Cisza

54 6 1
                                    

Charlie
Macie z kim się skontaktować? Jakąś rodzinę?
Odebrano nam ją.
W tamtej chwili.
Wypadek samochodowy, niby nic, przecież na bocznych nie stoją, prawda? Siedzieliśmy w domu, nieświadomi, że więcej ich nie zobaczymy. Czas się dłużył, a my dalej czekaliśmy, wracali z grilla u znajomych. Zamiast rodziców u progi drzwi zastaliśmy Ciotkę, obok niej policjantów.
Nie wróżyło to niczego dobrego.
Spoglądając na moją siostrę czułem jak mnie rozrywa od środka, straciliśmy wszystko.
Jednego wieczoru.
Pogrzeb był traumatyczny.
Dobrze, że już po nim.
Zostaliśmy w domu, w którym nas wychowywali. Pieniądze na jego utrzymanie nie były problemem, rodzice zawsze mieli z tyłu głowy myśl o czarnej godzinie.
Straszne, że faktycznie nadeszła.
Ciotka zagląda do nas co jakiś czas, sprawdza czy wszystko funkcjonuje w jakikolwiek sposób. Zmieniliśmy szkołę, namówiła nas Nel, dziewczyna, z którą dorastaliśmy. Nie chcieliśmy wracać do starego liceum, nie miało w sobie nic, co mogłoby nas zatrzymać. Nie wspominając o tym, że ani mnie ani mojej siostrze nie widziało się dojeżdżać codzień 30 kilometrów do szkoły aby nasłuchać się bandy oszołomów zwanych rówieśnikami. Pierwsze tygodnie minęły spokojnie, zima już do nas zawitała.
A smutek pogrzebu nie odszedł.
Ogrom telefonów od rodziny nie pomaga, wiem, że nie chcą niczego pogorszyć. Aczkolwiek odnoszę wrażenie, że nasi krewni nie rozumieją, że słuchanie po raz enty jak to nam nie współczują i jaki wypadek rodziców był straszny nie pomaga. Lotta przestała od nich odbierać telefon, po prostu daje go mi po czym odchodzi.
To ją wyniszcza.
W nocy budzi się z krzykiem, nie zawsze, ale niekiedy. Takie noce są najgorsze, nigdy nie wiem czego mogę się spodziewać.
Ani kogo.
Nigdy nic nie wiadomo.

Nel
Znów miała koszmary.
Nie musi nic mówić.
Wszystko widzę.
Od wypadku dużo się zmieniło zarówno u Lotty jak i u Charliego. Zostali tak naprawdę sami, niemal bez nikogo. Wszystko przez jednego pijanego kierowcę.
Zniszczył im życia.
- Czemu się tak przyglądasz? - brunetka odwraca wzrok od Niko, człowieka, o którego obserwację bym jej nie posądziła.
- Miałam dziwny sen. - odpowiada zwracając ja mnie swoje piwne spojrzenie. - Był tam. - dodaje wzdychając. - Dziwna sprawa.
- Wiesz przecież jak to z nimi wygląda, Medici. - ostatnie słowo wypowiadam z pogardą. Są dziwni.
Odmienni.
Większych zażyłości z nikim nie mają, coś powyżej przywitania się na korytarzu z reguły nie ma miejsca. Rzadko się słyszy, że z kimś wychodzą. Większość czasu spędzają u siebie, za kamiennym błotem i starodawną bramą, o której początku nikt nie słyszał. Nie ma co ukrywać, że są w szerokim gronie zainteresowania, choć będąc szczerą mnie nic do nich nie ciągnie. Przeklęte rodzeństwo ma wtyki na każdym kroku, ich najstarszy brat pracuje w liceum, więc o powodach do zmartwień nie ma tu co mówić.
Czysta sielanka.
Najbardziej skryty jest Niko, Nikolaj nie uzewnętrznia się jakkolwiek, ani gdziekolwiek. Jest aktywny dopiero po pytaniu nauczyciela, lub przy rozmowie z rodzeństwem. Poza tymi dwiema sytuacjami na jego twarzy gości chłód kumulowany przez jego spojrzenie.
Jasnoniebieskie, zimne.
Ku mojemu zaskoczeniu napotykam jego spojrzenie, skierowane w naszym kierunku. Nawet się z tym nie ukrywa. Przechyla delikatnie głowę na bok spoglądając ku Lottcie, która nie jest tego w żadnym stopniu świadoma.
Dość dziwne.
- Chyba usłyszał, że o nim mówisz. - brunetka z zaskoczeniem zwraca na niego swoje spojrzenie, by po chwili wrócić wzrokiem ku mnie. - Nie ma co się przejmować, co może z tego wyjść?
- Pewnie nic. - potwierdza wzruszając ramionami, po czym zerka w jego kierunku. Nikolaj nie ucieka wzrokiem, spogląda ku niej, po czym unosi brwi ku górze odwracając od niej wzrok.
- Jak się czujesz? - klasyczne pytanie, być może irytujące, ale i tak je zadaję. Wyglądała jak z krzyża zdjęta, co nie było dla nikogo zaskoczeniem. Charlie starał się jej pomóc, był dla niej oparciem, choć i tak nie ważne ile się będzie starał.
Rany wciąż będą krwawić.
Śmierć ich rodziców była nagła i bolesna.
Jak każde odejście bliskich.
- Tak samo. - odpowiada nie zwracając ku mnie swojego spojrzenia. Woli go unikać podczas tego tematu.
Tak jest jej łatwiej.
- Z czasem będzie lepiej.
- Wierzysz w to kłamstwo? - pyta spoglądając ku mnie. - Czas niczego nie zmienia.
Charlotte
Wciąż te same pytania.
Człowiek nawet gdyby chciał to ich nie uniknie. Każdego nagle obchodzi nasz los.
A nikt nie jest w stanie go odmienić.
Dzisiejszej nocy nie mogłam zasnąć. Ciągle śniło mi się coś dziwnego.
Oby dziś było inaczej.
Powrót z zajęć minął szybko. W domu zastałam wczorajszy makaron, który załagodził głód po zajęciach. Po zjedzeniu posiłku, poszłam wziąć prysznic.
Pomaga mi to w uspokojeniu się.
Następnie poszłam do pokoju, weszłam pod kołdrę i odrobiłam zadania domowe aby mieć wolne cały wieczór. Nie ukrywam, trochę mnie to zmuliło, w końcu zasnęłam.
Jest ciemno.
To znów sen.
Tak samo dziwny jak ostatnio.
Jestem w pomieszczeniu, które wygląda na salę bankietową. Nic nie wygląda tu znajomo.
Nigdy mnie tu nie było.
Pałętają się po niej liczne persony, pośród których ciężko o znane mi twarze. Przechadzam się przez pomieszczenie, wymijam stoliki rozglądając się wokół. Dostrzegam dwoje osób, które usiłują rozpalić ognisko.
Jest tu chłodno.
- Musimy zdążyć zanim przyjdą.
O kim mówią?
Dla kogo pracują?
Drzwi do sali się otwierają, widnieje w nich postać kobiety, zdobi ją suknia.
Czerwona.
Bogato zdobiona złotem.
Spogląda na nich z góry, oczekując na wyjaśnienie.
- Wasza Wysokość.
- Nawet palenisko nie zostało rozpalone. - komentuje z przekąsem. - Chłosta was oczekuje.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: a day ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Silence.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz