Rozdział 1

53 4 0
                                    

3182 ROK NOWEGO TWORU

Młody książę z zaciekawieniem przeglądał stronice pożółkłej księgi. Nie pierwszy to już raz. Jako następca tronu musiał być wykształcony w każdej możliwej dziedzinie...niefortunnie dla niego. Księga nosiła tytuł "Wojny wolnych ludów 1894-1956". Oprawiona w grubą, twardą skórę była ulubioną lekturą Celahira. Jedyną po którą sięgał z przyjemnością.

Niechętnie odwrócił głowę w stronę zbliżającego się szykownego oddziału gwardyjnego. Odziani w nowiutkie, srebrne pancerze z połyskującą u boku tępą bronią, która nadawała się tylko na pokaz, zatrzymali się i zasalutowali księciu. Aż miło było popatrzeć na te błyskotki nie mające nic wspólnego z prawdziwą armią. Odbijali promienie słoneczne lepiej niż nie jedno lustro.

Celehir zamknął księgę, przedtem zaznaczając stronę na której skończył. Wstał, podciągnął niechlujnie pasek od spodni i nie dając dojść do słowa gwardzistą ruszył w kierunku z którego przybyli. Mężczyźni szybko dorównali mu kroku.

-Książę, twój ojciec- Celehir przerwał mu machnięciem ręki

-Tak, tak wiem.- stwierdził ze znudzonym tonem- mam nadzieje, że tym razem to coś poważnego. Ostatnimi czasy ma tendencje do wzywania mnie z byle powodów.

-Książę-zaczął inny strażnik- król na pewno nie wzywał by cię bez powodu

-Tak se wmawiaj-powiedział wdrapując się na wysokie schody pałacu królewskiego.

Gdy znaleźli się na szczycie, gwardziści wyprzedzili go po czym bez trudu otworzyli wielkie dębowe drzwi.

-Lalusie i błyskotki ale krzepę mają-wymamrotał pod nosem Celehir

Jeszcze raz poprawił szatę po czym wszedł do gustownie wykonanego korytarza. Podłogę ścielił długi, czerwony dywan z aksamitu. Ściany były pełne obrazów martwej natury, w której gustował król. Z sufitu zwisały miedziane żyrandole zdobione winoroślą.

Na końcu holu stał szczupły, zaskakująco szeroki w barach mężczyzna. Jego długie, typowe dla elfów z wysp Azin, siwe włosy były zarzucone na plecy. Odziany był w luźną, lekką zbroje z wybitą na niej pieczęcią królestwa południowo elfickiego. Wyróżniał się na tle nadmiernie wystrojonych strażników.

-Książę-powiedział z uśmiechem na ustach-jak miło, że się zjawiłeś

-Tylko nie książę, proszę cię-odpowiedział z uśmiechem, po czym przywitał się ze swoim przyjacielem

-Obowiązują mnie zasady Celehirze, jak by mnie ktoś przyłapał..

-To co?- wybuchnął śmiechem- Powiedzą starszemu oficerowi? A nie, przecież to ty. To może księciu? A nie przecież to ja.- po czym znów zaczął się śmiać.

-Dobrze wiesz....ech, nie będę się z tobą sprzeczał-wyprostował się- Do rzeczy, bo mnie schłostają za nie dostarczenie cię do króla-jego ton nabrał powagi- Twój ojciec chciał cię natychmiast widzieć.

- Za bardzo przeżywasz każde moje wezwanie Berenie. Ojciec nigdy nie powierzył bym mi żadnego poważnego zadania-prychnął- Czasami wydaje mi się, że mi nie ufa

-On się po prostu o ciebie martwi.

-Niepotrzebnie- po czym wykonał szybki obrót i wyjął miecz z pochwy zaskoczonego strażnika- Widzisz?-powiedział obracając swobodnie mieczem w dłoni- Nie potrzebuje ochrony, sam się potrafię bronić.

-Jesteś następcą tronu południowego królestwa,nie żołnierzem. Więc nie baw się nie swoimi zabawkami.

-Jestem dobrym szermierzem-powiedział z przepraszającą miną- nie nadaje się na polityka, to strasznie nudne. Wolę walczyć! Mam zapał, umiejętności...-zawahał się- czego mi jeszcze trzeba by wstąpić do Armii?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 16, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Ostatni krąg EsoluOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz