Dzień dobry, Najmilsi.
Kłaniam się po, się zdaje, roku od wrzucenia tutaj czegokolwiek konstruktywnego i witam ponownie w moich literackich progach.
Spieszę przede wszystkim z wyjaśnieniem, dlaczego wstęp tym razem osobno, nie bezpośrednio przed rozdziałem, jak to u mnie bywa najczęściej - ano dlatego, że ten fik jest z tych, których klimatu nie chcę mącić moimi cokolwiek z reguły śmieszkowymi wywodami; chcę, żeby rozdziały zawierały sam tekst właściwy i tego się tu będę trzymać, podobnie jak przy "Częściach".
Tak więc dzisiaj tutaj.Odnośnie samego fanfika słów kilka:
Macie przed sobą bardzo osobliwą rzecz, jest to bowiem, owszem, fanfik, ale pierwszy taki w moim wykonaniu, bo zupełnie kanoniczny. Nie znajdziecie tutaj śmiesznych wstawek i komediowego klimatu. Narracja jest trzecioosobowa, ale obiera czasem stronę Deidary, czasem Sasoriego, tego drugiego chyba częściej.
Skąd taka zmiana i taki pomysł?
Stąd, że dotarło do mnie, że jak długo piszę, tak nigdy żaden kanon nie doszedł spod mojego pióra do godnego upublicznienia skutku, a to aż wstyd i hańba po takiej ilości pisarskich godzin i przyjemnego tonięcia w fandomie. A ja bardzo lubię kanoniczne fanfiki, więc tym bardziej żenada okrutna z mojej strony. Druga rzecz jest taka, że zateskniło mi się do oryginalnego klimatu po rewatchu części Shippka i aż mnie świeżbiły palce. A trzecia taka, że potrzeba mi było oderwania się od strefy komfortu, jaką jest komedia i głównie "Lalkarstwo", o które ciągle pytacie, i które kocham nade wszystko, ale niestety po gruntownym sprawdzeniu treści któregoś dnia tak mnie ubodły krindże i niespójności fabularne (oraz błędy językowe), że mi opadły ręce i postanowiłem nie pchać tamtego wozu dalej, póki nie będę mieć czasu gruntownie tego wyremontować tak, żeby się nadawało do czytania jednym ciągiem i nie powodowało u mnie z zażenowania nerwicy z pierdolcem.
A czas niestety nie nadchodzi, o czym dalej.
"Kurioza" traktują o relacji Sasoriego i Deidary, ale robią to w sposób szczególny - biorę na tapetę jej całokształt, od pierwszego momentu sam na sam, ich pierwszej misji, do samego końca, czyli nie napiszę, bo nie chcę rzucać spoilerem. Od deski do deski. Zabieram Was w literacką analizę słów, myśli i zachowań w tym specyficznym sposobie narracji, więc czytajcie proszę bardzo uważnie, bo przechodzi płynnie chwilami z oczu jednego do drugiego, ale zaznaczenie tego bardziej wyraźnie zepsułoby całe moje zabiegi. Ale ufam, że się połapiecie raczej. Cóż dalej - będą się pojawiać powtarzajace się konstrukcje i różne inne rzeczy, bo dużo manipuluję formą, żeby było ciekawiej i bardziej grało uczuciami spragnionego wrażeń, jak sądzę, Czytelnika.
Rozdziały planuję trzy lub cztery, zamysł zakładał napisanie i wrzucenie od razu całości, ale już na tym etapie wyszedł mi potwór na 40000 słów, więc ze względu na kapryśność mojej weny i egzystencji zdecydowałę się podzielić tę sztukę na mniejsze, ale częstsze rozdziały.
Mam nadzieję, że taka nowość Wam się spodoba, bo nie ukrywam, że chyba najlepiej mi wyszedł ten fik od lat.
Zostawiam się, w każdym razie, na Waszej łasce. Jak zwykle - zapraszam do dyskusji i krytyki.W tym momencie nadmienię, że koniec o fiku, więc niezainteresowanych bliżej moją egzystencją zapraszam do pierwszego rozdziału, dziękuję za cierpliwość i miłego czytania życzę. Cieszę się niezmiernie, że chce Wam się jeszcze do mnie wracać.
Kochani.
Ostatni rok jest czymś, o czym chcę zapomnieć. W zasadzie to półtorej. Pandemia zniszczyła mi życiowe plany, zabrała resztki zdrowia psychicznego, oszczędności i instynkt samozachowawczy. A jak już się trochę uspokoiło i życie moich bliskich przestało stać pod znakiem zapytania, to moje własne wsiadło do egzystencjalnej karuzeli i poczęło proces rozmontowywania wyrzygów po mojej osobie, które zostawiły stare problemy, lockdowny i generalnie covid. Nie będę udawać, że sobie radzę i pisać na siłę, bo to nie ma sensu, dlatego zapadła z mojej strony decyzja o czasowym wycofaniu się z wattpada i nie mydleniu Wam oczu jakimiś datami, w które może, a może nie wrócę. Nie jestem w stanie być w tej chwili słownym, jeśli chodzi o sztukę. Staram się głównie przetrwać kolejne dni, czasem idzie to gorzej, czasem lepiej, ale naprawdę borykam się z ogromną dysfunkcją nawet najprostszej motywacji do codziennych czynności, dlatego proszę o wyrozumiałość. Jestem w takim momencie życia, że mimo pracy na etat nie mam pieniędzy na terapię, która by mi mogła pomóc, wizja zapożyczenia się u kogoś powoduje u mnie stan jeszcze gorszy, mam problemy z najbliższymi dla mnie osobami i brak pomysłu i siły na to wszystko. Czuję, że nie mam nad niczym kontroli, wiecie. I chyba to jest w tym wszystkim najgorsze. Rozmazały mi się pojęcia, co jest dobre, a co złe, bo ludzie potrafią być gorsi, niż mi się wydawało przez tyle lat. A moja głupota i przeświadczenie o racjonalności postępowania sprzed niemal dekady ciągną się za mną jak fatum, bo dotkliwie odczuwam ich skutki. Po prostu coś we mnie pękło i przerosło mnie to wszystko, co dużo mówić. Uciekam do fanfików, kiedy mam tylko siłę i czas, ale to niestety nie wystarcza, chociaż dużo pomaga, dlatego właśnie możecie przeczytać "Kurioza". Były i są dla mnie czymś w rodzaju odciążenia myśli, swoistej terapii, która mi pomogła przelać tę niemoc w coś, co może się okaże konstruktywne. No i chyba wyszło. Mam nadzieję, że radzicie sobie w tym syfie lepiej ode mnie i wysyłam wyrazy wsparcia dla osób, które mają podobne zapaści przez ostatni czas.
Trzymajcie się ciepło.
I generalnie do Was wszystkich, którzy tu ze mną mimo przerw dalej jesteście - naprawdę nie umiem opisać wdzięczności, jaką odczuwam, bo może to brzmi jak kolejne kuriozum, ale momentami tylko ta myśl, że ktoś tu do mnie ciągle pisze i o mnie pyta i czeka mnie trzymały przy reszcie normalnych procesów myślowych.
Dziękuję Wam za cierpliwość raz jeszcze, mam nadzieję, że będę się kiedyś w stanie odwdzięczyć.No, to tyle.
Przesyłam wyrazy miłości, zapraszam na pierwszy rozdział.Do napisania w komentarzach.
CZYTASZ
Kurioza || SasoDei
FanfictionKrzesło szurnęło donośnie, minął czas odpowiedzi. Mechaniczne spojrzenie lalkarza prześledziło wstającego rozmówcę. Długie blond włosy zgarnięto niedbale z ramienia, przerzucono za kołnierz. Pijackie zgiełki nasiliły się w tle. - Gdzie idziesz? - Za...