3.Eryk

32 4 4
                                    

Wpatrywałem się w szklankę przed sobą, ale myślami byłem gdzieś daleko. Wciąż nie mogłem wyrzucić z głowy jej słów. Tak jakby ostatnie cztery wspólne lata nic dla niej nie znaczyły. Jeszcze wczoraj wydawało mi się, że wszystko jest w porządku. Miałem wspaniałą dziewczynę, która nosiła moje dziecko. Cholera chciałem się oświadczyć w tym miesiącu. Zamówiłem stolik w jej ulubionej restauracji na następny weekend. Pierścionek miałem kupiony już od paru tygodni. Czekałem tylko na ten odpowiedni moment. Za tydzień wypada czwarta rocznica, odkąd jesteśmy razem. Poprawka – nie wypada, bo już nie jesteśmy razem.

Najlepsza kobieta na świecie oznajmiła mi, że mnie nie kocha. Nie wiem, czy kiedykolwiek mnie kochała. Nie pytałem. Nie chce znać odpowiedzi.

Podniosłem wzrok, gdy barman bez pytania dolał alkoholu do mojej szklanki. Uśmiechnął się przy tym i odszedł dalej robić kolejne drinki. Jakby chciał powiedzieć; widzę, że właśnie tego potrzebujesz. Aż tak źle wyglądałem. Odwróciłem wzrok i napotkałem głębokie błękitne spojrzenie, od którego dostałem dreszczy. Kobiety w różny sposób na mnie patrzyły. Zazwyczaj jak na idealnego kandydata na męża. Czy naprawdę dla płci pięknej liczą się tylko pieniądze?

Blondynka patrzyła na mnie, jakby chciała zajrzeć w głąb mojej duszy, a ja nie chciałem tam nikogo, więc odwróciłem wzrok. Zaraz jednak znów na nią spojrzałem, ale ona nie patrzyła już w moim kierunku, tylko usilnie wypatrywała kogoś w tłumie tańczących. Prychnąłem cicho.

— Szukasz zdobyczy na tę noc?

Wydawało mi się, że nie może usłyszeć tego pytania. Było głośno, a ona nie siedziała aż tak blisko. Mimo tego usłyszała i odwróciła się w moją stronę z pytającym spojrzenie. Znów ten ocean w oczach. Od razu pożałowałem swoich słów. Nie chciałem jej oceniać. To znaczy, oceniłem, ale to nie musiało wychodzić z mojej głowy. Zawsze musiałem powiedzieć na głos coś, czego nie powinienem. Skarciłem się w myślach.

— Pilnuje siostry — odpowiedziała z rezerwą, kiwając głową w bok. Gdy podążyłem za jej spojrzeniem, ujrzałem długowłosą blondynkę tańczącą z kilkoma dziewczynami. No brawo Sherlocku, nie wszystkie kobiety szukają łowów na jedną noc. Nie wszystkie są złe. Tylko twoja była.

Anioł o niebieskich oczach znów odwrócił wzrok w moją stronę. Nie zobaczyłem na jej twarzy złości, tak jak mógłbym się spodziewać. Ja byłbym wściekły, gdyby ktoś osądził mnie w ten sposób. Ona tylko uśmiechnęła się lekko.

— Zły dzień?

—Tak jakby – odburknąłem.

Przysunęła się bliżej mnie, tak, że gdy do mnie mówiła, nie musiała już zagłuszać muzyki.

— Miałam dziś ciężki dzień – powiedziała po czym upiła spory łyk ze swojej szklanki i mówiła dalej – ale moja siostra chciała tu przyjść, więc jestem. Choć chwilami chyba tylko ciałem.

Po ostatnich słowach zaśmiała się. Przypatrywałem się każdemu najmniejszemu ruchowi mojego Anioła.

— Nigdy nie miałem złamanego serca.

Sam nie wiem, dlaczego to powiedziałem. Patrząc na nią, czułem przez chwilę, jakbym nie musiał udawać, że nic mnie nie obchodzi.

— Aż do dziś.

Patrzyła mi w oczy, a jej słowa nie były pytaniem, a raczej stwierdzeniem, jakby sama lepiej ode mnie wiedziała, co czuję.

Upiła nieduży łyk ze swojej szklanki. Długo się nie odezwała, a ja, choć chciałem nie wiedziałem, jak przerwać ciszę między nami.

