"Jednego dnia sprawiasz, że czuję się jak książę, najważniejszy na świecie, by w kolejne dni wbijać mi powoli nóż w serce. Tuszujesz swoje czyny uczuciem, jednak nie potrafisz się do niego przyznać. Ranią Cię me łzy, chcesz pomagać, ale one są spowodowane Twoimi czynami, dzięki Tobie one powstały. Zataczamy błędne koło, które boli tak cholernie, lecz nie potrafię przestać, bo przepadłam w tym bezwzględnym zakochaniu. Wiem, że kochasz innego, nieważne co on zawsze będzie najważniejszy, ale proszę, daj mi się jeszcze trochę połudzić, że znaczę dla Ciebie więcej niż tylko kilka marnych słów wysłanych w wiadomości..."
Zapisałem to w swoim notatniku, gdyż wiem, że on potrafi przeglądać moje rzeczy. Myśli, że ja o tym nie wiem, ale wiem o wszystkim doskonale. Stephan chcę mnie kontrolować, mieć dla siebie, wiem, że to jest toksyczne, lecz nie potrafię przestać, kocham go, wybaczę mu wszystko. Dalej wierzę, że on się zmieni. Jest możliwość, że jeśli to przeczyta to może się zreflektuje i powróci mój dawny Stephi, kochany, czuły i taki co mi ufał, bo ten co jest teraz, czyli szorstki, nie ufny i pretensjonalny Stephan nie jest moim Stephanem, to już nie on.
Zwierzyłem się Markusowi raz z tego jak mój chłopak zaczął się ostatnio zachowywać, ten nie mógł uwierzyć, w to co słyszy, ponieważ Leyhe przy ludziach kryje się z tym wszystkim. Kazał mi się natychmiast od niego odsunąć, zerwać z nim, odizolować się, bo z tego nic dobrego nie będzie. Lecz on nie wie, że to nie takie łatwe odizolować się od osoby, którą się kocha, która po każdej kłótni, po każdym wybuchu przeprasza i błaga na kolanach bym został, która zapewnia mnie cały czas, że robi wszystko dla mojego dobra i mnie kocha najmocniej na świecie. Zapewniał mnie, że nie pozwoli by ktoś mnie skrzywdził i poniekąd dotrzymał obietnicy, bo bronił mnie przed światem zewnętrznym nawet za bardzo, a w tym czasie niszczył mnie od środka.
Kilka dni później mój partner wrócił z jednego, z swoich wyjazdów, chociaż nigdy nie mówił gdzie jeździ. Po tym jak zauważyłem, że mój partner przeczytał to co napisałem zrobił się jakiś dziwny, wiedziałem, że coś jest nie tak, ale nie sądziłem, że aż tak...
Pewnej nocy zrzucił ze mnie kołdrę i kazał wstawać. Widziałem jego powiększone źrenice i przerażający uśmiech na jego twarzy, coś musiał wziąć. Bałem się go, wykonywałem wszystko o co mnie poprosił. Tak więc skończyłem o 1 w nocy kopiąc dużą dziurę w ziemii w ogrodzie. Nie wiedziałem po co ja to robię, ale on nie dawał mi odpocząć, nie mogłem przestać. Po mniej więcej dwóch godzinach wiedziałem już po co kopałem taki duży dół, zorientowałem się dopiero gdy Stephen wyciągnął nóż i przybliżył się do mnie. Kopałem sobie grób. Z przerażeniem w oczach spojrzałem na tego potwora, to już nie był ani mój Stephen, ani ogółem on, to był bezlitosny potwór.
- Jak nie będziesz miał mnie to nie będzie Cię miał nikt. Jesteś mój, tylko mój - wyszeptał mi do ucha i wbił mi nóż prosto w serce.
Nie krzyczałem, wiedziałem, że to już nic nie da. Umrę w miłości do niego, ślepej miłości i naiwnej nadziei, że on się zmieni. Co prawda zmienił się, ale tylko na gorsze. Ostatnie co widziałem to jak oblizał nóż z mojej krwi, pchnął mnie do dziury i sam wbił sobie ten nóż.
"na zawsze razem" powiedział i ja powtórzyłem w nadziei, że może jednak w zaświatach będzie wreszcie sobą, taki jak był wcześniej, a nadzieja podobno umiera ostatnia.
----------------------
Dziwnie tak znowu coś tutaj wstawiać, ale postaram się częściej, miłej nocy czy dnia ❤️ - Olga