Mimo że był to pierwszy dzień tygodnia, cieszyłam się niezmiernie. Pogoda była cudowana. Szybko wstałam z mego łóżka i zaczęłam się ubierać. Gdy już m założyć na moją głowę czapkę i wybiec na dwór zatrzymała mnie moja ciotka
- Oh, Panienko - podeszła do mnie - gdzie ty się wybierasz tak wcześnie
- Ciociu, jest świetna pogoda chciałam chociaż wyjść na dwór zanim pójdziemy do pracy...Starsza kobieta westchnęła i popatrzyła na mnie jej zmęczonymi oczami. Wiedziałam dobrze jaka ona jest. Żyje z nią już parę lat. Kiedy chciałam już szykować się do pracy, przerwała mi.
- Panienko, ale tylko na chwilkę, dobrze? - wzięła parasol w rękę I pokierowała mnie w stronę dworu.
Byłam bardzo szczęśliwa że mogę znajdować się na dworze. Ostatnio całe moje życie opierało się na pracy u jakiś starych dziadów. Pomińmy fakt że z większości tych miejsc zostałyśmy wyrzucone. Tylko dlatego że zgłosiłam jakiegoś 'księcia' który się zapędził.
Kiedy poczułam nagle świeże powietrze, odetchnęłam. Czułam że to właśnie tam mogę odpocząć. Usiadłam na trawie i zaczęłam bawić się kwiatami mleczu które były obok mnie. Kątem oka widzialam jak spanikowana była moja ciotka. Lekko uśmiechnęłam się do niej I kontynuowałam moja zabawę.
Gdy zaczęłam powoli zbierać się aby wrócić do domu, zauważyłam w oddali jakiegoś chłopca. Poczułam nagle chęć zbliżenia się do niego. Więc wykorzystałam moment kiedy ciotka nie patrzyła i pobiegłam w stronę chłopaka. Szybko schowałam się za drzewem i obserwowałam co on robi. Był on sam, bawił się latawcem. Chłopak bym bardzo przystojny. Wpatrywałam się w niego tak długo, że aż nie zauważyłam że jego latawiec zaplątał się w drzewie.
Zauważyłam jak nagle zrobiło mu się smutno. Jego mina spowodowała u mnie lekki uśmiech. Lecz gdy zaczął powoli się zbliżać spanikowałam i schowałam się za drzewem. Słyszałam jak okrążał drzewo aż nagle znalazł się przede mną. W tym momencie mogłam lepiej mu się przyjrzeć. Chłopak miał prześliczny kolor oczu. Na jego nosie znajdywał się malutki pieprzyk. Po paru minutach chłopak odsunal się ode mnie.
- Przepraszam Pannienke - lekko się zaczerwienił.
- Nic się nie stało Panie... I nie mów do mnie Pannienko - zaczęłam poprawiać swoje włosy - mów mi po imieniu dobrze? Y/N, Kim Y/N
- Ohh.. dobrze Y/N... ty też mów mi po imieniu... Sunghoon, Park Sunghoon. - chłopak lekko się uśmiechnął
- PANIE! GDZIE TY JESTEŚ PANIE !!! - nagle z oddali uslyszelismy krzyk
- Eh.. Y/N? - kiwnełam głową - wybacz ale muszę iść... spotkamy się jeszcze? Jutro, tutaj? O tej samej porze?
- Oczywiście, o Panie.. - zaśmiałam się
Sunghoon uśmiechnął się I pobiegł w stronę mi nieznana. W tym pośpiechu zapomniał w swoim latawcu. Wzięłam go w ręce i schowałam do swej torby.
Przynajmniej mam jakiś powod aby znów się spotkać...
_______________
Ogólnie książka ta będzie dopiero dalej dodawana po tym jak skończę tą z Jayem c:
Więc na razie dodaje taki prolog?
CZYTASZ
Dandelions | Sunghoon | Enhypen
Fanfictionspotkali się na polu mleczy, ich ostatnie spotkanie było mieszanką żółci i czerwieni...