo, że powinno, bo w wiosce nie było nikogo o takim imieniu. 

- A czemu płaczesz?

- Bo się zgubiłam- odpowiedziała Olivia.

- A gdzie mieszkasz? Może mogę ci pomóc?     

- W Svit.

     I wtedy zrozumiałam. To miasto wymyśliłam w dzieciństwie. Chociaż jak tak teraz myślę to nie wiem czy je wymyślałam, czy ono nie istniało? Ale jedno było pewne: to moja wymyślona przyjaciółka z dzieciństwa.

- Skąd ty się tu wzięłaś!? Przecież jesteś wymyślona!

- Po pierwsze, nie jestem wymyślona, bo jednak stoję tu przed tobą. Po drugie, nie wiem, co tu robię.- Odpowiedziała trochę obrażona.- Wczoraj kładłam się spać jeszcze w domu, a obudziłam się tu. Śniło mi się, że jestem w lesie, a teraz naprawdę tu jestem.

     Nie wiedziałam, co powiedzieć. Żal mi się jej zrobiło. Usiadłam obok Olivii i ją przytuliłam. Postanowiłam, że jej pomogę.

- Pomogę ci- uśmiechnęłam się do niej, a ona do mnie.

- Dziękuje.

     Pomyślałam, że jeśli chcemy znaleźć jakieś  wskazówki to powinnyśmy poszukać tam, gdzie Olivia się obudziła. Więc razem z Olivią zaczęłyśmy zaglądać we wszystkie zakamarki w okolicy drzewa. Zaglądałyśmy pod każdy liść, krzak i w każdą dziurę. Nagle usłyszałam wołanie Olivii. Przybiegam jak naj szybciej. Okazało się, że znalazła dziuplę, ale nie może jej dosięgnąć. Zajrzałam do środka i, ku mojemu zdziwieniu, zobaczyłam jakąś kartkę. Szybko ją wyciągnęłam. Znajdował się na niej napis:

Prawdziwa przyjaciółkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz