Madeline na co dzień pracowała w barze dwie przecznice od swojego mieszkania, które dzieliła ze swoim chłopakiem- John'em.
Dzisiejszy wieczór był jednym z gorszych. Przez wieczór panieński odbywający się w lokalu musiała zostać w pracy dłużej o 3 godziny. W dodatku padł telefon i nie miała jak poinformować swojego chłopaka.
Tak więc na zegarku widniała godzina trzecia, a ona dopiero wychodziła z pracy. Szybkim krokiem ruszyła na odpowiednią ulicę. Miała nadzieję, że John już śpi. Wiedziała, że tak późne przyjście do domu zakończyło by się kłótnią, a że była już wykończona marzyła tylko o pójściu spać.
Na szczęście John już spał. Dziewczyna szybko się przebrała i położyła obok momentalnie zasypiając.
Następnego dnia Mad obudziła się sama. W tym tygodniu jej chłopak miał pierwsze zmiany, więc praktycznie się mijali. Pracował jako mechanik. Może nie był to szczyt marzeń, ale z jego pensji i wypłaty rudowłosej starczało na opłaty i całkiem godne życie.
Do 17 Madeline zajęła sobie czas pójściem na zakupy z Wandą i Natashą. Gdy siedziały w kawiarni opowiedziała im o kłótniach jakie miała ostatnio z Johnem. Głównie chodziło o to, że poświęca mu za mało czasu oraz o Buckiego, który był przyjacielem Mad.
- Powinnaś go rzucić. - stwierdziła Natasha.
- Łatwo ci powiedzieć. Ty i Steve żyjecie w idealnej relacji pełnej szczeniaczków i tęczy.
- Ohhh...nie przesadzaj. Wolę koty. Ale tak naprawdę nie jest idealnie. Steve ostatnio zapytał czy chciałabym z nim dziecko.
- Nie powiedziałaś mu?
- Emmm...jakoś nie było okazji.
- Musisz w końcu to zrobić. Relacja powinna się opierać na zaufaniu.
- Dobra zrobię to dzisiaj. A jeśli chodzi o relacje to jak tam twoje Wanda?
- Wczoraj byłam na panieńskim Ingrid z pracy...i zaliczyłam jej najlepszą przyjaciółkę- Carol. Rano zrobiła śniadanie, wymieniłyśmy się numerami, ale musiała uciekać do pracy.
- O mój boże! To fantastycznie. Dzwoniłaś?
Kobieta nie zdążyła odpowiedzieć, bo rozległ się dzwonek telefonu Madeline.
- Halo?
- Obserwuje cię.
- Bucky? Dobrze się czujesz?
Chłopak się rozłączył i po chwili ktoś dotknął ramienia Mad. Gdy się odwróciła zobaczyła bruneta.
- Buck! Co ty tu robisz? Nie pracujesz do 16?
- Ciebie też miło widzieć złotko. - odpowiedział jej z sarkazmem. - Dla twojej wiadomości jest 16.47.
- O kurwa! Spóźnię się do pracy! Boże wyleją mnie.
- Mogę cię podwieść, i tak już jadę do domu.
- Naprawdę? Przepraszam was dziewczyny. Jutro się zdzwonimy. Chodź, nie moge się spóźnić.
We dwójkę ruszyli na parking, gdzie stało auto Jamesa.
- Zapraszam panią.
- Oh...jaki gentleman.
Gdy dojechali do klubu Mad szybko się pożegnała i wybiegła z auta prawie zabijając się o krawężnik.
- Uważaj na siebie! - krzyknął brunet i odjechał.
Madeline była minutę po czasie na co jej szefowa przymknęła oko.
Niestety dzisiaj także był jeden z dni , w których musiała zostać po godzinach. Ten klub był jednym z najpopularniejszych w całym Nowym Yorku, więc klientów nie brakowało.