Nowe miejsce. Nowi ludzie. Nowa ja. Niby proste, ale przecież nie mogę zapomnieć o Nim. Nie mogę zapomnieć o spacerach, wyprawach do kina o trzech latach spędzonych razem każdego dnia. To nie jest wcale takie proste. On był dla mnie wszystkim. Ale przecież los jak zwykle musiał być dla mnie tak miły i wyrozumiały, że zamiast być teraz w Nowym Jorku jestem w Wielkiej Brytanii. W nowym domu. Dlaczego życie jest dla mnie takie niesprawiedliwe? Pytam się dlaczego? Przecież mamę mogli przenieść gdziekolwiek. No nie wiem do innego miasta, do innego stanu, ale nie na drugi koniec świata. A czy mnie ktoś zapytał o zdanie? Oczywiście, że nie! Musiałam jechać. Nie miałam najmniejszego wyboru. Rodzice postawili mi sprawę jasno. Nie wiem jak poradzę sobie z tym wszystkim, ale ... ale... po prostu muszę wziąć się w garść. Dzisiaj zaczynam zupełnie nowe życie.
Poniedziałek. Matko jak ja go nienawidzę. A dzisiaj? Dziś nienawidzę go jeszcze bardziej. Dlaczego? Dziś jest mój pierwszy dzień w nowej szkole. Co z tego, że dopiero przedwczoraj przyleciałam do Londynu. Dziś już idę do szkoły. A raczej mama wiezie mnie samochodem kierując się tam gdzie każe jej jechać GPS. Na dodatek zaczął padać deszcz. Włożyłam więc słuchawki w uszy i włączyłam na iPodzie pierwszą lepszą piosenkę. Oparłam się o szybę i zaczęłam przyglądać się przechodniom, którzy z parasolami uciekali przed deszczem. Może nie będzie tak źle pomyślałam.
Szkoła mieściła się w ogromnym ceglanym budynku z zielonym dachem. W porównaniu do mojej poprzedniej szkoły-po prostu dwa inne światy. W sumie wcześniej chodziłam do zwykłego liceum powszechnego. Natomiast teraz rodzice uznali, że szkoła prywatna będzie dla mnie najlepsza. Nie wiem dlaczego miałaby być lepsza. Przecież szkoła to tylko szkoła. Nauka, nauka, testy, przerwy i tyle. Może według rodziców to jest dla mnie, jak to powiedzieli najlepsze miejsce wręcz jak z marzeń ale dla mnie to po prostu kolejna szkoła. Jak dla mnie najlepszym rozwiązaniem byłby powrót do domu, ale przecież musiałam się z tym wszystkim jakoś pogodzić.
Pierwsza lekcja okazała się być fizyką. Ja po prostu nienawidzę fizyki. Gdybym miała wybierać pomiędzy fizyką, a skokiem z mostu wybrałabym to drugie. No może trochę przesadzam, ale jakoś nigdy nie mogłam pojąć fizyki albo choć trochę ją polubić. Na szczęście drugą lekcją był język angielski czyli mój ulubiony przedmiot. Tak wiem kto lubi przedmiot, na którym uczy się gramatyki swojego ojczystego języka. Jakoś ja jestem tym wyjątkiem. Kolejne lekcje szybko mijały, a przerwy wydawały się trwać dosłownie minutę. O równo dwunastej trzydzieści zaczęła się przerwa obiadowa. Wszyscy uczniowie poszli do stołówki, a ja zaopatrzona w portfel zrobiłam to samo. Miejsce, do którego weszłam było pełne okrągłych stołów i krzeseł. Kupiłam sobie sok pomarańczowy i kanapkę wegetariańską. Rozejrzałam się i zobaczyłam jeden pusty stolik na samym końcu. Lecz gdy chciałam tam usiąść grupka dziewczyn mnie wyprzedziła. Super. Będę musiała jeść na podłodze. Wszyscy dookoła rozmawiali. Pewnie znali się do lat. A ja? Ja byłam szarą myszką. Tą nową, której nikt nie zna. Przy jednym stole siedziała dwójka dziewczyn i chłopak. Nie wyglądali na rozmownych więc usiadłam z nimi. Nikt mnie nawet nie zauważył. Dziewczyny rozwiązywały jakieś zadania z fizyki, a chłopak grał w jakąś strzelarkę na konsoli. Czułam się dziwnie. Jak jeszcze nigdy w życiu. Wystarczyło by, żebym powiedziała zwykłe hej ale po co. Zjadłam w spokoju, a następne lekcje minęły mi dość szybko.
Po powrocie do domu położyłam się w swoim nowym pokoju na łóżku. Dookoła mnie było pełno pudeł z rzeczami, których jeszcze nie rozpakowałam. Nie chciało mi się. Nie miałam na to ochoty przez całe dwa dni. Ale skoro musiałam zrobić lekcje i poza tym ledwo co weszłam do pokoju musiałam wreszcie zabrać się za rozpakowywanie. Tak naprawdę nie zabrałam dużo rzeczy. Wzięłam tylko najfajniejsze ubrania oraz ulubione dodatki i magazyny. Tata już wstawił mi moje stare biurko, ale ja przez pudła nawet go nie dostrzegłam. Po godzinie wszystko wyglądało dość ładnie. Odrobiłam więc lekcje, zjadłam małą kolacje i wzięłam prysznic. Chciałam wszystko z siebie zmyć. Cały dzisiejszy dzień. Chciałam, żeby ostanie dni okazały się snem, ale tak nie było. Około dwudziestej pierwszej położyłam się spać. Nikt do mnie nic nie napisał przez ostatnie dni. Lisa, Sara i Cam jakby zapadły się pod ziemię. Nawet On nie dawał żadnych, ale to żadnych znaków życia. Muszę wszystko zmienić. Oni zapomnieli to ja też zapomnę. Proszę bardzo. Zaczynam nowe życie jako nowa ja. Od jutra wszystko się zmieni.
CZYTASZ
Poznajcie Katrin
Teen FictionWydaje wam się pewnie, że przeprowadzka do Londynu jest super ale dla mnie to jak najgorszy koszmar. Miałam przyjaciół, rodzinę kilka przecznic dalej a nawet chłopaka i nagle PUUF! Z Nowego Jorku przenoszę się z rodzicami do Londynu. Fajnie prawda...