-Anka wstawaj- słychać było dochodzący z kuchni głos mamy Anastazji.
Dziewczynie nie chciało się wstawać, ale dzisiaj czekała ją poprawa sprawdzianu z niemieckiego, więc nie miała wyboru.
-Chcesz się spóźnić? Cholera jasna, jak ja cię wychowałam?
Anastazja serdecznie nienawidziła swojej matki, ale zdawała sobie sprawę, że rodziców nie da się wymienić i próbowała się z tym faktem pogodzić. Powodem tej nienawiści nie była jakaś drobna sprzeczka lecz każde słowo wypowiedziane przez matkę. A to nie pasowały jej czarne włosy, a to makijaż był za mocny, a to styl mało dziewczęcy. Tego wszystkiego było za dużo. W chwili obecnej dziewczyna wyglądała tak, żeby ze strony matki nie było słychać żadnych zastrzeżeń. Blond włosy obcięte do ramion, skromne okulary, czasami pomalowane rzęsy. Skórę dziewczyna miała opaloną żeby znów "ty blada zmoro" wypowiedziane przez jej matkę nie wskakiwało jej do uszu. Oczy niebieskie, jaśniutkie jak pergamin zlewały się zawsze z promienistymi ubraniami jakie nosiła.
Dziewczyna przekonała się do wstania z łóżka i zaczęła przygotowania do wyjścia. Słyszała za oknem śmiejące się dzieci i ćwierkające ptaszki, a widziała tylko szare i ponure osiedle. Taka rzeczywistość dodatkowo zniechęcała Anastazję.
Ana skończyła się ubierać, oznajmiła to mamie i wyszła z trzaskiem drzwi na autobus.
Jazda autobusem była jak każda poprzednia- nudna i swego rodzaju przerażająca. Odbijanie się od dziur na jezdni autobusu było jak lekkie kołysanie do snu. Cudem było nie zasnąć.
W końcu udało się dotrzeć do szkoły. Nic specjalnego- szkolni bandyci, ściany obdarte z tynku i wiele więcej rzeczy, które czyniły tą szkołę najzwyklejszą szkołą świata.
-Panno Johns- zwróciła się jedna z nauczycielek do Anastazji- Mam nadzieję, że z twojej nadzwyczajnie małej głowy nie wypadła informacja o tym, że dzisiaj poprawiasz sprawdzian?
-Nie, Pani Koro, nie zapomniałam...
-Świetnie, oby tak dalej- powiedziała i odeszła z wrednym wyrazem twarzy profesorka.
Zadzwonił dzwonek. Pora wejść do sali lekcyjnej. Pierwszym przedmiotem w tamtym dniu była godzina wychowawcza. Ponoć do klasy Any miał dojść nowy uczeń. Anastazja nie lubiła chłopców i wielokrotnie mówiła o tym matce, która kazała jej zacząć spotykać się z chłopakami, ale matula i tak tłumaczyła to "byciem niedojrzałą".
-Poznajcie nową...
Słowa nauczycielki przerwała nagła jakby igła wkłuta w myśli Anastazji. Dziewczyna. Ona. Bo jest nowa, a nie nowy. Weszła do sali ONA.
-Przepraszam za spóźnienie.
-Następnym razem się pospiesz. Przedstaw się klasie.
-Ula Tomphson- przedstawiła się Nowa.
Ciemne oczy, krótkie i brązowe włosy, ubrania chłopięce, każde wypowiedziane przez nią zdanie było lekkie jak bibułowe motyle plątające się gdzieś na łące między stokrotkami.
-Siądź proszę obok Anastazji, o tam- rzekła nauczycielka wskazując na Ane.
Wzrok dziewczyn się zetknął. Ona patrzyła na Nią, a Ona na Nią. Wszystko stało się bardziej kolorowe. Nawet te motyle wyzwolone wcześniej przez głos Nowej nabrały żywszych barw.
-Hejka, mów na mnie Ula... Właściwie mów jak chcesz- dodała po chwili zastanowienia.
-Yyy... Hej...- drżący głos Anastazji wydawał się jakby po środkach odurzających.
-Dzisiaj porozmawiamy o...
Myśli Anki nie zajmowały się lekcją, zmysły były na innej planecie. Zauroczenie było ogromne... Może zakochanie? A może i miłość?...
CZYTASZ
Na Ostatnim Piętrze, Chwilę Później Na Ziemi
RomanceOpowiada o nieszczęśliwej miłości dwóch dziewcząt. -kontynuacja zablokiwana-brak kontynuacji-