— Więc – odezwała się w końcu — przyszedłeś tu szukać pocieszenia? W ramionach kobiety czy w szklance whisky?

Wzruszyłem ramionami. Sam nie wiedziałem, po co tu przyszedłem.

— Chyba — zacząłem — chyba się pogubiłem. Nie tylko dziś, ale też w ogóle w życiu. Wiesz, co Natalia powiedziała, zanim mnie zostawiła? Że nie mogłaby pokochać kogoś tak okrutnego jak ja... Jestem złym człowiekiem?

Sam nie wiem, czy to było pytanie czy bardziej stwierdzenie. Może i ludzie mieli rację — byłem cyniczny, zimny i okrutny. Chcieli mnie takim widzieć, a ja pozwalałem, by mnie nienawidzili i unikali. Lepiej pokazać im się z tej strony, niż odkryć swoje słabości i dać się złamać.

—Nie mogę potwierdzić ani zaprzeczyć, dopóki się czegoś więcej o tobie nie dowiem. – przerwała i przyglądała mi się. Znów poczułem się pod jej spojrzeniem, jakby potrafiła zajrzeć do mojej duszy.

— Jak Ci na imię? – zapytała w końcu, a ja zdałem sobie sprawę, że nie znam jej imienia. Jakby nazywanie jej Aniołem w zupełności mnie zadowalało. Wyciągnąłem rękę w jej stronę.

— Eryk.

— Nina.

—Nina. — ściskając jej drobną dłoń, powtórzyłem jej imię. Chciałem usłyszeć, jak brzmi w moich własnych ustach. Czułem, że układa się idealnie, jakbym to właśnie to imię miał powtarzać w życiu jeszcze nie raz.

— A więc Eryku – powiedział Anioł, a w jej ustach moje imię brzmiało jak anielski śpiew. Delikatnie wyswobodziła dłoń z mojej i posłała mi uśmiech, który rozgrzał moje serce. — Z jakiego zdarzenia z dzieciństwa jesteś dymny?

Zmarszczyłem brwi.

— Co to za pytanie?

— Wolałbyś, żebym zapytała cię o coś banalnego? Powiedzmy, jaki jest twój ulubiony kolor, albo inne brednie? W ten sposób nie dowiem się, jaki jesteś.

Po chwili wahania kiwnąłem głową. Miała racje, mimo że pierwszy raz obca osoba zadała mi takie pytanie. Właściwie to nikt nigdy nie zadał mi takiego pytania. Zastanowiłem się chwilę.

— Nauczyłem siostrę jeździć na rowerze. Była sobota i ojciec od rana próbował namówić Aleks, żeby w ogóle wsiadła na rower. A ona od rana płakała. Ze łzami w oczach za każdym razem odpowiadała mu, że nie da rady, a gdy już wsiadła, nie potrafiła przejechać dwóch metrów — kilka razy wylądowała na trawie z kolejną falą płaczu. Koło południa ojciec odpuścił i wrócił do domu. Wtedy usiadłem koło siostry na trawie. Płakała, przez chwilę ja też płakałem. Rozmawialiśmy z godzinę, może nawet dwie. Wydaje mi się, że nigdy wcześniej nie rozmawialiśmy tak długo. A później pomogłem jej znów wsiąść na rower, z którego szybko spadła. Pamiętam — powiedziałem, że to nic, że nie ważne ile razy upadamy. Ważne, by wstać zawsze o jeden raz więcej. Tego wieczoru moja siostra sama okrążyła dom na rowerze i była najszczęśliwszą sześciolatką, jaką kiedykolwiek widziałem. A mnie przepełniała duma, gdy ją obserwowałem. Poradziła sobie i to dzięki mnie.

— Troszczysz się o rodzinę. To znaczy, że jesteś dobrym człowiekiem.

Posłałem jej delikatny uśmiech. Tylko ona mogła dojść do takich wniosków.

— A jeśli troszczę się o siostry, ale jestem okrutny dla całego świata? Czy dalej będę dobrym człowiekiem aniołku?

— Aniołku?

Patrzyła na mnie oczami przestraszonej łani. Były wielkie i piękne. Do tego tak cholernie niebieskie, jakby nie była prawdziwa. 

.
Dziękuję wszystkim, którzy czytają. Mam nadzieję, że z waszą pomocą uda mi się skończyć tą opowieść. Jesteście ciekawi?

Gra w kłamstwa i miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz