Lekcja angielskiego minęła mi dosyć szybko. Po wyjściu z sali zeszłam na dół idąc długim korytarzem rozglądając się na boki w poszukiwaniu swojej szafki.
Byłoby to znacznie prostsze, gdyby nie grupka chłopaków stojących tuż przy numerku 207 – który również wyryty został na moim kluczyku. Sprawnym krokiem podeszłam do dość wysokiego chłopaka, który plecami stał oparty właśnie o moją szafkę.
- Mógłbyś się przesunąć? Mam tutaj szafkę. - Mój głos prawdopodobnie zadrżał, kiedy wzrok szatyna powędrował na moją twarz. Na jego ustach pojawił się zadziorny uśmieszek. Tak jak przypuszczałam – nie zapowiadało się na szybkie rozegranie sprawy.
- Nie, nie mogę. - Patrzył na mnie rozbawionym wzrokiem. Pokręciłam głową na boki nie chcąc odpuścić.
- Raczej musisz. - Mruknęłam niezbyt przyjemnym głosem.
- Jedyną osobą, która musi coś zrobić, to Ty. A wiesz co? Musisz uważać na to kim tutaj jesteś.
- Dupek. - Szepnęłam, ale on nie przyjął tego jako obraza.
- Arthur, miło mi. - Puścił mi oczko i już miałam coś odpowiedzieć, ale Veronica mi na to nie pozwoliła.
- Daruj sobie Wilson i znajdź inną ofiarę, okay? - Dziewczyna odepchnęła go lekko na bok. Odpuścił, ale zanim o zrobił zdążył mnie pięknie zmierzyć wzrokiem.
- Kto to? - Spytałam cicho a ona wywróciła oczami.
- Arthur Wilson. Serio uważaj na niego. Typek ma pełno hajsu, robi za gwiazdę szkoły, a jego dziewczyna to typowa dziunia. - Wzruszyła jakby obojętnie ramionami i pociągnęła mnie za łokieć prowadząc do wielkiej – jak się domyśliłam – stołówki. Usiadłyśmy przy stoliku a blondynka podała mi plik jakichś kartek. - Nie wiem czy już wiesz, ale u nas w szkole trzeba zapisać się na tak zwane zajęcia dodatkowe. Możesz sobie coś z tego wybrać. Ja osobiście jestem redaktorką szkolnej gazetki, więc zapraszam jak masz do tego cierpliwość. Aktualnie zajmujemy się balem maturalnym. Szukamy zdjęć, informacji i wszystkich innych pierdół związanych z danymi uczniami przez te wszystkie lata. - Uśmiechnęła się szeroko. Jejku dopiero teraz zorientowałam się ile ona mówi.
Mama często mi mówiła, ze zbyt dużo nadaję, ale ona przebiła mnie w 100 %.
- Brzmi całkiem fajnie. - Wzruszyłam ramionami i spojrzałam w jej oczy. Wydawała się być osobą zaradną i na pewno przebojową. Dla mnie osobiście były to cechy zdecydowanie pozytywne.
- To jak, zapisać Cię? Każda para rąk nam się przyda. - Uniosła brwi do góry. W sumie nawet długo nie zastanawiając się skinęłam głową. Miło byłoby współpracować już z osobą, którą się zna. Jeden problem z głowy. - Nasze spotkania odbywają się w każdy czwartek na piątej godzinie lekcyjnej. Nauczyciele o tym wiedzą, więc wystarczy im dać jedynie taką kartkę do podpisu. Potem Ci ją skseruję. - Wzruszyła ramionami a ja przyłapałam siebie samą jak wlepiam wzrok w chłopaka, którego spotkałam przy szafkach.
- Ems, nawet sobie o nim nie myśl. Jest wręcz nieosiągalny. Poza tym, to cham.
- Tak tylko..zerknęłam. - Powiedziałam cicho i odgarnęłam kosmyk włosów za ucho.
Przez całą przerwę siedziałyśmy na stołówce, a w sumie reszta lekcji minęła naprawdę szybko. Na razie wcale nie było tak źle jak sobie wyobrażałam. Chyba, że to tylko pozory.
Po zakończeniu ostatniej lekcji udałam się do swojej szafki, z której wyciągnęłam wszystkie rzeczy i wyszłam na zewnątrz czekając na Chrisa. Przysiadłam na murku i przymknęłam na moment powieki czując jak promienie słoneczne otulają moją twarz. Uwielbiałam taką pogodę.
CZYTASZ
Good Morning Los Angeles
FanfictionKim tak naprawdę jest Emma? Czy przyjazd do Los Angeles odmieni na dobre jej życie? Jaką tajemnice kryje to Miasto Aniołów? Co się stanie jak pewnego dnia będzie jedną z tych tajemnic?