ROZDZIAŁ PIERWSZY
Zapadł zmrok, a ulice Londynu powoli pogrążały się w półmroku. Blade światło z lamp ulicznych rozświetlały drogę przechodniom. Cisza nocy zaczynała ogarniać miasto. Londyn od dawna nie był tak spokojny, ale była to tylko cisza przed burzą. Grupa młodych ludzi przemierzała miasto biegiem, ale, o dziwo, nikt nie zwracał na nich szczególnej uwagi. Było ich pięcioro, wszyscy odziani w czarne, wygodne stroje, wszyscy pogrążeni w myślach. Zaczynałam się zastanawiać, czy nasza misja ma jakiekolwiek szanse na powodzenie. Długo nas szkolili, byśmy stali się Cichymi. Miało nie być dla nas misji niemożliwych. Ale jak włamać się do jednego z najbardziej strzeżonych miejsc na świecie i nie zostać przyłapanym? Jeśli zostaniemy złapani już nigdy nie przyjdzie nam cieszyć się wolnością, a jeśli nie zdobędziemy tego, po co idziemy, nasi zwierzchnicy nie będą zadowoleni.
Lindsey nagle zatrzymała się pośrodku St. James Park. Wpadłam na nią z impetem i obie wylądowałyśmy na ziemi.
- Na rozum ci padło? – warknęłam, rozcierając sobie udo, które boleśnie wylądowało na asfalcie. Dziewczyna posłała mi skrępowane, przepraszające spojrzenie.
- Wybacz – odparła delikatnym, wysokim głosem. Miałam wrażenie, że był kilka tonów wyższy niż normalnie. Bała się, jak my wszyscy, ale strach jest naszym wrogiem. Nie wolno nam go do siebie dopuszczać. Pomogła mi wstać, a ja spojrzałam w te jej wielkie, brązowe oczy i ujrzałam w nich, jak w lustrze, wszystkie swoje obawy. Lindsey była śliczną dziewczyną, delikatną, kobiecą. Miała porcelanową cerę, wielkie oczy zakończone długimi, gęstymi rzęsami, pełne, różowe usta i ciało idealnych wymiarów. Była obiektem pożądania wielu mężczyzn. Czasami jej zazdrościłam tej nienagannej urody. Ale wtedy docierała do mnie, że będąc Cichą, nie mogę sobie pozwolić na słabość, jaką jest związek, więc uroda mi nie potrzebna.
Ułożyłam dłonie na jej policzkach i ukierunkowałam jej spojrzenie na mnie.
- Wiesz, że robimy to, co konieczne – powiedziałam powoli. – Damy sobie radę.
- To nie jest napaść na dziecko w parku, by zabrać mu cukierka – odparła. – To poważna sprawa. Nie można jakoś... inaczej?
Jej porównanie rozbawiło mnie nieco. Wyobraziłam sobie Cichych, skradających się do pięciolatka z lizakiem. Z drugiej strony wiedziałam, o co jej chodzi.
- Niby jak? – zapytałam, odgarniając jej długie, kręcone blond włosy za ucho. Była ode mnie starsza, jak oni wszyscy, ale czasem to ja czułam się jak ich niańka. – Mamy zapukać do Pałacu Buckingham i zapytać królową, czy nie zechciałaby oddać nam jednego z najcenniejszych klejnotów, jaki jej rodzina posiada od pokoleń?
- Ale włamanie...
- Na litość boską, skończ już! – zagrzmiał Tom. Był zdenerwowany. W jego ciemnych, niemal czarnych oczach widziałam cień paniki, chociaż
zazwyczaj widać w nich jedynie gniew i żądzę zemsty. Ostatnimi czas był impulsywny i wybuchowy. Gdyby dwa lata temu ktoś powiedział mi, że ten przystojny mężczyzna o brązowych dredach, okalających pociągłą, opaloną twarz z lekko zarysowanymi kośćmi policzkowymi, potrafi być tak agresywny, zabiłabym go śmiechem, ale teraz, sama nie mogę wyjść z podziwu jaki się stał. Nadal był przystojny. Delikatny zarost, zakończony bujniejszą bródką idealnie pasował do jego stylu surfera. Jego ciało było pięknie wyrzeźbione, ale w duszy coś mu pękło. Odizolował się od wszystkich, a łagodność zastąpił atakiem.
- Tak bardzo się boisz, to się wycofaj!
- Zamknij się! – wrzasnęłam na niego, widząc, że oczy Lindsey powoli zaszkliły się od łez. – To w niczym nie pomoże.
CZYTASZ
Cisi
FantasyKiedyś byłam nikim. Samotna, zdana na siebie. Odnalazła mnie Cisza i teraz jestem jej przedstawicielem. Nie wiem tylko, czy jest to słuszne. Na świecie jest wielu ludzi obdarzonych niezwykłymi zdolnościami. Organizacja Cichych namierza ich i werbuje...