777 53 20
                                    

Czwórka przyjaciół szła właśnie środkiem korytarza, nie zważając przy tym na takie drobnostki jak innych uczniów odskakujących na boki czy to jak głośno się zachowują. W końcu byli Huncwotami, dlaczego mieliby się przejmować takimi rzeczami?

— To było dobre, James! Już myślałem, że Flinchowi oczy z orbit wyjdą, jak to zobaczył! Genialne! — Syriusz śmiał się do rozpuku, ledwo mogąc przy tym zaczerpnąć oddechu. Dopiero co udało im się uciec wściekłemu woźnemu, który swoją drogą tym razem nie ścigał ich tak długo jak zazwyczaj. Pewnie sam już wiedział, że to nie ma sensu i wolał się zacząć sprzątaniem bałaganu, jaki narobili.

— Dlaczego przyjaźnię się z takimi głupkami? — Remus wywrócił oczami i westchnął męczeńsko. On zrezygnował z prób naprawienia pozostałej trójki jeszcze wcześniej niż Flinch może dlatego, że spędzał z nimi znacznie więcej czasu i słyszał nie jedno? W każdym razie teraz zostało mu już tylko użalanie się nad swoją marną dolą, że skończył, nie wyobrażając sobie przyjaźni z kimś innym poza nimi.

— Wyzwanie to wyzwanie, Luniek. Na kogo bym wyszedł, gdybym spękał, hm? — James, idący mniej więcej pośrodku, objął przyjaciela ramieniem i uśmiechnął się szeroko. — Poza tym gdyby nas nie było, to wyobraź sobie, jakie nudne życie miałby nasz biedny Flinch. Wierzę, że w głębi serca jest nam naprawdę wdzięczny za naszą ciężką pracę.

— Masz szczęście, że Lily tego nie widziała. Jestem pewny, że byłaby tego samego zdania co ja — odparł Remus, patrząc na przyjaciela spod uniesionych brwi.

— Nie jestem pewny, jak długo pozostanie w tej pięknej niewiedzy — mruknął Syriusz, uśmiechając się głupkowato, z resztą jak zawsze. W końcu dla niego liczyła się tylko zabawa.

— Niby prawda, ale niech cię ręka Merlina broni, gdybyś chciał się bawić w dobrego samarytanina i jej o tym wspominać. Obawiam się, że nawet jej reprymendy nie są w stanie mnie już nawrócić — powiedział James i szturchnął Łapę wolną ręką pod żebro. Ten z kolei uniósł dłonie w geście obrony i przybierając niewinny wyraz twarzy, zaczął się tłumaczyć:

— Czy ty wiesz, w jak okrutny sposób ranisz moje uczucia? Nie wydałbym kumpla!

Lupin obserwował przyjaciela kątem oka, po prostu nie mógł się powstrzymać przed parsknięciem śmiechem. Z jednej strony uwielbiał tę beztroską i zabawną część Syriusza, jednak to właśnie przez nią miał też sporo problemów...

— Nawet za paczkę papierosów i butelkę alkoholu? — zapytał Peter, poruszając sugestywnie brwiami. Syriusz zmarszczył ciemne brwi i złapał się za świeżo ogoloną brodę, udając, że zastanawia się bardzo głęboko.

— Za kogo ty mnie masz, co? — wypalił w końcu, wciąż brnąc w dramatyczną grę aktorską, by po chwili dodać już swoim zwyczajowym tonem: — Musiałbym dostać przynajmniej trzy paczki papierosów i dwie butelki alkoholu. Bardzo cenię swoje informacje.

Teraz cała czwórka parsknęła śmiechem, co było idealnym podsumowaniem tego całego występu.

Przechodzili właśnie obok grupki dziewczyn, najprawdopodobniej z klasy niżej, a wszystkie zerkały na nich i szeptały między sobą nie do końca dyskretnie, ale nie zrobiło to wrażenia na młodzieńcach, którzy często byli na językach szkoły, a w szczególności ładnych panienek. Syriusz puścił do nich oczko i zostawił zalotnie chichoczące dziewczęta za sobą.

— Temu to przybędzie adoratorek, laski lecą na głupie żarty w jego wykonaniu jak na nic innego — westchnął ciężko Peter i tylko on obejrzał się za młodymi damami, które jak wiele innych w szkole chętnie umówiłyby się na randkę ze słynnym Blackiem.

Gwiazdozbiory || Wolfstar || one shots PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz