♡1♡

48 2 0
                                    

bzzzz bzzzz bzz-

Znowu to.
Kolejny ciężki dzień w szkole, z której nic poza depresją i stanami lękowymi nie wyniosę.

Szybko wyłączam budzik w telefonie, który w sposób  nie do opisania rani moje przewody słuchowe i szybkim ruchem staje na nogi. Zbieram ze sobą ostatnie resztki siły i wolnym krokiem schodzę na dół, gdzie juz przy stole w kuchni czeka moja mama z gotowym śniadaniem

- Cześć skarbie! Jak się spało?- Pyta rodzicielka z szczerym uśmiechem na twarzy - Siadaj szybko i jedz zanim ostygnie- dodaje po czym wychodzi z pomieszczenia. Ja natomiast siadam przy stole i zaczynam zajadać sie posiłkiem przygotowanym przez moją rodzicielke.

Po zjedzeniu posiłku wracam do siebie i wybieram ubranie na dzis. Jak zwykle stawiam na coś luźnego i wygodnego gdyż nigdy nie czułem sie komfortowo, w czymś eleganckim, pomimo nie jednej probie przekonania mnie do zmiany stylu nie daje sobą manipulować.

Wchodzę szybko do łazienki bo jak, się okazuję nie zostało mi za wiele czasu do wyjścia.  Szybko wchodzę pod prysznic i pozwalam wodzie delikatnie spłynąć po moim nagim cielę. Delektuje się tą chwila tak długo jak tylko potrafię po czym pełen nie chęci wychodze już ubrany z łazienki i gotowy do wyjścia z domu.

Zchodzę na dół w celu wyjścia z domu i pożegnania się z ro8dzicielka.
- Lloyd! Nie zapomnij śniadanie do szkoły- krzyczy z salonu mama i slysze w jej glosie ze sie usmiecha. Uwielbiam ją. Zabieram to o czym wspominała wcześniej, szybko pakuje do plecaka i wychodzę kierując się w stronę szkoły.

Idąc mogę poczuć lekki wiatr kołyszące moje jasne włosy, słońce rażące oczy i jakis łebków wpadajacych na mnie przez co cicho klne pod nosem. Ja na prawde potrafie zrozumieć dużo ale głupie "dziekuję" się należy zwłaszcza że prawie skończyłem w rowie.

Wchodzę po schodkach i otwieram drzwi do szkoły jednak coś a dokładniej ktoś mi to uniemożliwia. Cofam się jeden krok w tył przez co staje na krańcu schodka, ledwo trzymajac się na nogach.

- O kurwa najmocniej cie przepraszam!- krzyczy wręcz osobnik przede mną ewidentnie przerażony. Dopiero kiedy podszedł do mnie zdołałem przyjrzeć się tyranowi przez którego omal nie umarłem.

Kiedy na niego spojrzałem moje oczy omal nie wyleciały. Przede mną stał jeden z najpopularniejszych uczniów tej szkoły a byl nim sam Kai Smith. Wysoki szatyn z ciemnymi przyciagającymi oczami, rozciętą brwią a sam w sobie był niesamowicie dobrze zbudowany. Od razu kiedy to do mnie dotarło czuje jak na policzkach pojawiają się drobne rumieńce a ja odwracam od razu wzrok.

- Hej wszystko okej?- Pyta mnie brunet a ja nadal w ciężkim szoku patrze jedynie na jego buty- uh, chyba sie nie dogadamy- dodaje ewidentnie wyższy brunet i wyciaga w moją strone rekę i patrze na niego jeszcze bardziej zszokowany.

Co tu sie odpierdala?

- Jestem Kai- uśmiecha się przyjaźnie chłopak o ciemnych, postawionych ku górze włosach, a ja w środku zaczynam wrzeć- a ty? Jak masz na imię?- pyta ewidentnie zainteresowany a w jego oczach widze, że na prawdę chciałby się dowiedzieć tej głupiej rzeczy o mnie.

- Lloyd. Nazywam się Lloyd- prycham dość cicho i próbuje spojrzeć mu w oczy, mimo że za kazdym razem kończy się rumieńcami. Chłopak jedynie cicho się zaśmiał. Zerkam na zegarek leżący na mojej lewej ręce i w minucie wybudzam się z transu. 7.58.

- P-przepraszam Kai muszę isć, zaraz zaczynam lekcję- Mowię wszystko na jednym wdechu i szybko mijam chłopaka nawet nie czekając na jego na jego jaką kolwiek reakcję. No Lloyd to żeś zrobił wrażenie. Burkam pod nosem i szybko zmierzam w stronę klasy.
W zasadzie to czy przyjdę 10 minut a 2 minuty przed lekcją nie robią mi różnicy bo i tak nie mam znajomych w tej szkolę. Cóż.

Wchodzę do klasy równo z dzwonkiem na co chwale samego siebie, że w końcu udało mi się nie spóźnić na lekcję i szybko znajduje swoją ulubioną ławkę która jest zarezerwowana tylko dla mnie.

- Dobrze młodzieżo...dzisiaj zajmiemy się powtórką jak co roku...- zaczyna mówić profesor Ronin a ja już wyłaczam się i błądze gdzieś myślami.

Reszta lekcji mineła mi całkiem szybko i znośnie, obeszło się bez zbędnych komentarzy od uczniów z mojej jak i innych klas. Co prawda przestałem się przejmować i już dawno pojąłem, że najwyraźniej jestem tu jedynie problemem, ale staram sie mieć to w dupie.

Zmierzam ku mojej szafki na samym dole szkoły i chowam do niej szybko ksiażki, które nie będą mi już potrzebne.
Zamykam ją i kieruję się w strone wyjścia i mojego skromnego domu.

Wchodzę powoli do domu odkładając swoją kurtkę oraz plecak gdzieś w kąt i ide przywitać się z swoją matką.

- O cześć Lloyd! Jak minął ci dzień w szkole? Siadaj już nakładam ci zupy- uśmiecha się szeroką i co najwazniejsze szczerze. Uwielbiam kiedy jest szczęśliwa, uwielbiam sprawiać jej by czuła sie wyjątkowo po tym jak ojciec zostawił nas 5 lat temu.

- Przykro mi państwo Garmadon...- Mówi  pielęgniarka patrząca na nas smutnym wzrokiem. Nie widze w jej oczach tego błysku uradowania, że wszystko poszło zgodnie z planem.- nie udało się go uratować, powikłania po wypadku były zbyt duże, stracił zbyt dużo krwi- dodaje kobieta po czym zostawia nas samych przed wejściem na sale, gdzie właśnie leżał mój martwy ojciec.

To nie może być prawda......

Wtedy cały świat sie zawalił a ja straciłem jakiekolwiek chęci do życia.

Siadam przy stole i zaczynam swoją przemowe na temat co dzisiaj sie wydarzyło "ciekawego" oraz opowiadam o tym jak wpadłem na chłopaka ze szkoły a raczej on wpadł na mnie.

Nie zapomne tej chwili nigdy.

Zmęczony kieruje się na góre w stronę swojego skromengo pokoju w kolorach jasnej zieleni połączonego z bielą i padam na łóżko.
Nie mijają 10 minut a ja jestem oddany w Objęcie Morfeusza.

°°°°°
słowa: 936

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 06, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

~𝔽𝕒𝕞𝕠𝕦𝕤-𝕘𝕣𝕖𝕖𝕟𝕗𝕝𝕒𝕞𝕖~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz