Rozdział 3

21 0 0
                                    


*cztery lata temu*

Była ciemna, ale gwieździsta noc, para właśnie jechała na wzgórze małego, pewnie po to by podziwiać ten niesamowity widok, większość zakochanych nastolatków tak robiło o tej porze roku. W samochodzie za kierownicą siedział Cody, w tedy miał już ponad dwadzieścia lat, po jego prawej stronie siedział w tedy szesnastoletni Julian. Jechali śmiejąc się i rozmawiając, zachowywali się tak jakby jutra miało nie być. Gdy byli na miejscu swojej przejażdżki starszy chłopak otworzył dach swojego samochodu by mogli podziwiać spadające gwiazdy.

-Wiesz, chciałbym ci coś powiedzieć i się ciebie o coś spytać- zaczął nieśmiało białowłosy.

-Naprawdę? Ja tobie też, ojejku może myślimy o tym samym- odparł uradowany.

-To mów pierwszy, ja się zbyt stresuje hah.

-Myślę, że jesteśmy na tyle długo razem i na takim etapie aby iść o krok dalej. Chodzi mi o to- kontynuował Cody zjeżdżając ręką z ud Juliana blisko jego krocza- że powinniśmy spróbować czegoś więcej, bo wiesz umawiam się z tobą bo jesteś o wiele dojrzalszy niż reszta dzieciaków w twoim wieku, więc myślę, że to nie będzie dla ciebie problem- nawet nie spojrzał mu w oczy gdy to mówiła, rozbierał tylko oszołomionego chłopaka, zaczynał całować jego szyję.

-Poczekaj, zanim to zrobimy chcę, żebyś o czymś wiedział, ja nigdy tego nikomu nie mówiłem..

-No to słucham kochanie, tylko się streszczaj bo ja i mój sprzęt jesteśmy gotowi.

-Chodzi o mojego ojca... on mnie wykorzystuje, od kąt moja mama zginęła jest tylko gorzej, a ja sam nie wiem ile jeszcze dam radę to wytrzymać.

-Oh to nic, nie przeszkadza mi, że nie jesteś już prawiczkiem, w zasadzie to i lepiej- powiedział niewzruszony i zaczął rozpinać swoje spodnie, a potem Juliana,, ale on nie był sobą w tamtym momencie, nie tego się spodziewał. Oczekiwał, że ten okaże mu współczucie i zaoferuje pomoc, że nie pozwoli by wrócił do ojca potwora, chciał chociaż by go przytulił, tak zachowałaby się osoba, która go kocha, Cody najwyraźniej nie robił tego. Młodszy chłopak nadal był sparaliżowany, nie był w stanie wydusić słowa sprzeciwu, nawet nie zdążył gdy było już po wszystkim.

-Skarbie czemu jesteś taki cichy, nie ukrywam, że to pociąga mnie jeszcze bardziej.

-Mógłbyś mnie odwieść do domu? Nie najlepiej się czuje, chyba się rozchorowałem- powiedział z bladym uśmiechem bo ta brutalna rzeczywistość nadal do niego nie docierała.

-Ależ jasne.

Cała podróż minęła im w ciszy, dopiero pod domem Julian powiedział ciche ''pa". Następnego tygodnia w szkole wszystkie oczy były wpatrzone w chłopaka. Było to bardzo małe miasteczko, dlatego każde plotki roznosiły się w mgnieniu oka. Gdy stanął naprzeciwko grupki szkolnych patusów, zaczęło się jego prawdziwe piekło.

-Naprawdę dajesz dupy staremu? Jesteś jeszcze bardziej żałosny niż wyglądasz.

-Jesteś obrzydliwy.

-Gej.

-Pedał jebany.

-Jebana dziwka, ile chcesz za szybki numerek, ciekaw jestem ile bierzesz od starego.

Cały obraz zamazał mu się przed oczami, wszystko stapiało się w wielką czarną plamę, nogi miał jak z waty i zemdlał, nikt się nim nie przejął, dopiero jakiś przypadkowy nauczyciel zwrócił na niego uwagę i zawiadomił karetkę.

Gdy się obudził był w szpitalu, podobno przy upadku uderzył głową tak, że przez miesiąc był nieobecny, po jakiejś godzinie w sali zjawił się jego ojciec.

-Jezu, skarbie już myślałem, że nigdy się nie obudzisz, dowiedziałem się tylko tyle, że gnębią cię w szkole, dlaczego nie mówiłeś wcześniej? Nie martw się już wszystko załatwiłem, dostałem awans i się przeprowadzamy, już nikt nigdy nie zrobi ci krzywdy.

W tedy życie nauczyło Juliana tylko jednego- nigdy więcej nie ufać ludziom oraz, że każdy chce od niego tylko seksu, więc nie powinien się stawiać, przecież i tak wszyscy mają gdzieś jego uczucia.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 30, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

𝖌𝖎𝖛𝖊 𝖒𝖊 𝖆 𝖈𝖍𝖆𝖓𝖈𝖊 ||Yaoi||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz