Kilka miesięcy wcześniej...
— Kochanie, wróciłem! — Doszedł mnie głos narzeczonego.
Właśnie odkładałam ostatnią kartę do teczki, kończąc segregować dokumenty dla szefa. Wybiegłam z gabinetu uradowana wprost w otwarte ramiona Marco.
— Cześć...— mruknęłam, składając delikatny pocałunek na jego policzku.
— Jak się czujesz? — spytał troskliwie, przytulając mocno do swojego ciała.
— Lepiej. — Zapewniłam. — Zeszła mi gorączka. Jeszcze tylko gardło doskwiera. — Zrobiłam smutną minę, zadzierając głowę do góry, aby spojrzeć w jego oczy, a on pocałował mnie w włosy.
— Zmykaj pod kocyk, zaraz przyrządzę nam coś na obiad — zaproponował. Co ze mnie za pani domu, nawet nie miałam czasu, aby cokolwiek przygotować. Szef pozwolił pracować mi z domu, za co byłam mu ogromnie wdzięczna. A pomimo tego oprócz prania nie zrobiłam niczego innego.
— Kochany jesteś...
Udał się do łazienki umyć ręce, a ja szybko wstawiłam wodę na ciepłą herbatę, po czym czmychnęłam do salonu, aby ułożyć się wygodnie na narożniku pod kocykiem.
Chwilę później próbowałam skupić wzrok na książce, którą trzymałam w dłoniach. Ten wciągający romans czytałam już drugi dzień, pozostało mi tylko kilka kartek, aby go zakończyć. Mogłam sobie pozwolić na spędzenie trochę czasu z dobrą lekturą. Marco i tak nie było w domu do późnych godzin wieczornych, a ja w obecnym stanie nie miałam nic innego do robienia. Dziś niestety ktoś skutecznie mi to utrudniał, krzątając się po kuchni w samych spodniach dresowych. Jego mięśnie poruszały się z każdym wykonywanym ruchem. Napawałam się tym widokiem. Uwielbiałam, gdy Marco przygotowywał posiłki. Skupiał wtedy uwagę na tym, co robił, nucił pod nosem piosenki i z przykrość musiałam stwierdzić, że wychodziło mu to lepiej niż mi. Widać było, że to, co robił, sprawiało mu dużo przyjemności. Zresztą mi w tym momencie również.
Gdyby nie to, że strasznie bolało mnie gardło i nie czułam się zbyt dobrze, gotowalibyśmy w tej chwili razem. Czasami pozwalał mi sobie pomóc w drobnych czynnościach. Z reguły różnie się to kończyło, ale finalnie zawsze jedliśmy coś pysznego. Dziś pozostała mi tylko obserwacja. Nie chciałam, aby się ode mnie zaraził jakimś okropnym wirusem.
— Za piętnaście minut będzie gotowa nasza uczta — poinformował, odwracając się w moją stronę. Szybko przeniosłam wzrok na kartki, udając wielce zaczytaną. Usłyszałam zbliżającego się do mnie mężczyznę. Usiadł obok, obejmując mnie ramieniem. Odłożyłam książkę na bok i wtuliłam się w jego nagie ciało. Nie powinnam tego robić, ale chęć bycia blisko niego, była silniejsza ode mnie.
— Tylko na chwilkę. Nie chcę, abyś się zaraził — bąknęłam pod nosem, napawając się jego zapachem skóry. Pomimo ośmiu godzin pracy ona nadal pachniała tak naturalnie. Nie czuć było typowego odrażającego męskiego potu.
— Spokojnie. Licho złego nie bierze — zaśmiał się — nie zarażę się — dodał. — Wystarczy, że od kilku dni nie śpimy razem. Wydaje mi się, że najgorsze za nami. Bądź już zdrowa... Zwariuje przez te samotne noce — wyznał głosem pełnym żalu, aż ścisnęło mnie w klatce piersiowej.
— Jeszcze kilka dni musimy wytrzymać — odparłam smutno.
— A potem nie wypuszczę cię z łóżka. — Przeniosłam wzrok na jego oczy, w których dostrzegłam skaczące iskierki. Domyślałam się co chodziło mu po głowie.
— Na to liczę. — Przygryzłam wargę, co nie uszło jego uwadze.
— Stąpasz po kruchym lodzie — skomentował, po czym uniósł palec i pogroził nim. Rozbawiona przewróciłam oczami.
CZYTASZ
Konwersja (Będzie Wydana2025)
RomanceLena Flis od kilkunastu miesięcy wiedzie spokojne życie na przedmieściach Wrocławia. Jako asystentka w firmie zajmującej się nieruchomościami i narzeczona znanego architekta jest bardzo zapracowana. Wolne chwilę spędza z partnerem lub szaloną przyja...