Czasami życie potrafi nam tak dokopać aż nam się wszystkiego odechciewa. Czarne barwy wchodzą na pierwszy plan.Zaczynamy postrzegać świat w czarno białych barwach. Słowa bolące niczym sztylety w sercu.Czyny niczym burza na morzu. Wydarzenia które powinny się nie wydarzyć. Słowa które nie powinny być wypowiedziane. Osoby które nie powinny pojawić się w naszym życiu. Ciemność nabiera nad nami władzę. Czujemy się puści w środku. A życie i jakie kol wiek czyny nie mają już sensu. Tak właśnie czuła się ona. Osoba którą spotkało wiele złego ale jest silniejsza niż można by było przewidywać. Ale jest ona jak tykająca bomba, która kiedyś wybuchnie i przyniesie wiele złego. Można myśleć, że to zwykła błahostka. Mało ważna osoba. Zwykle postrzegana jak powietrze. Niewidzialna ale obecna która przeżyła wiele.Imię jej było Rosalinda. Zwykła dziewczyna. Taka właśnie wydawała się na pierwszy rzut oka. Pewnego słonecznego dnia gdy Ros miała 7 lat siedziała sobie w pokoju i bawiła się swoją lalką Louis tak się nazywała. Dziewczynka usłyszała swoje imię i wołająca ją matkę.Wysoką brunetkę o pięknych czekoladowych oczach. Mała blondynka o oczach jak węgielki usłyszała nawoływania brunetki i pospiesznie pobiegła do jej sypialni. Mama Ros siedziała na łóżku i rozmawiała z jej bratem Fabianem. Dziewczynka podbiegła do swojego wujka. Brunetka zaproponowała swojemu bratu żeby zabrał swoją siostrzenice na spacer. Oczywiście się zgodził. Czemu miał by odmówić? To nie miało by sensu prawda? Matka blondynki gdyby wiedziała nigdy by tego nie zaproponowała. Fabian wziął małą Ros na ręce i pokierował się w stronę drzwi wejściowych domu. Zapiął dziewczynkę w fotelik i sam usiadł na miejscu kierowcy. Ros cieszyła się,że nie musi siedzieć w domu tylko pojedzie gdzieś z wujkiem. Mężczyzna odpalił samochód i wjechał na główną ulice. Dziewczynka myślała, że jadą do parku ale jak zauważyła, że minęli właśnie park zaczęła zadawać pytania. Wjechali w polną drogę. Widać w oddali było tylko las.Zapytała gdzie jadą. On nie odpowiedział. Wreszcie samochód się zatrzymał.On wyskoczył jak oparzony z samochodu i odpiął blondynkę. Złapał ją za rączkę i pokierowali się w las. Ona się zdziwiła. A on miał plan. Który chciał zrealizować od dawna a teraz była do tego idealna okazja. Teraz gdy jego siostra pozwoliła mu zabrać Ros na spacer od razu miał pomysł. Chciał jej. Pragną jej. I właśnie chciał to zrobić chciał ją poczuć teraz i tu. I właśnie w tej chwili jej przyszłe życie było w szwanku. Zrobił to po prostu ją zgwałcił i to bez skrupułów. Zostawił ją tak w kałuży krwi. W lesie. Samą . Mała dziewczynka widziała tylko oddalający samochód. Płakała głośno ale nikt jej nie usłyszał. Przeniosła się do krainy morfeusza bo była tak zmęczona długim łkaniem. Gdy się obudziła usłyszała tylko dźwięk łamanych gałęzi i zobaczyła jakiegoś mężczyznę. On zobaczywszy mała blondynkę całą we krwi przeraził się i wyciągną do niej swoją dłoń. Ona nie pewnie ją złapała.Wziął on ją na ręce i zaniósł do swojego samochodu. Zapiął ją pasem i zapytał jak ma na imię. Ona spojrzała na niego wielkimi wystraszonymi oczami i powiedziała cicho Ros Maklein. On tylko przytakną i odpalił samochód a cele jego podróży był komisariat policji. Gdy dotarli na miejsce odpiął ja i zaniósł na komisariat. Zgłosił co się wydarzyło i po nie całej godzinie matka dziewczynki było już na miejscu. Od tego momentu ona zmieniła się nie do poznania.
I tak oto zaczynamy pierwszym rozdziałem. Mam nadzieje,że się spodoba :).
CZYTASZ
Świat bez barw.
Romance"Zauważyłem, że nawet ludzie którzy twierdzą iż wszystko jest przesądzone i nic nie możemy zmienić, patrzą na boki zanim przejdą przez drogę. " ~ Stephen Hawking