Bardzo Magiczne Święta

1.4K 122 11
                                    

/Mam nadzieję, że wasze Święta też są magiczne ❤️
Wesołych świąt!
~Suzy Sawyer/

-Potter.
Harry podskoczył, a jego peleryna, która miała go ukryć przed pilnującymi korytarzy profesorami, zsunęła się z niego i upadła na kamienną podłogę.
-Yyyy... Dobry wieczór, Profesorze? - chłopak odwrócił się w stronę Snape'a, który stał za nim ze skrzyżowanymi na piersi ramionami. Miał zmarszczki czoło i twardy wzrok, który wlepiał w Gryfona z wyraźną dezaprobatą.
-Zdecydowanie był dobry. Do teraz. Zdajesz sobie sprawę, że jesteś jedynym uczniem w tej szkole, który posiada taką pelerynę? Może i ukrywa cię przed wzrokiem, ale zdecydowanie nie ucisza twoich kroków.
Złoty Chłopiec zarumienił się zawstydzony, zapomniał rzucić na siebie zaklęcie uciszające, a nie mógł tej nocy spać. Za każdym razem jak zamykał oczy, jego głowę nawiedzały ponure rozmyślania i żal, który nasilał się o tej porze roku.
-Przepraszam, Profesorze. To się więcej nie powtórzy.
Nie miał ochoty na dyskusje z Nietoperzem, to nie był dzień na to. Miał ochotę jedynie tak się zmęczyć, by zasnąć i nie być już dręczonym przez te cholerne myśli. Najlepiej także przespać całe Święta i Nowy Rok i obudzić się, gdy wrócą zajęcia. Był sam, w tym roku nawet Weasleyowie nie byli w stanie przekonać Dumbledora, by pozwolił mu pojechać do nich na Święta, gdy rozwścieczeni Śmierciożercy nadal polowali na niego, by zemścić się za swojego Pana. O powrocie na Privet Drive nie było mowy, nie był tam mile widziany, sam zresztą też nie miał ochoty być skrzatem domowym dla swojej rodziny.
No i jeszcze on. Severus Snape. Postrach korytarzów Hogwartu, który za punkt honoru wziął sobie zabranie mu resztek rzeczy, które sprawiają mu jakąkolwiek radość z życia.
A on od dłuższego czasu zaczynał widzieć w nim więcej niż by chciał.
Zazwyczaj ucznia przeraża fakt, że zaczyna widzieć swojego nauczyciela jako człowieka, który ma życie poza wbijaniem wiedzy do głów uczniów. Gorzej się dzieje, gdy zaczyna cię ten nauczyciel interesować. Ale najwyższy poziom przerażenia osiągasz, gdy zdajesz sobie sprawę, że zauroczyłeś się w swoim własnym profesorze.
I musisz to ukrywać przed wszystkimi wokół, nawet przed najbliższymi przyjaciółmi.
No i kolejny gwóźdź do trumny - nauczyciel o którym mowa nienawidzi cię całym sercem. Więc jedyne co możesz robić to ukradkiem posyłać mu spojrzenia, gdy nikt nie widzi i starać się jak możesz na zajęciach. I Harry się starał, żeby chociaż usłyszeć pomruk aprobaty. A teraz wpadł snując się po korytarzach po ciszy nocnej, dzień przez rozpoczęciem przerwy świątecznej.
-Więcej się nie powtórzy, tak? - uniesione wysoko brwi Mistrza Eliksirów mówiły jasno, że nie wierzy w słowa chłopaka - Może i się nie powtórzy. Z tego co wiem, będziesz tu przez całą przerwę świąteczną. Dobrze się składa, że otrzymasz ode mnie specjalny szlaban w prezencie.
Harry przełknął ciężko ślinę, słowa starszego czarodzieja brzmiały dwuznacznie, czasem gdy miał dobrą noc tak rozpoczynały się jego senne fantazje o nauczycielu.
-Słucham...?-zapytał cicho, co jak na siedemnastoletniego młodzieńca wybrzmiało w zbyt wysokiej tonacji.
-To mam nadzieję, że teraz posłuchasz. I to uważnie. Szlaban. Codziennie przez całą przerwę świąteczną. Nauczę cię szacunku do zasad. Może i pokonałeś Czarnego Pana, ale nie oznacza to, że będziesz specjalnie traktowany. Wciąż pozostał ci semestr w tej szkole.
Harry zadrżał, gdy usłyszał o bitwie, w której pokonał Voldemorta. Stało się to w poprzednie wakacje. Śmierciożercy zaatakowali w przeddzień jego siedemnastych urodzin. Zginęło wielu jego kolegów, ale ogólna radość z wygranej sprawiła, że ofiary nie były tak bardzo opłakiwane jak powinny. Tylko Harry w nocy widział ich martwe twarze. I czuł się winny, że przeżył.
Snape zauważył reakcję chłopaka, a jego wyraz twarzy nieco zelżał, ale nie miał zamiaru odpuścić i zacząć głaskać go po głowie jak robiło to całe otoczenie. Przez taka pobłażliwość chłopak jedynie może się rozbestwić.
Nie miał ochoty spędzać z Gryfonem tyle czasu, ale wiedział, że jeśli on nie przeprowadzi szlabanu, nikt inny odpowiednio do sprawy nie podejdzie.
-Pojutrze wybieram się do Zakazanego Lasu. Miałem iść sam, ale dobrze się składa, pójdziesz ze mną jako asystent. Może w końcu czegoś się nauczysz, gdy odmrozisz sobie czubek nosa.
Harry nie chciał pokazać po sobie jak przerażony, a zarazem podekscytowany jest na myśl o spędzeniu czasu sam na sam z mężczyzną. Miał w końcu szansę go do siebie przekonać.
I tak właśnie następnego dnia, gdy uczniowie już pojechali do domów, w ramach pierwszego dnia szlabanu musiał umyć całą klasę Snape'a bez pomocy magii. Mężczyzna w tym czasie oceniał wypracowania i co jakiś czas prychał rozbawiony ich zawartością, przekreślając i zapewne pisząc ostre komentarze na temat braku wiedzy i marnowania pergaminu.
Harry pozwolił sobie na lekki uśmiech, gdy wiedział, że wzrok Mistrza Eliksirów go nie dosięgnie.
-Jutro o świcie stawisz się przy chacie Hagrida. Lepiej dobrze się przygotuj. Spędzimy na mrozie sporo godzin i pewnie wrócimy dopiero po zmroku. I zachowuj się, bo inaczej rzucę cię jako pożywkę dla żyjących w lesie bestii, rozumiemy się?
Chłopak jedynie przytaknął i pożegnał szybko profesora.
Niestety z podekscytowania zasnął zbyt późno i zaspał. Zerwał się z łóżka i narzucił na siebie pierwsze lepsze szaty. Biegł ile sił w nogach, by jak najszybciej dotrzeć na miejsce. Snape stał już tam z wyraźnym grymasem na twarzy, gdy chłopak się zbliżył na dwa metry, odwrócił się plecami i rzucił jedynie:
-Spóźniłeś się. Ruszamy, nie ma czasu.
Więc ruszył, próbując złapać powietrze. Gdy biegł nie czuł tego szczypiącego mrozu, jednak teraz, gdy tempo było wolniejsze odczuł jedno: nie zabrał ani czapki, ani rękawiczek.
Wsunął więc ręce do kieszeni.
Szli przez kilka godzin, nie rozmawiali, ale Harry'emu nie przeszkadzała cisza, wystarczyło mu to, że mógł obserwować mężczyznę do woli. Tylko mróz zaczął mu nieco doskwierać.
-Czego właściwie szukamy? - zapytał niby od niechcenia.
Snape odwrócił się w jego stronę i zmierzył go wzrokiem.
-Roślina, której szukamy wyrasta jedynie raz w roku, rozkwita po zmroku i obumiera równo o północy. Dzisiaj Wigilia, więc to jest jedyny dzień, by ją zdobyć.
-Czemu służy ta roślina?
-Jest to silne lekarstwo, można dzięki niej stworzyć eliksir leczący ogrom schorzeń, nawet niektóre choroby czy rany, które są śmiertelne. Dodatkowo kwiat tej rośliny pozwala kilka dni pozbyć się uczucia głodu i pragnienia, jest to także silny afrodyzjak, jednakże nie jest to magiczny afrodyzjak.
Gryfon zarumienił się obficie i schował twarz w szaliku.
Znów między nimi zapadła cisza. Zaczął zapadać powoli zmrok, a oni byli już bardzo daleko od Hogwartu. Harry zastanawiał się czy ich wyprawa jest bezpieczna. Las po zachodzie słońca był bardzo niebezpieczny, mieli co prawda różdżki i dość wiedzy, by się obronić, ale nadal było to niebezpieczne.
W końcu zatrzymali się, od pół godziny musieli iść posiłkując się Lumos, Harry ze swoją wrodzoną niezdarnością kilka razy prawie się przewrócił, ale utrzymał pion i nie upokorzył się przed Severusem, który pewnie już uważał go za obraz nędzy i nieszczęścia. Dodatkowo zaczął dość obficie sypać śnieg, a Harry zdał sobie sprawę, że nie ma ze sobą żadnego prowiantu.
-Stój!-zatrzymał się gwałtownie, gdy usłyszał rozkazujący ton mężczyzny, spojrzał pod nogi i dostrzegł piękną złotą roślinę, która nieomal rozdeptał. Odsunął się w tył i przyjrzał się dokładniej lekko błyszczącym płatkom kwiatu. Snape podał mu spory słój wypełniony ziemią i ostrożnie zabrał się za wykopywanie rośliny.
-Czemu jej po prostu nie wytniemy?-spytał młodzieniec.
-Chcemy z Profesor Sprout spróbować wychodować tą roślinę w magicznych warunkach. Ciężko ją znaleźć i do tej pory każda moja wyprawa kończyła się fiaskiem. Rośliny nie widziano od około trzydziestu lat.
Harry patrzył zafascynowany jak sprawnym ruchem Severus wykopał roślinę i młody Potter otworzył słój, podając mu go. Schowali ją i Snape wypowiedział kilka zaklęć, by zatrzymać ją w czasie.
Gdy tylko zamknęli słój i pomniejszyli go, zerwał się tak silny wiatr, że Harry niemal się przewrócił. Śnieżyca przybierała na sile z minuty na minutę, a mróz szczypał ich po twarzach.
-Cholera! - usłyszał jak Mistrz Eliksirów klnie głośno.
Próbowali ruszyć, ale zdali sobie sprawę, że wyprawa może być zbyt ciężka, by poradzili sobie w takich warunkach.
-Musimy się zatrzymać i przeczekać śnieżycę! Nie damy rady dotrzeć, możemy łatwo się zgubić! - Snape przekrzyczał wiatr i chwycił ramię chłopaka zatrzymując go.
-Gdzie mamy się zatrzymać?! - odkrzyknął chłopak. Rozejrzeli się, mrużąc oczy, Harry dostrzegł spore drzewo iglaste, którego gałęzie mogły stworzyć chociaż odrobinę schronienia. Pociągnął w jego stronę mężczyznę i wkrótce wiatr przestał im aż tak dokuczać. Odetchnęli z ulgą.
-Transmutujmy jakąś gałąź w namiot, kilka zaklęć i będzie to bardziej bezpieczne i przede wszystkim ciepłe miejsce. Czemu nie ubrałeś się odpowiednio? - Harry spuścił wzrok na pytanie profesora.
-Długo nie mogłem zasnąć, przez co zaspałem... Nie chciałem się spóźnić - odpowiedział, na co Snape przytaknął.
Chwycił jedną z gałęzi, która leżała pod śniegiem i za pomocą magii już po chwili mogli się ogrzać w jasnym pomieszczeniu.
Harry odetchnął z ulgą czując jak jego skostniałe kończyny zaczęły powoli odmarzać.
Usiedli na wysłanym materiałem podłożu.
-Nie mamy jedzenia ani żadnego napoju, myślę jednak że śnieżyca skończy się do rana i jutro uda nam się wrócić do Hogwartu, dasz radę? - Harry poczuł ciepło w sercu. Mężczyzna brzmiał na zmartwionego, może i jedyną pobudką było to, że nie chciał ponieść konsekwencji, gdyby coś się Harry'emu stało, ale i tak było to dla chłopaka miłe uczucie.
-Tak, tak oczywiście, że dam sobie radę.
Znów zapadła między nimi cisza. Severus chyba czuł się nieco winny, że nie dotrą do Hogwartu przed porankiem i ominie ich świąteczne śniadanie, ponieważ zagadywał chłopaka co jakiś czas.
-Czemu prawie codziennie chodzisz nocami po korytarzach? Wiesz dobrze, że ma to swoje konsekwencje.
Harry zdziwiony uniósł wzrok. To była jego szansa, by zbliżyć się do Snape'a, musiał być szczery.
-Yyy... - westchnął w końcu - Nie mogę spać. Całe to szaleństwo z Voldemortem się skończyło, ale nadal moje życie jest zagrożone, bo nie wszyscy Śmierciożercy zostali złapani i zamknięci. Czuję się winny za każde oddane w bitwie życie i za to, że nie są te życia należycie opłakiwane. Są traktowane jak coś... Co powinno było się zakończyć. Część z nich to byli moi koledzy! Jak mam spojrzeć ich rodzicom w oczy, gdy oni stracili swoje dzieci, a ja nadal chodzę po tym świecie?!- nie zauważył nawet, że uniósł głos.
Snape milczał i pozwolił mu dokończyć wypowiedź. Harry jednak jeszcze nie skończył, jak zwykle z jego ust wypływało zbyt dużo informacji, które miały być tylko dla niego:
-Dodatkowo nienawidzi mnie Pan! A ja... Ja... -zamilkł zdając sobie sprawę, co właśnie prawie powiedział. Severus jednak dostrzegł strach w jego oczach gdy zamilkł i otworzył usta, jakby miał zamiar coś powiedzieć.
Nagle wstał i bez słowa wyszedł z namiotu wprost na szalejącą śnieżycę.
Gryfon siedział oddychając ciężko i ocierając z frustracją płynące po policzkach łzy. Genialne święta. Jak zwykle wszystko musi się walić, a teraz jeszcze będzie musiał najprawdopodobniej zrezygnować z Eliksirów, bo zostanie wyrzucony z zajęć. Snape wiedział. Nie był głupi i jego reakcja pokazała, że wie.
Nic tylko iść i rzucić się z Wieży Astronomicznej. Zaśmiał się gorzko i pociągnął nosem. Siedział tak przez dłuższy czas, gapiąc się na swoje ręce. Mistrz Eliksirów nie wracał, a on zaczął się martwić, gdy przypomniał sobie dlaczego musieli się ukryć w tym transmutowanym namiocie. Wstał i wyjrzał na zewnątrz, szybko uderzył w niego mroźny wiatr i sprawił, że aż się zatrząsł. Dostrzegł jednak Snape'a chodzącego w tę i z powrotem. Chciał go zawołać, ale ten dostrzegł go szybciej i ruszył w jego stronę.
-Oszalałeś?! Chowaj się do środka!-chwycil go za ramię i znaleźli się znów w cieple "pomieszczenia" - co ci strzeliło do gło...?
-Przepraszam! Ja naprawdę przepraszam! Nie chciałem żeby tak się stało, ja... Ja sam zrezygnuję z Eliksirów! Nie będzie mnie musiał Pan oglądać do końca szkoły, będę żył cicho jak mysz pod miotłą!-zdradzieckie łzy znów zalały zarumienione policzki chłopaka.
Severus obserwował chłopaka skołowany.
-Uspokój się, Po... Harry. Uspokój się - położył młodzieńcowi dłoń na ramieniu i wyczuł jak ten się trzęsie - Nikt nie będzie kończyć zajęć, uspokój się.
Chłopak jednak znów szykował się na potok słów, co starszy czarodziej dostrzegł.
Objął mocno chłopaka i pogłaskał jego plecy.
-Uspokój się już.
Harry spojrzał na mężczyznę zszokowany, pozwolił sobie jednak na bliskość jaką otrzymał.
-Już lepiej?
Chłopak przytaknął i pozwolił się posadzić. Siedzieli w ciszy przez dłuższą chwilę.
-Od kiedy?...- zapytał spokojnie Snape.
-Jakoś od końca poprzedniego roku zaczęło się to we mnie rodzić... Już wcześniej uznałem, że nie jestem zainteresowany dziewczynami...ale... Nie planowałem tego, naprawdę. I nie jest to żaden żart. Po bitwie byłem już pewien na sto procent i to było... ciężkie.
Severus pokiwał głową ze zrozumieniem, znów zapadła między nimi cisza. W końcu nieco niepewnie starszy czarodziej zbliżył się do chłopaka i objął go ramieniem.
Nie wiedział jak ma ubrać w słowa coś, co ukrywał skrzętnie w sobie od czasu bitwy, gdy dzięki dzieciakowi nie stracił tego dnia życia. Uznał, że nie powinien jednak okłamywać Harry'ego i ranić go. Chłopak już wystarczająco został zraniony w życiu.
-Wiesz Pot...Harry, nie zawsze takie związki się udają. Co prawda w naszym świecie nie jest to nic niecodziennego i nikt nie będzie bardzo oburzony, jednak do końca twojej edukacji nie powinniśmy się za bardzo obnosić, żeby nikt nie zarzucił nam nieczystych zagrań w kwestii twojej edukacji.
Harry zamrugał zszokowany i spojrzał w górę, z ogromnymi ze zdziwienia, oczami.
Otwierał i zamykał usta niczym ryba.
W końcu uśmiechnął się lekko i ukrył rumieniec w szaliku.
Siedzieli tak i milczeli razem przez kilka godzin. Harry zasnął na około dwie godziny. Został jednak delikatnie obudzony przez Mistrza Eliksirów.
-Przestało wiać. Powinniśmy ruszać, może jeszcze uda nam się dotrzeć na lunch.
Harry uśmiechnął się do profesora. Wyszli na zewnątrz, a ich namiot na powrót wrócił do swojej pierwotnej postaci.
Ruszyli w drogę ramię w ramię, a ich podróż mijała szybko i sprawnie, co jakiś czas śmiali się cicho rozmawiając na różne tematy. Gdy w końcu wyszli z lasu przy chacie Hagrida, słońce było już na niebie, a śnieg sięgał im niemal do połowy łydki.
-Wesołych Świąt, Profesorze.
-Wesołych Świąt, Harry. Możesz mówić mi po imieniu, oczywiście w odpowiednich warunkach.
Harry zaśmiał się i wyszczerzył zęby w stronę starszego.
-Wesołych Świąt, Severusie.
Snape odwzajemnił uśmiech, chociaż nie był on tak szeroki jak Harry'ego, chłopak wiedział, że jest szczery.
Czasami czas świąt potrafi być bardzo magiczny.

Bardzo Magiczne Święta /SNARRY/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz