Rozdział Drugi

151 13 6
                                    

Lekcja angielskiego minęła mi dosyć szybko. Po wyjściu z sali zeszłam na dół idąc długim korytarzem rozglądając się na boki w poszukiwaniu swojej szafki. 

Byłoby to znacznie prostsze, gdyby nie grupka chłopaków stojących tuż przy numerku 207 – który również wyryty został na moim kluczyku. Sprawnym krokiem podeszłam do dość wysokiego chłopaka, który plecami stał oparty właśnie o moją szafkę. 

- Mógłbyś się przesunąć? Mam tutaj szafkę. - Mój głos prawdopodobnie zadrżał, kiedy wzrok szatyna powędrował na moją twarz. Na jego ustach pojawił się zadziorny uśmieszek. Tak jak przypuszczałam – nie zapowiadało się na szybkie rozegranie sprawy.

- Nie, nie mogę. - Patrzył na mnie rozbawionym wzrokiem. Pokręciłam głową na boki nie chcąc odpuścić.

- Raczej musisz. - Mruknęłam niezbyt przyjemnym głosem.

- Jedyną osobą, która musi coś zrobić, to Ty. A wiesz co? Musisz uważać na to kim tutaj jesteś.

- Dupek. - Szepnęłam, ale on nie przyjął tego jako obraza.

- Arthur, miło mi. - Puścił mi oczko i już miałam coś odpowiedzieć, ale Veronica mi na to nie pozwoliła.

- Daruj sobie Wilson i znajdź inną ofiarę, okay? - Dziewczyna odepchnęła go lekko na bok. Odpuścił, ale zanim o zrobił zdążył mnie pięknie zmierzyć wzrokiem.

- Kto to? - Spytałam cicho a ona wywróciła oczami.

- Arthur Wilson. Serio uważaj na niego. Typek ma pełno hajsu, robi za gwiazdę szkoły, a jego dziewczyna to typowa dziunia. - Wzruszyła jakby obojętnie ramionami i pociągnęła mnie za łokieć prowadząc do wielkiej – jak się domyśliłam – stołówki. Usiadłyśmy przy stoliku a blondynka podała mi plik jakichś kartek. - Nie wiem czy już wiesz, ale u nas w szkole trzeba zapisać się na tak zwane zajęcia dodatkowe. Możesz sobie coś z tego wybrać. Ja osobiście jestem redaktorką szkolnej gazetki, więc zapraszam jak masz do tego cierpliwość. Aktualnie zajmujemy się balem maturalnym. Szukamy zdjęć, informacji i wszystkich innych pierdół związanych z danymi uczniami przez te wszystkie lata. - Uśmiechnęła się szeroko. Jejku dopiero teraz zorientowałam się ile ona mówi.

Mama często mi mówiła, ze zbyt dużo nadaję, ale ona przebiła mnie w 100 %. 

- Brzmi całkiem fajnie. - Wzruszyłam ramionami i spojrzałam w jej oczy. Wydawała się być osobą zaradną i na pewno przebojową.  Dla mnie osobiście były to cechy zdecydowanie pozytywne.

- To jak, zapisać Cię? Każda para rąk nam się przyda. - Uniosła brwi do góry. W sumie nawet długo nie zastanawiając się skinęłam głową. Miło byłoby współpracować już z osobą, którą się zna. Jeden problem z głowy. - Nasze spotkania odbywają się w każdy czwartek na piątej godzinie lekcyjnej. Nauczyciele o tym wiedzą, więc wystarczy im dać jedynie taką kartkę do podpisu. Potem Ci ją skseruję. - Wzruszyła ramionami a ja przyłapałam siebie samą jak wlepiam wzrok w chłopaka, którego spotkałam przy szafkach.

- Ems, nawet sobie o nim nie myśl. Jest wręcz nieosiągalny. Poza tym, to cham.

- Tak tylko..zerknęłam. - Powiedziałam cicho i odgarnęłam kosmyk włosów za ucho.

Przez całą przerwę siedziałyśmy na stołówce, a w sumie reszta lekcji minęła naprawdę szybko. Na razie wcale nie było tak źle jak sobie wyobrażałam. Chyba, że to tylko pozory. 

Po zakończeniu ostatniej lekcji udałam się do swojej szafki, z której wyciągnęłam wszystkie rzeczy i wyszłam na zewnątrz czekając na Chrisa. Przysiadłam na murku i przymknęłam na moment powieki czując jak promienie słoneczne otulają moją twarz. Uwielbiałam taką pogodę. 

Good Morning Los AngelesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz