Opowiadanie napisane jakiś czas temu, będące w dużej mierze eksperymentem - ze stylem, formą narracji, fabułą i kreacją postaci. Szczerze mówiąc, sama nie wiem, co o tym tekście myśleć, ale mam nadzieję, że wam się spodoba.
Wcześniej technologia nie miała okazji, by wkroczyć w życie mieszkańców Widniewic. Dziedzic lubił opowiadać, że kiedyś kupi wielkiego golema, co ośmioma wielkimi kosami ścina zboże, a ziarno rozsiewa równiej niż najstaranniejszy siewca. Szczęśliwie, były to tylko opowieści, golemy wciąż kosztowały krocie. A mieszkańcy Widniewic słyszeli wiele ponurych historii o tym, jak całe wsie musiały się przenosić do miast, gdy chłopów zastąpiono maszyneriami. Dla młodych bywała to szansa na lepsze życie, ale też nie zawsze. Za to starzy... Jak mawiają, starych drzew się nie przesadza.
Nowa magia zdołała się jednak wkraść do życia Kaliny, wraz z Jurkiem Nowakiem z pobliskiej wsi. Chłopak fascynował się technologią, majstrował ukradkiem. Kalina podejrzewała, że gdyby miał szansę pójść do szkół, to mógłby być teraz mądrym inżynierem, który wymyśla nowe modele golemów, mechanicznych lalek i różnych innych cudów.
No, ale był tylko skromnym wiejskim dłubkiem, a mama Kaliny powtarzała, że jej to by się przydał porządny chłop, obrotny i pracowity, a nie niepoważny niebieski ptak. Kalinę jednak coś do Jurka ciągnęło. A że rodzina Mikołaja, z którym matka z ojcem chcieli ją zeswatać, znalazła dla syna jeszcze lepszą partię, to Kalina mogła i z niebieskim ptakiem przysięgać przed Bogiem.
Odbył się skromny ślub. Rok później skromniejsza stypa. A półtora roku później jeszcze skromniejsze chrzciny małej, pogrobowo narodzonej Józi. Kalina wróciła do Widniewic, licząc że najgorsze ma za sobą.
Lecz nowa magia już wypaliła piętno na tej małej rodzinie. A magia ciągnie do siebie, wszyscy to wiedzą.
Poranek zachwycał. Mgły snuły się nad polami, słońce świeciło bladozłotym blaskiem, a w oddali wszystko zdawało się jedynie wyciętymi z papieru figurkami rzucającymi zbyt długie cienie. Kalina starała się nie rozpraszać i skupić na praniu. Obok pracowały jej dwie przyjaciółki, Basia i Jagna, a wokoło kręciła się ciżba dzieci, korzystając z rzadkich chwil swobody.
CZYTASZ
Ornamenty z atramentu. Opowiadania
FantasyZbiór różnych opowiadań, niekiedy powiązanych z moimi większymi projektami, niekiedy zupełnie osobnych. Najpewniej będzie tu dominowała fantastyka, ale może i coś obyczajowego się znajdzie. Zapraszam!