Stukał długopisem o stół. Nienawidził czekania, co niewielu wiedziało, jako że nigdy nie pozwalał swoim emocjom wyjść na zewnątrz. Co do zasady wychodził z założenia, że wszystkie te minuty poświęcone wyczekiwaniu można było przeznaczyć na zrobienie czegoś pożytecznego. I bynajmniej nie miał na myśli wielkich rzeczy, jak na przykład nauka na przyszły sprawdzian.
Z chęcią w tamtym momencie po prostu przeczytałby kolejny rozdział e-książki, którą akurat czytał. Pech jednak sprawił, że jego telefon ukazywał w prawym górnym rogu, iż pozostało mu jedynie cztery procent baterii. W związku z tym nie mógł zaspokoić swoich myśli czytaniem czy chociażby muzyką.
Zauważył wyraźne niezadowolenie na twarzy mężczyzny, który siedział przy sąsiednim stoliku, tak więc przestał bawić się długopisem. Znajdowali się przed cukiernią na Senatorskiej, a więc w centrum Warszawy, gdzie zawsze było głośno i od groma ludzi. Nie rozumiał więc, dlaczego jeden dodatkowy dźwięk tak denerwował drugiego klienta, jednakże wolał się nie narażać i przeprosił, skinąwszy głową.
W pewnym momencie podeszła do niego kobieta ubrana w czarną koszulkę z logiem lokalu. Domyślił się nawet przyczyny — w końcu siedział przy jednym ze stolików już ponad dwadzieścia minut, czekając na swoją dziewczynę.
Helena napisała do niego wieczorem, że potrzebują się pilnie spotkać. Nie było dla niego zrozumiałe, dlaczego nie mogli tego zrobić dzień wcześniej, skoro mieszkali dosłownie dwie ulice od siebie, ale postanowił nie wchodzić w szczegóły. Być może dlatego, że w głębi serca liczył, że dziewczyna chciała po prostu spędzić czas z nim w taki sposób, jak na początku ich znajomości.
— W czymś mogę pomóc? — zapytała z uśmiechem kelnerka. — Czeka tu pan na kogoś?
Wytrzeszczył oczy, kiedy usłyszał słowo pan. Nie był przyzwyczajony do dorosłych określających go tym właśnie słowem. Dzieci? Jasne, przecież one na każdego już tak mówią? Ale żeby jeden dorosły go traktował jak drugiego?
Z drugiej strony nie powinien się temu dziwić. Miał już dziewiętnaście lat, był świeżo po tak zwanym „egzaminie dojrzałości", w związku z tym, z definicji, był osobą dorosłą. Czy tego chciał, czy nie.
Wydusił z siebie nerwowy śmiech i pomachał rękami we wszystkie strony świata, mówiąc:
— Nie, nie, wszystko w porządku. — Kobieta zauważyła to oczywiste kłamstwo, więc uniosła jedną z brwi. — To znaczy... tak, czekam na kogoś, ale poza tym wszystko jest okej.
— To się cieszę — odpowiedziała niezbyt przekonanym tonem. — Może chciałby pan zamówić dla pana i osoby towarzyszącej już coś teraz? W takim wypadku zamówienie byłoby już gotowe, kiedy osoba, na którą pan czeka, by przyszła.
Spojrzał na godzinę, a przy tym zauważył, że bateria już zdążyła spaść o jeden punkt procentowy. Zirytował się mocno, jednak nie z powodu głupiej baterii. Fakt faktem, przyszedł przed czasem aż dziesięć minut, ale to nie usprawiedliwia zachowania Heleny. Dziewczyna spóźniała się już kilkanaście minut. Prawdopodobnie nie byłby o to tak zły, gdyby chociaż napisała mu wyjaśnienie albo nawet zwykłe oznajmienie, że się najzwyczajniej w świecie spóźni. Natomiast tego nie zrobiła, przez co czuł się jak debil, nie wiedząc nawet, czy się jej doczeka.
— Wie pani co? — zaczął. — Poproszę dwa wafle belgijskie.
Kelnerka uśmiechnęła się i ręką zaprosiła chłopaka do środka, by mógł w spokoju zapłacić.
***
Razem ze swoją przyjaciółką Marianną chodziła bez żadnego celu po ulicach Warszawy. Cisza, którą dostawała po każdej wypowiedzi, lekko ją dobijała, ale nie była w stanie winić dziewczyny za takie zachowanie. Właśnie wracały z żoliborskiego cmentarza, gdzie rok wcześniej Marianna wylewała swoje łzy i gdzie leżało ciało jej bliskiego kolegi.
CZYTASZ
Zakochany
Short StoryArkadiusz, chłopak o wielkim sercu, zakochał się. Odradzam lekturę bez wcześniejszego przeczytania "Jesteś kochany" oraz "Czego sobie życzysz?".