there's only you

47 3 0
                                    

Patrzył na ścianę. Z pozoru niepozorna beżowa, teraz mająca w sobie odcienie intensywnego pomarańczu jaki nadawała jej lampka stojąca na niewielkim dębowym stoliczku. Ściana ta przyciągała wzrok niebieskich oczu nie bez powodu, wisiała bowiem na niej niewielka ramka ze zdjęciem.

Na wspomnianej fotografii był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Był młodym osiemnastoletnim chłopcem z przydługimi ryżymi kosmykami, które przez swój naturalny skręt sprawiały, że młodzieniec wyglądał świeżo i wesoło.

Lecz to nie dlatego był najszczęśliwszym człowiekiem stąpającym po ziemi. Na tym dla obecnie dwudziesto-dwu latka zdjęciu istotniejszy był drugi człowiek. Jego przyjaciel, choć zwykł zwać go wrogiem, dupkiem, makrelą, czy w ekstremalnej złości skurwielem obejmował go przyjaźnie ramieniem szczerząc się przy tym jak głupi do sera, jednakże niewątpliwie szczerze.

Chuuya teraz rozumiał, dla niego Dazai od zawsze był kimś więcej niż tylko przyjacielem. Był kimś w rodzaju bratniej duszy, a te niestety nie zawsze kończą szczęśliwie, i Nakahara wiedział o tym najlepiej...

Otarł łzę z policzka szybkim ruchem dłoni i wstał z miękkiej sofy. Podszedł do przeciwległej ściany gdzie znajdował się barek. Wyjął Petrusa z '89, dokładnie tą samą niedopitą cztery lata temu butelkę, tą samą którą raczył się w noc kiedy dowiedział się o śmierci Dazaia.

Trzymając resztki fasonu wrócił na miękki mebel z lampką wina i chusteczkami. Teraz definitywnie po jego policzkach spływał wodospad słonych łez. Znów wpatrywał się w tę przeklętą ramkę ze zdjęciem, która przypominała mu o czasach które nie powrócą. Nigdy nie zdradzono mu okoliczności śmierci wieloletniego partnera, czego nigdy nie mógł wybaczyć ani Moriemu, ani Koyou.

Słona ciecz spływała mu wciąż po twarzy redukując nerwy, ale też pozostawiając dyskomfort poprzez piekące oczy. Tego dla egzekutora było za wiele, po prostu z całej siły uderzył zaciśniętą pięścią w Bogu ducha winną ścianę. Oprócz lekkiego pęknięcia, oczko w głowie Nakahary spadło, a szkło za którym widniało jego skarb rozbiło się w drobny mak.

-Żesz cholera jasna!-zaklął i wstał po miotłę.

Już chciał wstać z klęczek by wyrzucić pozostałości szkła, kiedy to jego uwagę przykuła pożółkła koperta. Niezwłocznie rozpakował zawartość

Pierwszą rzeczą widoczną po rozłożeniu kartki która była ponadpalana przez prawdopodobnie papierosy była ogromna plama po kawie na środku oraz kleksy z czarnego atramentu. Widać nadawca musiał się bardzo spieszyć pisząc list, tylko po co...

-Pieprzony brudas, jak zwykle nie dba o estetykę pracy- wymamrotał rudowłosy, chociaż głęboko gdzieś miał wygląd kartki, interesowała go treść. Kto był nadawcą? Och, oczywiście, że Dazai Osamu. Tego charakteru pisma nie pomyliłby z żadnym innym, nigdy.

Chwilę mu to zajęło, jednak gdy już połączył fakty rzucił się jak oszalały w stronę papieru.

Kochany przyjacielu,

Kiedy to czytasz z pewnością nie ma mnie z Tobą, bynajmniej fizycznie. Mentalnie zawsze będę u twego boku. Nie umarłem, uciekłem jak ostatni tchórz. A wiesz czemu? Jest kilka powodów...
Pierwszym, jest fakt, że mafia stała się dla mnie miejscem śmiertelnie niebezpiecznym.

Ironicznie co? Mori zabił poprzedniego szefa, widziałem na własne oczy jak skalpelem poderżnął mu gardło. Widziałem też, że on widział mnie w uchylonych drzwiach i wiem, że planuje się mnie pozbyć. Ane-san jest o wszystkim dokładnie poinformowana i w ciągu najbliższych lat podejmie odpowiednie działania. Wspólnie ukartowaliśmy moją rzekomą śmierć. Teraz jestem w zbrojnej agencji detektywistycznej, jednak na akcjach mnie nie zobaczysz, steruje wszystkim od wewnątrz i nie wychodzę na ulice.

Doubble black loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz