4 lipca
Był wyjątkowo chłodny wieczór, temperatura na dworze wynosiła 13°C. Powoli sie sciemnialo, a przedtem blekitne niebo pokryły gęste ciemno szare chmury. Siedzacy na balkonie chlopak zdial sluchawki i wstal z plastikowego krzesla, po jakiejs chwili wrucil tym razem w granatowej bluzie z kapturem. Chłopak poprawił czarne włosy po czym zalozyl sluchawki i usiadł na krzesle podkulajac nogi pod szyje. Zerwał soe mocny wiatr który wiał chlopakowi w oczy co sklonilo go do założenia kaptura i polozeniw głowy miedzy kolana. Siedział tak przez dluzszy czas nucac coś pod nosem i dawał wrażenie zamyslonego.
-wychodze!- z przedpokoju dobiegal kobiecy głos który wybudzul chlopaka że snu na jawie.
-no nie - chrzaknal wpół sarkastycznie Chłopak nie dając wrażenia zainteresowanego faktem że jego mama wychodzi z domu na nocna zmisne w szpitalu i pewnie nie wroci do jutra. Chlopak który zresztą na imię miał maciek kręcił się triche na uginajacym się pod ciężarem nastoletniego ciała krześle po czym wrócił do pokoju i położył się na łóżku. Miał teraz cały dom dla siebie i w sumie nie bardzo woedzial jak wykorzystać ten przywilej. Maciek siadajac na lozku wyjmowalz szuflady notes. Tak jak na balkonie i reszcie miejsc wymagających siedzenia podkulil kolana pod brodę. patrzyl na porysowane biurko i wskazującym palcem zeskrobywal resztki zaschnietej farby pozostawione na biurku. Na dworze mozna bylo usłyszeć wycie syren policyjnych i pogotowia. Maciek wyjzal za okno czego od razu pozalowal bo oslepily go czerwono niebieskie światła, jednak ciekawość, zamieszka niepokoju i niemożliwe do wytrzymania krzyki skłoniły go do zalozenia wyblaklych czarnych trampek i skorzanej kurtki po ojcu. Po paru minutach szukania kluczy chłopak opuścił dom i poszedł przywitać stróżów prawa.
-dziendobry panie wladzo- powoedzial z wydawana dojrzaloscia- uslyszalem wycie syren i stwierdzilem ze zejde- ciagnal
-tak, tak niestety doszlo do zderzenia samochodu z drzewem nie ma śmiertelnych ofiar ale nastoletni chłopak i jego matka sa mocno ranni- odpowoedzil zaskakująco niskim głosem policjant lekko uśmiechając się z uprzejmości.
Jakis inny policjant zawołał go i jego rozmówca zniknął mu z pola widzenia. Maciej kręcił się troche wokół miejsca zdarzenia przeglądając się z ciekawoscia chcąc dojrzeć ofiary i rozbity samochód. Fakt że nie rozbił się jakiś statszy mężczyzna albo bezdzietna kobieta po 40 trochę to zdziwił bo w jego okolicy nigdy nie spotkał nikogo w swoim woeku. Maciej jego matka i ciemno-szary chomik kręcąc się bezustannie w małym kołowrotku mieszkali w nie duzym ale bardzo przyjemnym i przytulnym mieszkaniu w jednej z zaniedbanych kamienic. Jednym z plusów byla mozliwosc wychodzenia na dach i wyciągnie z kieszeni paczki winstonow.