ano malinowa krew

103 25 16
                                    

“(...)Żyłem na świecie jako na pustyni ; nienasycony, dumający, rzewny. Byłem na dworach, widziałem królewny. Podobnie gwiaździe Wenus, co wynika. Wieczorem z nieba różowego zorzą, zaczerwieniona, ale bez promyka (...)”

Jam jest Filon
Pasterz i muzyk wędrowny, który przez knieje i lasy przechodzi, by znaleźć ukochaną, co ostudzi duszę mą biadą z samotności oraz smutku.

Pierwszy raz serce me oddałem księżniczce, co przed zamczyskiem do kwiatów śpiewała. Fijołkowe oczy, krucze loki, co jej białe lico okalały tak podrygiwały wraz z wiatru piosenką. I pytam pięknej Pani
“Jak ci na imię niewiasto? Wyglądasz, jak Wenus córka, jak rosa o poranku, jak róże w ogródkach.”
Kapryśna była to panna, pozory mnie zmyliły. Stwierdziła, że męża w szlachcie szuka, a ja biedny stałem i patrzałem, jak ku zamku biegnie, a kwiat, którego przed chwilą głaskała więdnie.

Potem los mój ciężki i chyba wiatrów chmara, przygnały mnie pod chatę, ach, ona ledwo co stała!
Mieszkał tam starzec mądry i prawy, który wyśmiał me problemy oraz duszę zbolałą.

Rozpacz mnie ogarnęła większą jeszcze, jak pod wierzbę wielką zawitałem i ciało zauważyłem.
Panna.
Chyba z nieopodal, ale jak królewna wygląda, na zbolałą swą duszę przysięgam.
Żółte, jak promyki słońca włosy, co się między chabrów łodygi wplątały.
Oczy, przymknięte, o Boże! Niewiasto, nie odchodź, to mi nie pomoże.
Sina, blada, zimna, a na piersi plama.
Tak czerwona, jak malina, którą w ręczcę ściskała.
Chodź do Pustelnika, niech on cię wskrzesi, czy moją duszę kiedyś, ziarno szczęścia zalesi?

Biada tej pięknej, uroda jak rusałka. Ach to łzy?
Po porcelanowej twarzy łza płynie, a czy żal mój odpłynie?

Pustelnik nie wskrzesił – moje serce krwawi, krwią miłości pierwszej, tej prawdziwej, tej której siłę można stawić stali.

A malina zaschła, sok po ręce już nie spływa.
Ach, nieszczęśliwy Filonie, czy tragedia w twym życiu kiedyś się zatrzyma?

malinowa krewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz