Nie Zadzieraj z Wilkołakiem

14 2 0
                                    


 Starałem się nie krzywić, ale jedyne o czym marzyłem w tym momencie to wielki meteoryt, który uderzając, skróciłby moje cierpienia. Zamiast tego wysiliłem się na niemrawy uśmiech, który nie mógł wyjść szczególnie przekonująco.

- Pewnie. Z przyjemnością cię podwiozę. – Te słowa z trudem przeszły mi przez gardło. W myślach z kolei krzyczałem: „Dlaczego zawsze rujnujesz mi życie, ty chory pojebie?!"

Carlos odpowiedział szerokim uśmiechem, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo go nienawidziłem. A może wiedział, ale udawał?

Z Carlosem tak się sprawy miały; idealny pracownik, nigdy się nie spóźniał, przychodził w koszuli i spodniach zawsze idealnie wyprasowanych w kant. Okrągłe okulary w czarnej oprawce, które z początku wyglądały jak te Harrego Pottera sprawiły, że z początku go nie doceniłem. Myślałem sobie, pewnie miły z niego facet.

Otóż nie. Miłe to były szczeniaczki, nie on. Istny diabeł wcielony w niewysokiego mężczyznę, z przylizanymi włosami i hitlerowskim wąsem. W sumie, sam Hitler nie powstydziłby się takim potomkiem, bo Carlos mimo iż szefem nie był, całą firmę trzymał w garści. Miał haka na pracowników i wykorzystywał to jak mógł.

A co miał na mnie?

Nie jestem z tego dumny, od razu zaznaczę. Nie miałem pojęcia, że ta kobieta ma męża i że tym mężem jest właściciel firmy. Przypadkowy seks, przypadkowe spotkanie Carlosa tuż po, i już. Jestem w czarnej dupie. A teraz? Nie mogę mu niczego odmówić, bo jak to zrobię, Carlos nie zawaha się napomknąć szefowi o moim małym spotkaniu z jego żoną.

Wymacałem kluczyki przez spodnie i otworzyłem samochód, choć zanim wsiadłem rzuciłem mu spod byka złe spojrzenie. Nie zauważył.

- Wiesz Roger, mógłbyś tu trochę posprzątać. – Z wyrazem obrzydzenia na twarzy, dwoma palcami chwycił pojemnik po chińskim żarciu i przerzucił go na tylne siedzenie. Potem usadowił się wygodnie zapinając pas, jednak zamarł na widok brudnej skarpety na desce rozdzielczej. Ostentacyjnie zasymulował odruch wymiotny i zatkał nos.

– Jazda w takich warunkach wpływa negatywnie na moją aurę – oznajmił.

W dupie miałem jego aurę. Doskonale wiedziałem jaki z niego pedant, i choć zostawienie auta w takim stanie bolało, musiałem zrobić coś żeby nie chciał już ze mną jeździć. Ani ja, ani biedna Anastazja, mój ukochany samochód, nie zasłużyliśmy sobie niczym na wożenie tego gbura. Cóż, ja może nie byłem bez grzechu, ale Anastazja nie powinna cierpieć z tego powodu.

Z czułością pogłaskałem kierownicę.

- Ach tak. Posprzątam kiedyś. Jak nie zapomnę – Uruchomiłem silnik, i w tym samym momencie Carlos kichnął.

- Na zdrowie. - Obyś zdechł.

Carlos znowu kichnął i zaraz spojrzał na mnie z ukosa, a jego spojrzenie zdradzało podejrzliwość. Podrapał się po ręku.

- Trzymałeś tu jakieś koty?

- Ja? Nie wiem, może – Na razie kot ciotki siedział cicho za siedzeniami, nawet nie miauknął. Moja ciocia miała pięć kotów, ale tylko Pulpeta udało mi się zwabić do samochodu na ten jeden dzień. Pozostałej czwórki nie udało mi się przekupić żadną szynką. Ciotka karmiła je zdecydowanie zbyt dobrze. – Ach tak, ostatnio musiałem zawieść kota mojej cioci do weterynarza.

- Jestem uczulony na koty. Apsik! – Czy mi się wydawało czy w tym kichnięciu pobrzmiewała nuta urazy?

- Przykro mi, nie wiedziałem. Silna ta alergia?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 04, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Nie Zadzieraj z WilkołakiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz