Rozdział 4

140 16 8
                                    

Miłego czytania <3

Przez kolejne dwa dni Fushiguro próbował przygotować się najlepiej jak potrafił na spotkanie z chłopakiem jednocześnie starając się by nikt niczego nie podejrzewał. Widział wzrok siostry, która co jakiś czas marszczyła swoje brwi. Na szczęście ojciec nie był aż tak zainteresowany jego zachowaniem.

Megumi szukał wszelkich interesujących rzeczy jakie mógłby pokazać różanowłosemu. Co mógł mu opowiedzieć? Nie był najlepszy w takich rzeczach. Wolał być na uboczu i słuchać tego co mają do powiedzenia inni. Kiedy w końcu nastał dzień ich spotkania Fushiguro opuścił teren małej wioski kierując się w stronę Krwistego Jeziora. To miejsce zawsze fascynowało czarnowłosego.

Na samym środku znajdował się niewielki zbiornik wodny a wokół niego rosły przeróżne kolorowe rośliny. Największą uwagę jednak zwracało drzewo które posiadało białą korę i krwistoczerwone liście. Fushiguro często słyszał legendy na temat tego miejsca. Podobno wilkołaki omijały te okolice szerokim łukiem. Ludzie nie zapuszczali się tak głęboko w obawie, że spotkają na swojej drodze krwiożercze czworonogi. Megumi zawsze zastanawiał się co było spowodowane tym żeby nie zbliżać się do tego miejsca. Często tam przebywał. Zwłaszcza kiedy miał gorsze dni i chciał zostać sam. W miejscu tym nie znajdowało się nic co mogło wyrządzić mu krzywdę. A przynajmniej jeszcze nic takiego się nie stało co mogłoby spowodować żeby już nigdy tam nie wracał. Wręcz przeciwnie. Czuł bezpieczeństwo i spokój jaki emanował od tego miejsca.

Kiedy czarnowłosy był już na miejscu przemienił się w człowieka i rozejrzał się dookoła. Skoro Yuuji zgodził się na to żeby spotkali się przy jeziorze musiał wiedzieć jak się tam dostać. Fushiguro westchnął mimowolnie i usiadł na jednym z kamieni wpatrując się w swoje odbicie, które widoczne było w spokojnej tafli wody. Jego zielone oczy świeciły się jasnym blaskiem. Takie same jak ojca. Megumi prychnął cicho odwracając głowę kiedy usłyszał trzask niedaleko niego.

Itadori kierował się w jego kierunku uśmiechając ciepło kiedy dostrzegł czarnowłosego. Na plecach miał przewieszoną torbę w której jak mógł się domyślić Fushiguro było pełno rzeczy jakie chłopak chce mu pokazać. Tym czasem Megumi nie miał ze sobą nic co mogłoby zainteresować różanowłosego. Poczuł się odrobinę głupio ale teraz nie było już odwrotu.

- Hej, przepraszam, że musiałeś czekać ale musiałem jakoś ugrać ojca i wymknąć się z murów miasta - Itadori uraczył go ciepłym uśmiechem, po czym położył swoją torbę na trawie i usiadł obok niego. Odetchnął z ulgą zerkając w stronę jeziora oraz drzewa, które rosło na wprost nich. – Tutaj naprawdę jest przepięknie. Dziwne, że nikt nie chce tutaj przychodzić.

- Ludzie boją się wilkołaków w porównaniu do ciebie – Fushiguro spojrzał na chłopaka kątem oka widząc jak ten zaśmiał się na jego uwagę. – A wilkołaki... Cóż, sam nie wiem.

- Nie czujesz jakiegoś dyskomfortu? – Yuuji zaśmiał się cicho kręcąc głową. – A może to drzewo wysysa z was życie?

Fushiguro spojrzał na chłopaka poważnie ale po chwili zaśmiali się jednocześnie. Czarnowłosy musiał przyznać, że w obecności człowieka wcale nie czuł się tak źle jak mógł się spodziewać. Nagle poczuł jakby poznał kogoś przy kim nie musi się powstrzymywać.

- A jak to w ogóle z wami jest? Jesteś wilkołakiem od zawsze? Jakie to uczucie zmieniać się w wilka? Masz potrzeby drapania za uchem? – Itadori zachichotał widząc, że ostatnim pytaniem spowodował delikatne rumieńce na policzkach rozmówcy.

- Nie twórz tego co sam byś chciał – Fushiguro speszył się mimowolnie na słowa Itadori’egoi odwrócił głowę w bok przygryzając dolną wargę. – Jestem taki od zawsze. Odkąd przeszedłem swoją pierwszą przemianę. To dla mnie naturalne przechodzić z człowieka na wilka i odwrotnie.

- Zawsze mnie to fascynowało – przyznał Yuuji zerkając w stronę jeziora. – W końcu różni nas tylko ta jedna rzecz. Przecież także jesteście ludźmi. Potraficie kochać. Niczym nie różnicie się od nas, oprócz waszego futerkowego problemu a jednak dochodzi do krwawych potyczek, gdzie giną obie strony. Za co? Za brak zrozumienia i zmiany?

Megumi wpatrywał się w niego uważnie czując podziw i fascynacje. Nie sądził, że ktokolwiek z ludzi może tak uważać. Zawsze wszyscy mówili i uczyli ich, że człowiek nie zawaha się, żeby wbić w nich srebrny sztylet. Więc co było tak specjalnego w Yuuji’m? Dlaczego Megumi tamtej nocy nie rozprawił się z nim tak jak powinien? Z zamyślenia wyrwał go zapach cynamonu. Różanowłosy ponownie pachniał tak samo charakterystycznie co zawsze. Fushiguro spojrzał w jego kierunku widząc, że ten wyciąga jakieś zawiniątko ze swojej torby. Kiedy Yuuji rozwinął biały papier czarnowłosy poczuł nowe przepiękne zapachy słodyczy. Jego oczom ukazało się pysznie wyglądające ciasto czekoladowe z wiśniami. Na sam widok ciekła ślinka.

- Mam nadzieję, że będzie ci smakować. Robiłem je wczoraj do późna i myślę, że nie wyszło najgorzej – Itaodri spojrzał na chłopaka widząc jak jego oczy świecą pełne ekscytacji. Rzadko widział by ktoś tak bardzo cieszył się z powodu słodkości. – Chyba nie często jecie słodycze.

- Nie mamy dostępu do takich rzeczy. Czasami uda nam się dostać odpowiednie składniki ale to naprawdę rzadkość – przyznał spuszczając głowę.

- Życie bez takich dobroci musi być nudne – Itadori zaśmiał się mimowolnie. Wyciągnął dwa talerzyki po czym dał czarnowłosemu większy kawałek. – W takim razie pozwól, że będę twoim osobistym dostawcą słodyczy.

Megumi odwzajemnił uśmiech i dziękując za kawałek wziął pierwszego kęsa. Czekolada rozpływała się jego ustach a delikatny posmak wiśni tylko sprawiał, że kubki smakowe pracowały lepiej niż zawsze. Jeszcze nigdy nie jadł tak pysznego ciasta. Oczywiście oprócz jabłecznika, którego zjadł ostatnio. Nie chciał w żaden sposób uwłaczać siostrze ale Itadori był naprawdę dobrym kucharzem. Zwłaszcza w pieczeniu ciast. Fushiguro oblizał swoje wargi mimowolnie kiedy odrobina rozpuszczonej czekolady osadziła się na nich.

- Dlaczego twój ojciec tak bardzo nienawidzi wilkołaki? – zapytał nagle pamiętając żądze krwi jaką odczuwał wśród tłumu ludzi. Większość z nich nienawidziła wilki ale ojciec Itadori’ego był w tej kwestii specjalny.

Itadori uśmiechnął się słabo na pytanie jakie padło z ust czarnowłosego. Westchnął mimowolnie i przeczesał swoje włosy nerwowo. Nie chciał rozmawiać o swoim ojcu. Zwłaszcza, że nie miało to większego znaczenia. Wypuścił jednak powietrze z płuc i spojrzał na szkarłatne liście drzewa.

- Mój brat oraz mama zostali zagryzieni przez jednego z takich jak ty – przyznał uśmiechając się słabo. – Dlatego ojciec chce tak bardzo zniszczyć was co do jednego.

- Przykro mi – Megumi spojrzał na chłopaka czując, że nie powinien pytać. Ludzie także mordowali wilkołaki ale mówienie o tym w takiej sytuacji nie było odpowiednie.

Itadori odwrócił swoją głowę w stronę czarnowłosego i uśmiechnął się widząc jak kącik jego ust ubrudzony jest w czekoladzie. Ta nienawiść jaka wytworzyła się między nimi nigdy tak naprawdę nie była potrzebna. Tak naprawdę kto to wszystko rozpoczął? Skąd pojawił się konflikt, który istniał już od kilku lat zaogniając się coraz bardziej?

- Ale wiesz – zaczął kierując swoją dłoń do jego ust. Przetarł czekoladę i westchnął mimowolnie. – Nie każdy jest taki zły jak inni go malują.

Fushiguro zaczerwienił się mocno odwracając głowę kiedy tylko chłopak odsunął swoją dłoń. Przeczesał nerwowo włosy nie wiedząc co ma powiedzieć. Czuł jak jego serce uderza o klatkę piersiową powodując nieprzyjemne uczucie. Jeszcze nigdy się tak nie czuł.

- Przepraszam, chyba zrobiłem coś nie tak – Itadori zaśmiał się nerwowo drapiąc po tyle szyi. Westchnął mimowolnie i oparł swoją głowę o dłoń wpatrując się w dal przed siebie. – Ale wiesz... Cieszę się, że darowałeś mi wtedy życie.

- Gdybym to zrobił popełniłbym największy błąd w moim życiu – przyznał czarnowłosy i spojrzał w oczy rozmówcy podnosząc kącik ust do góry. Fushiguro nie mógł zaprzeczyć. Poznanie Yuuji'ego otwierało przed nim nowe uczucia i wcale nie zamierzał z tego rezygnować. Wręcz przeciwnie.

Wolf Blood - Fushiguro x Itadori |AU|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz