Od wieków na świecie panował porządek, którego nikt śmiał zakłócać lub burzyć. Osiem królestw żyło ze sobą w pokoju, dokonując wymian handlowych oraz wielu wydarzeń. Kraina, którą wspólnie rządzili była niezwykła. Wykuta z magii kamieni szlachetnych, istniejących miliony lat przed ludźmi. A było ich idealnie osiem. To one stworzyły pierwszego człowieka, ofiarując mu koronę oraz wieczny dostatek.
Przestało to wystarczać w momencie, w którym zaczęła doskwierać mu samotność. Stworzono człowieka łudząco podobnego, ale innego, a tego pierwszego zmieniono. Pierwszego człowieka w krainie nazwano kobietą, drugiego mężczyzną. Kochali się, mieli dzieci, byli szczęśliwi. Siedem kamieni stworzyło kolejnych ludzi, patrząc na ich wspaniałe oraz gorsze chwile.
Rubin stworzył swojego człowieka. Był najpiękniejszy. Podobny do tych wyidealizowanych rzeźb, które wznosił lud Tanzanitu. Był idealny. Każdy inny człowiek go pożądał. Zakochali się w nim tak bardzo, że oskarżano go o czarną magię. Kradł serca kobiet i mężczyzn. Miał władzę.
Wtedy duchy wprowadziły podział. Osiem królestw. Każde ze swoimi prawami, brak wojen, rozwiązywanie konfliktów poprzez rozmowę. Ośmiu władców, którzy spotykali się regularnie. Lecz Rubin tak naprawdę zawsze był wykluczony. Reszta króli zaczęła się bać, gdy ludzie ich królestw odchodzili do Rubinu, mieszkając w jego mrocznej, czarno-czerwonej, niebywale pięknej krainie, gdzie rosły cudowne, czarne róże.
Od tamtego momentu minęły setki lat, a osiem królestw dalej istniało, przeżywając lata swojej świetności. Poszerzali horyzonty, poznawali ogromny świat, czerpali wiedzę z obserwacji, tworzyli sztukę. Wszystko było idealne. Życie było rajem.
Wtedy przyszła śmierć. Duch Rubinu rzucił klątwę na wszystkich ludzi. Stali się śmiertelni, słabi, nie mieli kontroli. Ich zegary powoli tykały, zmieniając z czasem ich ciała oraz punkt widzenia świata. Zaczęli liczyć czas — sekundy, minuty, godziny, dni, miesiące, lata. Spisywali wszystko, by później tego nie stracić. Zmieniali władców, opłakując poprzednich i klaszcząc kolejnym. Rodzili więcej dzieci, wszak było dla nich mnóstwo miejsca na świecie. Potrzebowali kolejnych pokoleń.
Reszta duchów znienawidziła Rubin. Odebrał im wieczne szczęście. Ten jednak upierał się, że dopiero dał im wieczne szczęście. Poznali smak bólu, znaczną doceniać każdą dobrą chwilę. Tworzyć marzenia, spełniać je i budować swoje dziedzictwo. Miał rację. Tylko z tego powodu nie został zniszczony.
Minęły tysiące lat i ludzie oswoili się z takim biegiem wydarzeń. Dlatego po stracie ostatniego króla Szafiru wiedzieli co robić. Płakali na pogrzebie, wychwalając go. W pierwszym rzędzie siedział jego syn — Han Jisung — on płakał najgłośniej. Jego koronacja została przyspieszona przez cholerną grypę, z którą zawsze królestwo Szafiru walczyło podczas srogiej zimy.
Koronacja miała mieć miejsce w święto narodowe Szafiru — tamtego dnia, tysiące lat temu, stworzono pierwszego człowieka. Cała kraina się radowała, a obwieszczenie nowego króla prowadziło jedynie do długiego maratonu hucznego świętowania. Żałoba minęła, nawet jeśli myśl o odejściu tak wspaniałego władcy ściskała serce, przełknęli to i oklaskiwali nowego króla, który uśmiechał się lekko, machając poddanym.
Ludzie widzieli go jako idealnego kandydata na tron królestwa Szafiru. Poza samym faktem, że był synem zmarłego już króla, posiadał także szereg wspaniałych cech oraz zawsze pięknie się prezentował. Był mądry, chociaż królowi Tanzanitu nie dorównywał do pięt, uprzejmy — nawet jeśli nie miał złotego serca króla Lapisu Lazuli, wykazywał się ogromną szczerością, otwartością, skromnością, a za dziecka był bardzo nieśmiały (co niekoniecznie się zmieniło, lecz przed poddanymi musiał udawać pewność siebie, by czuli się oni bezpieczni). Wisienką na torcie była jego przyjemna dla oka uroda. Duże, świecące oczy, uśmiech w kształcie serca, pieprzyk na policzku oraz te charakterystyczne wiewiórcze policzki, które tak kochał wydymać w dzieciństwie, przypominając tym najprawdziwszego gryzonia. Zawsze ubrany był schludnie — krawcowe szyły garnitury idealne dla jego smukłej sylwetki. Drobne ciało, dosyć niski wzrost, wąska talia — często nazywana przez krawcowe kobiecą — to były atuty jego ciała. Zawsze wydawał się mały i bezbronny, ale za to był niesamowicie szybki oraz zwinny, co niejednokrotnie pokazywał na treningach do szkolenia rycerskiego, które jako książę, musiał przejść i zdać. Może nie miał wielkiej siły tysiąca wojowników, ale szybko myślał oraz poruszał się prędko jak cień, by przeciwnicy mogli go dorwać przez złapaniem ogromnej zadyszki. O ile w ogóle umieli go złapać.
CZYTASZ
ruby thorn||minsung
Fanfiction„Mówią, że nie można ci ufać, Rubinie. To prawda?" Po śmierci poprzedniego władcy, tron królestwa szafiru objął Han Jisung. Młody chłopak idealnie wpasowywał się w to, co mówili o szafirowych ludziach - był nieśmiały, szczery, spokojny i wierny. Z t...