Szedł chodnikiem wzdłuż wybrzeża. Chłodna bryza delikatnie wiała mu w twarz, a ciepłe promienie majowego słońca przyjemnie ogrzewały ramiona. W oddali dostrzegł swój cel, jakim był mały sklep. "Że też rodzice nie mogą iść na zakupy za mnie" pomyślał w pierwszej kolejności. Z każdym krokiem powtarzał sobie "Dasz radę. Chcesz zostać bohaterem. Zakupy w kameralnym sklepiku nie powinny być problemem. Dasz radę.". Nim się spostrzegł dotarł na miejsce. Wziął głęboki wdech i wolno wypuścił powietrze z płuc. Popchnął drzwi i przekroczył próg. W środku panował przyjemny półmrok. Gdzieś z zaplecza cicho leciała spokojna muzyka, a obok lady spa biało-biszkoptowy samojed. Chłopak wziął koszyk i zniknął między regałami. Bez problemu znalazł interesujące go produkty. Niepewnie podszedł do kasy. Niestety za nią nikogo nie było. Zdenerwowany rozejrzał się i pełen obaw nacisnął pozłacany dzwonek. Metal zabrzęczał, ale nikt się nie pojawił. Granatowo włosy westchnął i chciał zrezygnować z zakupów, kiedy śpiący do tej pory czworonóg wstał ze swojego legowiska. Podszedł do drzwi i zaczął je drapać. Zaskamlał i spojrzał błagalnie na chłopca. Wypuścił zwierzaka na zewnątrz i patrzył jak biegnie w kierunku plaży. Skrzywił się i złapał za koszyk. Przyglądał się produktom i zastanawiał się, czy aby na pewno są mu potrzebne. Postanowił je odłożyć. Postawił pierwszy krok w kierunku półek, kiedy drzwi sklepu otworzyły się z hukiem. Stanęła w nich zdyszana dziewczyna z dużym psem wesoło merdającym ogonem koło jej nogi. Stanęła za kasą i sapnęła zmęczona.
-Przepraszam za zwłokę. - mówiła zdyszana. - Zasiedziałam się.
-W-w porządku... - powiedział cicho.
Odłożył koszyk na blat i zmieszany obserwował jak młoda dziewczyna sprawnie zajmuje się artykułami. Miała ładne dłonie. Smukłe, jasne i zadbane, podobnie zresztą jak paznokcie. Na serdecznym palcu miała delikatny srebrny pierścionek. Malutkie cyrkonie błyszczały w nikłym świetle. Po chwili dostrzegł, że opuszki jej palców są zabrudzone farbą. Zielony i niebieski kolor zmieszał się tworząc brzydką plamę, która zakłócała piękno tych smukłych dłoni. Dziewczyna wyczuła jak przygląda się jej dłoniom, dlatego też na nie spojrzała.
-No nie! Wszystko ci pobrudziłam! Przepraszam! Zaraz wymienię te rzeczy na inne! - powiedziała zaskoczona i pobiegła umyć ręce i przygotować czyste produkty. Wróciła tak szybko jak mogła. - Bardzo przepraszam. Nie zauważyłam, że uwaliłam się farbą.
-Nie szkodzi. - powiedział cicho.
Mówiąc to nieśmiało spojrzał na jej twarz. Miała duże, błyszczące, [kolor] oczy, [kolor] włosy związane w kucyk i pół kucyk na karku i śliczny uśmiech. Na nosie i pod oczami miała mnóstwo malutkich piegów. Oprócz tego dwa dołeczki w policzkach i smugę rozmazanej zielonej farby. Szybko spuścił wzrok na siatkę, która pakowała.
-To będzie tysiąc dwieście yen. - powiedziała miłym głosem. - bez słowa podał jej kilka banknotów, a [kolor] oka wyjęła z kasy resztę. - Trzymaj resztę.
-Dziękuję...
-Jeszcze raz przepraszam za problemy. Powinnam tu być. - zaśmiała się nerwowo.
-Nie szkodzi. - odpowiadał zdawkowo. Chciał już sobie sobie iść. Nie lubił konfrontacji jeden na jeden. Zwłaszcza z ludźmi, których nie zna.
-Chodzisz do U.A.? - zapytała nagle. Zatrzymał się wpół kroku i skinął głową. Nie patrzył na nią. - Ale fajnie! Poznałam przyszłego bohatera. - uśmiechnęła się. - Jak ci na imię?
-Amajiki... Tamaki. - powiedział cicho.
-Hm... Jesteś nieśmiały? Nie musisz się wstydzić. Przecież cię nie zjem! Wafel też nie. Prawda piesku? - samojed zamerdał przyjaźnie ogonem i polizał się po nosie. - Widzisz? - wolno odwrócił się w jej stronę. Chciał już wracać do domu. Ta wizyta w sklepie była dla niego bardzo stresująca. - Ja jestem L/n Y/n. Miło mi cię poznać Amajiki.
CZYTASZ
Malowany Motyl - Amajiki Tamaki x Reader
FanfictionTamaki poznaje starszą o rok L/n Y/n w sklepiku obok plaży. Poznaje jej artystyczną duszę i szybko oddaje jej swoje nieśmiałe serduszko. Ukrywa przed nią swoje uczucia do momentu aż...Właśnie... Aż co? Dowiesz się jeśli przeczytasz całość. ♡