List

98 6 1
                                    


Droga Izabelo,

Pragnę abyś przeczytała ten list, list, który jest moimi ostatnimi słowami skierowanymi w twoją stronę. Moje życzenie jest samolubne, lecz chce podzielić się z tobą moją historią, nie chce tłumić w sobie tego wszystkiego.

Początki mojej pracy nie były łatwe dla mnie, lecz nadal parłem przed siebie, dzięki pracy u Hofera byłem w stanie zaoszczędzić pieniądze, aby studiować. Podczas pracy poznałem też Rzeckiego, który stał się moim przyjacielem. Kupowałem wiele książek, chciałem poświęcić się nauce i spełnić moje marzenie, którym było zbudowanie machiny, która sama by się poruszała. Rozpocząłem naukę w szkole przygotowawczej, zamieszkałem wtedy u Rzeckiego. W tamtym okresie czasu porzuciłem całkowicie handel, aby w pełni skupić się na nauce. Następnie kontynuowałem naukę w Szkole Głównej. W tym czasie też odrzuciłem uczucia Katarzyny Hopferówny, uważałem, że ona nie jest dla mnie, a ja nie jestem dla niej. Nie interesowały mnie wtedy kobiety, wolałem poświęcić się nauce.

Przerwałem naukę i wziąłem udział w powstaniu styczniowym, co skończyło się dla mnie zesłaniem na Syberię do Irkucka. Zdobyłem wtedy uznanie i przyjaźń wielu uczonych, sam stałem się jednym z nich. Po powrocie do kraju zostałem odrzucony przez społeczeństwo, nikt nie chciał mnie przyjąć do pracy. Kupcy nie dali mi roboty, gdyż byłem uczonym, a za to uczeni także nie dali, ponieważ byłem eks-subiektem.

Udało mi się wkręcić do pracy w sklepie Minclowej. Po roku pracy tam ożeniłem się z Małgorzatą, która była wdową. Nie z miłości ani z powodu majątku, ale aby mieć pracę i nie umrzeć z głodu. Po 5 latach umarła ona na zakażenie krwi.

Wtedy, w kwietniu 1870 roku zobaczyłem cię w teatrze. Zrobiłaś na mnie szczególne wrażenie, zdawało mi się, że już kiedyś cię widziałem i że dobrze ciebie znam. Wpatrując się w twoje oczy przypomniałem sobie nagle niezmierny spokój syberyjskich pustyń. Dopiero później przyszło mi na myśl, że nigdzie i nigdy cię nie spotkałem, lecz czułem jakbym od dawna właśnie na ciebie czekał.

Od tamtego momentu przestałem się tak skupiać na sklepie i na książkach, ciągle szukałem okazji do zobaczenia cię.

Wyjechałem na wojnę rosyjsko-turecką w Bułgarii. Zabrałem całą gotówkę odziedziczoną po żonie i wyjechałem z myślą szybkich zarobków. Nie oszukiwałem na dostawach, prawie co miesiąc stawiałem cały majątek, a co dzień życie i to pozwoliło mi się aż tak zbogacić. Po powrocie z Bułgarii od razu zainteresowałem się tobą ponownie, wiedziałem wiele, a chciałem wiedzieć jeszcze więcej. Nie potrafiłem się zdecydować na udział w kweście, chciałem cię zobaczyć, lecz także lękałem się tego i wstydziłem się swoich półimperiałów. Wiedziałem, że pomimo tego, ile pieniędzy nie posiądę, nie zmienią one mojego pochodzenia.

Tak cię ukochałem, że z powodu uszczypliwych komentarzy skierowanych w twoją stronę, byłem w stanie stoczyć dla ciebie pojedynek, tak jak to zrobiłem z baronem Krzeszowskim. Próbowałem też na wiele różnych sposobów zaimponować ci, tak jak poprzez pomoc prostytutce Mariannie, zorganizowanie przyjęcia dla Rossiego. Wierzyłem, że to w jaki sposób próbuję cię zdobyć mogę nazwać mądrym i cierpliwym. Wykupiłem waszą kamienicę za zawyżoną cenę, a także wyregulowałem wasze długi, tylko po to, aby wam pomóc i wkraść się w wasze łaski. Po tym co usłyszałem od ciebie na swój temat w rozmowie ze Starskim zdałem sobie sprawę z tego, że moją pomoc i zabiegi o ciebie interpretujesz jako prześladowanie. Zauważyłem, że mnie nie szanujesz i nie bierzesz na poważnie. Wierzyłem, że wyjazd do Paryża będzie w stanie mnie wyleczyć z twojego uroku. Rozpocząłem tam pracę z Geistem i mogłem się skupić na zarobku, a nie na tobie.

Jak już wróciłem z myślą, że się wyleczyłem z twojego uroku, nagle na spacerze z tobą w Zasławku, zdałem sobie sprawę, że twoje towarzystwo przynosi mi ukojenie. Będąc sam na sam z tobą powrócił do mnie ten spokój jaki zawsze odczuwałem przy tobie. Zdaje sobie sprawę z tego, że popełniłem głupstwo uzależniając swój los od ciebie, lecz ja pracowałem dla ciebie, o tobie myślałem i żyłem tobą.

Kolejna twoja zdrada była dla mnie ciężkim ciosem. Tak byłaś zajęta Molinarim, że nawet nie spostrzegłaś mnie w tamtym momencie.

Oddając ci amulet, stało się to dla mnie znakiem porzucenia nauki na twoją cześć. Uważałem, że oprócz ciebie nie mam już innego szczęścia na świecie; zostałaś mi ty pani lub śmierć. Po tym jak przyjęłaś moje oświadczyny opanowała mnie dziwna rzewność i współczucie.

Będąc szaleńczo zakochany w tobie, stałem się z tego szczęścia jeszcze bardziej hojny i rozrzutny. Przeznaczyłem Lisickiemu i Klejnowi, swoim byłym subiektom pieniądze, tytułem wynagrodzenia szkód jakie im wyrządziłem sprzedając sklep Szlangbaumowi. Poprzez moją miłość do ciebie zaniedbałem innych ludzi, nie byłem na pogrzebie prezesowej, która dała mi tyle dowodów życzliwości. Nie miałem odwagi rozstać się z tobą nawet na kilka dni.

Lecz pamiętny wspólny wyjazd z twoją rodziną i Starskimi zmienił wszystko. W żadnej mojej myśli nie zhańbiłbym twojej osoby takimi oszczerstwami, a one jeszcze okazały się najprawdziwszą, bolesną prawdą. Słysząc na swój temat wiele pogardliwych i kompromitujących rzeczy z ust osoby tak bliskiej mojemu sercu stałem się w jednej chwili człowiekiem zagubionym i zrozpaczonym. Bezradność jaka nieoczekiwanie nadeszła sprawiła, że każda kolejna sekunda jazdy została napiętnowana. Myśl o twojej zdradzie i oszustwie była okropna, lecz to okropne uczucie zostało spotęgowane poprzez spostrzeżenie tego, iż w twoich rękach byłem tylko nic niewartą zabawką. Postanowiłem uciec od tego, wysiadając na kolejnej stacji. Nie myślałem racjonalnie i logicznie. Zdałem sobie sprawę, że w moim życiu coś bardzo ważnego dla mnie właśnie się zakończyło. Pożegnałem się z tobą słowami "Farewell, miss Iza, farewell", nadal czuję na ustach ich gorzki smak, którego doznałem wypowiadając je. Świat, który do tej pory znałem został zburzony. Zrozumiałem, że nasza miłość była tylko jednostronna. Będąc zaślepiony tą miłością nie dostrzegałem lub nie chciałem widzieć twoich wad i złego postępowania. Może tak naprawdę nie kochałem ciebie, lecz tylko swoje własne wyobrażenie o twojej osobie?

Moje uczucia były tak zachwiane, a mój umysł tak osłabiony, że nie potrafiłem myśleć racjonalnie. Nie wiedziałem co robię w chwili, w której kładłem się na torach. Moją próbę samobójczą przerwał Wysocki, brat człowieka, któremu kiedyś pomogłem. Po tym wszystkim wróciłem do Warszawy. Ogarnęła mnie apatia, stałem się odludkiem i nie chciałem nikogo przyjmować. Uważałem, że nie mogę już nikomu dać szczęścia. Byłem ruiną, najgorszą, bo moralną, mogę jedynie zatruć kogoś szczęścia, lecz nie dać je. Sprzedałem cały mój majątek, testament spisałem, lecz nadal nie wiem co począć z własnym żywotem. Twoja osoba zmieniła moje życie, sprawiłaś, że znalazłem powód życia, lecz także sprawiłaś, że go straciłem. Mimo twojej zdrady, tego jak mnie potraktowałaś, życzę ci dobrego życia panno Izabello Łęcka.

Pożegnam się z tobą tymi samymi słowami, słowami, które stały się końcem mojej miłości do ciebie

Farewell, miss Iza, farewell




Hejka, może i to głupio tu wygląda ale chciałam to wstawić. Była to moja praca domowa z polskiego w 2 liceum i dostałam za nią 6. Jest to jedna z niewielu rzeczy napisanych przeze mnie z których jestem dumna i po prostu chce się tym z kimś podzielić :) 

Farewell, miss Iza, farewellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz