Spojrzała na ekran telefonu. Czternasty lutego. Uśmiechnęła się delikatnie. Walentynki, jeszcze nigdy ich nie świętowała. Kiedyś tata wręczał jej herbacianą różę, która stała na biurku aż opadły jej wszystkie płatki. Kochała je. Tatę też. Teraz... Teraz wiadomo. Nie ma taty. Nie ma herbacianych róż. Nawet miłości ostatnio brakuje.
Podeszła do okna i uchyliła je, wpuszczając do pomieszczenia powiew wiatru. Poprawiła białą sukienkę, która lekko zawirowała. Westchnęła. Cicho. Już dawno nauczyła się cierpieć w milczeniu z uśmiechem na ustach.
Po chwili wyszła z domu. Stawiała kroki na szarym chodniku i patrzała szarymi oczami na szare niebo. Jednak pomyślała, że wcale nie jest tak ponuro, jak się wydaje. W wielu domach pewnie dziś stanie się coś dobrego. Dlaczego ludzie potrzebują świąt, by mówić o miłości? Ale to nic złego. Nie jesteśmy idealni.
Kwiaciarnia o żółtej barwie była małym słońcem wśród ponurego krajobrazu. Melania weszła do środka. Tulipany, goździki, róże. Róże, róże, róże.
W samym rogu stały trzy samotne herbaciane róże. Melania popatrzała na nie z czułością. Objęła dłońmi i skierowała się ku kasie. Wracając do domu, dziewczyna widziała w tym małym bukiecie dziesięcioletnią siebie, uśmiechniętego tatę i miłość. Ogromne pokłady miłości, która wtedy była na wyciągnięcie ręki, w nieograniczonych ilościach, nieskończona. A wystarczył jeden gest złego losu, by zamknąć beztroskę w klatce bez wyjścia, odebrać jej to jedno, a jakże ważne, "bez" i wypuścić już nie miłość, a nieskończone troski.
Trzy różyczki o herbacianej barwie zajęły miejsce w małym, kremowym wazoniku. Melania z herbatą w dłoniach wpatrywała się w nie. Emanowały tęsknotą, samotnością i czymś, co już dawno przeminęło. Szukała kilku słów, które dawno zgubiła. Myślała o miłości, której miejsce już dawno zajęła rozpacz. Cicha.
Szumiało jej w głowie. Kilka łez spadło na ziemię. Melania spanikowała. Ona nie płacze. Nie płacze. Wiatr otworzył okno i szarpnął zasłonami. Dwa płatki róży położyły się na zakurzonej podłodze, a niepłacząca dziewczyna szeptała kilka słów o swojej beznadziejności. Nie starczyło jej miłości do siebie.
Już dawno wyparła z siebie wszelką sympatię do swojej osoby. To ona zawiodła. To ona zniszczyła wszystko, co mogła zniszczyć. To tylko i wyłącznie jej wina.
I znów huragan myśli. O porankach, które nie zawsze były synonimami nadziei. O stratach, których było zbyt dużo, jak na kilkanaście lat jej życia. O uśmiechach, których fałszywość nie pozwalała Melanii spać. Masz imię, które brzmi jak muzyka, jak najłagodniejsza melodia. Dziś dodano do niej kilka fałszywych dźwięków. Chwila, przecież nie dziś.
Podmuch wiatru sprawił, że stojące na stoliku róże podniosły swoje główki. Jednak szybko zakryły oczy herbacianymi płatkami, bo nawet one nie potrafiły patrzeć na bezradność dziewczyny.
Melania po chwili podniosła się z wyblakłej posadzki i kichnęła od nadmiaru kurzu na niej zgromadzonego. Musi być silna, choć zawsze była tak słaba. Skoro do teraz dawała radę, to nadal sobie da.
Czy jest jeszcze ktoś kto ją kocha?
Wiatr znów poruszył herbacianymi różami. A one jakby chciały powiedzieć "jeszcze my". Niosły ze sobą słowa "kocham", choć to dziwne, że jeszcze im tej miłości starczyło dla niej. Ach, nie, nie wystarczyło. To było tylko wspomnienie bez-troski.
♡
Pamiętajmy dziś i zawsze o miłości do samego/samej siebie.
Jeśli tu jesteście i macie ochotę możecie powiedzieć co sądzicie o tym krótkim opowiadaniu.Dobrego dnia/nocy dla samotnych, niesamotnych i zakochanych♡
YOU ARE READING
herbaciane róże | one-shot
Short StoryW samym rogu stały trzy samotne herbaciane róże. one-shot o samotności w dniu zakochanych