Dlaczego w Kleinweiher nie ma Rosjan?

19 0 0
                                    

Przypominam tylko, że to uzupełnienie do UPADKU BOGÓW. Trochę taki foreshadowing do przyszłych wydarzeń z książki, taką mam przynajmniej nadzieję, że ta fabuła nie zmodyfikuje się bardziej. A o Dmitriju można by osobną książkę zrobić, bo on tak się zmienił od oryginalnej wersji książki, że aż dziwnie.

 ⚘᠂ ⚘ ˚ ⚘ ᠂ ⚘ 

Dmitrij przechadzał się ze swoim ogromnym owczarkiem wzdłuż drogi. Rękę miał na temblaku, rażoną kulą wystrzeloną w jego stronę przez własnych rodaków. Jego pluton ruszył dalej, w głąb ojczyzny, wyrywając ją przy boku Niemców z rąk bolszewików. On został w tyle, bo ranna ręka i ostre przeziębienie wykluczyły go z walk i teraz został z oddziałami Niemieckimi, które odpoczywały w pobliskiej wiosce. Znaczy odpoczywali do czasu. Dziś rano przyszedł jakiś rozkaz, wszyscy byli nim bardzo poruszeni i zdawali się wszyscy o nim mówić, choć Dmitrijowi nikt nie chciał powiedzieć, o co właściwie chodzi.

Ogólnie czuł się dość samotnie. Nie rozmawiał po Rosyjsku od kiedy trafił do szpitala polowego i choć znał Niemiecki, jakoś nie miał ochoty gadać z tą gawiedzią. Wyjechał z dwoma innymi żołnierzami poza wioskę, aby pilnować drogi wjazdowej do miasta, jedynej zresztą. Pies przywiązał się do niego gdy leżał w szpitalu, a że okazało się, że jego właściciel zginął, postanowił poświęcić mu trochę uwagi, póki nie wyzdrowieje. Teraz kundel nie opuszczał go ani na chwilę.

-I co powiesz? -z zadumy wyrwał go znajomy, surowy głos Jägera, jednego z bardziej przychylnych mu Niemców.

-A nic... -burknął niewyraźnie.

Kapral stanął obok niego i razem z nim spojrzał na wioskę odznaczającą się na tle lasu. Między nią a nimi rozpościerała się łąka z pożółkłą trawą. Cały ten obraz wydawał się dość ponury, zwłaszcza gdy słońce zupełnie znikało za chmurami i robiło się prawie ciemno. Czasem zaś przez grubą ołowianą masę przebijały się pojedyncze promienie i wtedy wyglądało to nawet pociesznie.

-Co właściwie tam się dzieje? -zapytał Dmitrij po dłuższej chili milczenia. Kapral chrząknął niezręcznie.

-Musimy... spacyfikować wioskę... -odparł trochę zażenowany Jäger, jakby chciał coś jeszcze dodać.

-Co to znaczy? -Rosjanin mówił prawie obojętnie, lecz gdy zwrócił oczy w stronę Niemca, ten dostrzegł w nich błysk prawie niezdrowej ciekawości. Znów wydał z siebie jakiś astmatyczny odgłos.

-Khy, no wiesz... -Niemiec pochmurniał. Nie wiedział co zrobić. Mówić prawdę? Jak Dmitrij na to zareaguje? Z drugiej strony dowiedziałby się, tak czy siak. Wyjął papierosa i chciał poczęstować kompana, ale ten pokręcił przecząco głową.

-Lepiej weź -powiedział ponuro -przyda ci się.

Dmitrij zmarszczył brwi, ale nie wziął szluga. 

-Wiesz, bałem się żeby ci powiedzieć... bo widzisz... Dla ciebie to będzie podłe, a i propaganda będzie cierpieć... -popatrzył udręczonym wzrokiem na rannego. Rosjanin z niepokojem zaczął głaskać psa po głowie -Wiesz, chcemy pokoju z wami... -tu wskazał niedbale ręką na Dmitrija -ale Hitler tak do końca nie może zrezygnować z idei Lebensraum, no nie? 

-O czym ty mówisz? -wzburzył się Rosjanin i o mało nie zmiażdżył trzymanego w ręce łańcucha dla psa. Tak naprawdę spodziewał się, co kapral ma na myśli. W jego głowie już pokazywały się wyimaginowane drastyczne obrazy. Mimo to przed Niemcem i sobą próbował przynajmniej udawać, że nie ma pojęcia o co chodzi.

Jäger zamilkł i popatrzył w stronę łąki. Przez trawę biegła jakaś dziewczyna, z daleka słabo było ją widać. Gdy Dmitrij też ją spostrzegł przełknął ślinę i pytająco spojrzał na kaprala. Nagle za dziewczyną spomiędzy domów wybiegł jakiś esesman. Trzeci mężczyzna, który tu z nimi przyjechał, wyjrzał z opla i po chwili wyszedł do nich za karabinem.

UPADEK BOGÓW - opowiadaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz