Prolog

2.6K 61 0
                                    


„Są granice, których przekroczenie jest niebezpieczne; przekroczywszy je bowiem, wrócić już niepodobna"
Fiodor Dostojewski
Zbrodnia i Kara

Początki bywają ciężkie, szczególnie jeśli mowa o mnie, zaczynającej coś od nowa. Słowem wyjaśnienia, chęć zaczynania swojego życia od czystej karty, zdaje się za mną chodzić już długo. To następuje po każdym błędzie, który zrobię, a robię ich całkiem dużo. Jakby pasmo wstydu i żalu ciągnęło się za mną bez przerwy. Nigdy nie przyznałam się do tych uczuć, dziś robię to pierwszy raz. Podobno to powinno mieć na mnie dobry wpływ, uwalnianie tego całego syfu, który siedzi w mojej głowie. Tak przynajmniej powiedział mi szkolny terapeuta, zanim dyrektor zdążył zadzwonić do moich rodziców.

Zawsze udawało mi się uciec od kłopotów, w które się pakowałam, bardziej od ich konsekwencji. Ale w momencie, w którym doszło do tego, przez co teraz siedziałam w pociągu do domu, wiedziałam od razu, że słono za to zapłacę. Moi rodzice byli kompletnie załamani, moi bracia wymienili ze mną tylko parę słów. Nikt po mnie nie przyjechał, ale wiedziałam, że nie przyjadą.

Stara wersja mnie uciekłaby pewnie jak najdalej, wyjechała autostopem w długą podróż podejmując kolejne decyzje, które zniszczą innym życie. Ale nie tym razem.

Wydaje mi się, że wydarzył się we mnie jakiś przełom. Jedni nazwali by to początkiem nabywania dojrzałości, inni finalnym rozbudzeniem rozsądku. Ja pokusiłabym się o stwierdzenie, że w końcu nawet ja, tak cholernie nierozsądna osoba, zorientowałam się, że coś jest nie tak. To gdzie zaszłam nie było dobrym miejscem.

Nie byłam pewna czy mieszkanie z Liamem i Leo będzie dobrym pomysłem. Prawda jest taka, że nie był to mój wybór, ani ich jeśli już o tym wspominam. Rodzice nie mieli możliwości mnie wziąć do siebie, ale nawet gdyby była na to szansa, to na ich miejscu, nie chciałabym mieć samej siebie w domu. 

A więc godziny się ciągnęły, godziny żalu, smutku, wstydu. Nawet patrząc przez okno moja przeszłość zdawała się pukać przez szybę. Nie miałam ze sobą za wiele bagażu, jeśli chodzi o ten fizyczny. Ale kiedy wysiadałam czułam niesamowity ciężar, na dworcu było słychać szum. Ludzie biegali ze swoimi walizkami starając się zdążyć na pociąg, który ze sekundę miał odjechać.

Rozejrzałam się dookoła wypatrując znajomej twarzy, ale po chwili zorientowałam się, że nie było nikogo. I być może to dobrze, byłam w innym mieście, mogłam w końcu zacząć od nowa. Uśmiechnęłam się do siebie bo perspektywa tego, że nikt by nie pamiętał, sprawiała, że może ja też mogłabym zapomnieć. Ale minęło zaledwie parę minut i zorientowałam się, że to wszystko jest tylko złudzeniem.

W oddali zobaczyłam mojego brata, jego twarz nie wiele się zmieniła, ale był znacznie wyższy. Jego czarne włosy lekko rozwiane przez wiatr i ten smutny uśmiech, boże chciałabym wymazać go z pamięci. Ruszyłam w jego kierunku, pora było zmierzyć się z tym co najcięższe. A może nie to było najgorsze? Nie wiem, na dobrą sprawę to nic nie wiedziałam.

-Cześć..-mruknęłam omijając jego oczu jak ognia, jego oceniającego wzroku, bałam się, że w końcu pokaże mi jak bardzo go zawiodłam, że to kompletnie mnie dobije.

Przez chwile staliśmy w ciszy, wbijałam swój wzrok w niedopałki papierosów, które leżały na peronie. Naglę poczułam jak przyciąga mnie do siebie i przytula. Do moich oczu zebrały się łzy, jednak nie dałam im spłynąć po twarzy. Wtuliłam się w niego, może to wreszcie miało wydarzyć się coś dobrego. Pogłaskał mnie po głowie i zaczęliśmy iść w stronę wyjścia.

-Jane, postarajmy się o tym nie mówić-zaczął, a moje mięśnia się spieły-nie chce ci robić wykładów, jestem pewien, że sama dobrze wiesz, że to co zrobiłaś było nieodpowiedzialne, złe, głu..

-Wiem-przerwałam mu, nie byłam pewna czy oczekiwał ode mnie potwierdzenia, ale chciałam to dodać, może także, żeby upewnić samą siebie.

-To nie oznacza, że wszystko wróci do normy, nie od razu.-westchnął, a ja przełknęłam ślinę, dotarliśmy do auta i w końcu na mnie spojrzał.- na początku będę cię pilnował, będziesz musiała się meldować, chce zawsze wiedzieć gdzie jesteś-powiedział marszcząc lekko brwi.

-Rozumiem...nie będę się sprzeciwiać-odparłam wsiadając do samochodu i wbijając wzrok w moje ręce, które nerwowo pocierałam.

Liam zerknął na mnie i zaczęliśmy jechać, nie byłam pewna co miałam robić, ale to był dobry początek, lepszy niż myślałam, że będzie.

-Nikt nie jest na ciebie zły, ja nie jestem na ciebie zły. Po prostu martwimy się o ciebie-odparł brzmiąc smutno.

To zdanie prześladowało mnie tak długo jak sięga moja pamięć, za każdym razem ich zawodziłam, przekreślałam wszystko co zrobiłam dobrze. I w tym momencie obiecałam sobie, że w końcu będą ze mnie dumni, że nie stracę już zaufania moich najbliższych, że nie zrobię już nic co mogłoby ich skrzywdzić, co mogłoby skrzywdzić Leo, co mogłoby skrzywdzić Liama.

Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że złamię tą obietnicę, i to w jeden z najokropniejszych sposobów, w jaki można tego dokonać.

I nie zrobię tego sama.

Lost with you (zawieszone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz