Dear Santa Claus

1.5K 172 311
                                    

Dear Santa Claus

Otulił się mocniej starą, dziurawą kurtką, jednocześnie naciągając jej rękawy na zmarznięte dłonie. Przez panujący mróz jego kończyny były odmrożone i ledwo chodził, jednak za wszelką cenę musiał znaleźć się w bezpiecznym, ciepłym miejscu. Jeśli poddałby się i usiadł na ławce, najprawdopodobniej skończyłby z amputowanymi nogami, czego naprawdę nie chciał. Nie poradziłby sobie bez kończyn na ulicy — już teraz, podczas najzimniejszej zimy, nie był w stanie znaleźć sobie odpowiedniego schronienia i o siebie zadbać.

Zacisnął mocniej oczy, kiedy zawiał silniejszy wiatr, a kolejne płatki śniegu uderzyły w jego zaczerwienioną twarz. Jego oczy były wypełnione łzami — sam nie wiedział, czy od zimna czy od wypełniającego go smutku — natomiast każdy mięsień w zdrętwiałym ciele powoli odmawiał mu posłuszeństwa. Nie miał na sobie zimowych butów, tylko letnie vansy, przez co ledwo utrzymywał równowagę na śliskim chodniku.

Powoli dochodził do świątecznego jarmarku przy głównej ulicy Doncaster. Przechodzący obok niego ludzie albo go ignorowali, albo krzywili się z powodu jego nieprzyjemnego zapachu bądź obskurnego wyglądu. Musiał wyglądać komicznie z brudną, dziurawą kurtką, szarymi, przemoczonymi spodniami dresowymi, zwykłymi butami i na dodatek czapką z urwanym pomponem. Plecak miał zawieszony na brzuchu, ponieważ nie chciał narazić się na czyjś podły, świąteczny uczynek w postaci kradzieży. Poza tym zawartość plecaka była wszystkim, co miał, więc nie mógł sobie pozwolić na jego stratę.

Głównym celem było znalezienie ciepłego kąta. Chociaż nawet nie o to chodziło — pragnął znaleźć się w miejscu, w którym nie będzie tak przeraźliwie wiało. Miał ze sobą cienki koc, jedną bułkę i koszulkę, więc był w pełni wyposażony. Wystarczyły mu jedynie cztery ściany.

Pomyślał, że mógłby pójść do okolicznego tunelu, jednak za bardzo się bał. Miał dopiero dwadzieścia trzy lata i był bezdomny, więc stałby się łatwym celem dla okolicznych kiboli. Ostatnim, czego potrzebował było podbite oko i złamany nos. Chociaż może ktoś by zadzwonił po karetkę i tę jedną nos spędziłby w łóżku, w pełni umyty, nakarmiony i przebrany?

Rozejrzał się dookoła. Świąteczny jarmark był naprawdę piękny — wszędzie znajdowały się kolorowe ozdoby, w tle grała piękna muzyka, a co pół kroku znajdowały się stoiska z małymi upominkami i słodyczami, przez które poczuł jeszcze silniejszy głód.

— Przepraszam — mruknął do staruszki, która uśmiechała się do wszystkich wesoło. — Wie pani, gdzie mógłbym... Jakiś przytułek lub bezpieczne miejsce?

Kobieta spojrzała na niego nieodgadnionym wzrokiem. Spiął się, czując, jak dokładnie go analizowała. Każdy tak robił, ponieważ wszyscy lubili oceniać. Większość społeczeństwa miała go za ćpuna i kryminalistę przez to, że wylądował na ulicy, gdy tak naprawdę nikt nie znał jego historii.

Staruszka sięgnęła po babeczkę, która znajdowała się przy jej stoisku, po czym podała mu ją z uśmiechem.

— Wiesz, gdzie jest kościół? — Kiwnął delikatnie głową, przyjmując wypiek. — Siedzi tam Święty Mikołaj. Napisz do niego list i poczekaj chwilę na odpowiedź. Jestem pewna, że pomoże ci coś znaleźć.

— Dziękuję — mruknął, po czym na jego twarzy pojawił się bardzo mały uśmiech, który tak właściwie był jedynie uniesieniem kącików warg.

Odszedł, uważając, by się nie przewrócić, a następnie z utęsknieniem wgryzł się w babeczkę. Był tym typem, któremu naprawdę trudno było prosić innych ludzi o jedzenie, więc przez większość czasu głodował. Ostatni raz jadł dwa dni temu i była to jedynie zupa z baru, którą dostał dlatego, że się nie sprzedała, a młody sprzedawca poczuł litość.

Dear Santa Claus | larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz