Shadow of the day

502 33 27
  • Zadedykowane Wszystkim Soldiers!
                                    

Otwieram zaspane oczy wdychając przyjemny, poranny zapach lat. Dostrzegam ją. Największy skarb mojego życia oddycha spokojnie przez sen przytulona do mojej klatki piersiowej, gdy na jej twarz wkrada się delikatny uśmiech wywołany dźwiękiem bicia mojego serca. Odgarniam jej brązowo-turkusowe włosy za ucho przebite czarnym taperem (jak można w tym spać?), by móc bardziej się przyjrzeć jej przepięknej twarzy. Momentalnie śmieję się od serca na wspomnienie jej pierwszego dnia w tunelu.

- MIKE! - po pokoju rozniósł się krzyk mojej narzeczonej.

- Tak słońce? - pytam czule przytulając ją do siebie.

- JA CI KUŹWA DAM SŁOŃCE! - wyrwała się zręcznie z uścisku. - Gdybym nie była w takim stanie jakim jestem Chester leżałby już dawno dziesięć pięter niżej skomląc z bólu. PO CO JA GO W OGÓLE POSŁUCHAŁAM!?!?!?

- Boli Cię uszko? - zapytałem przesłodzonym głosem. - A co ci niby dolega?

- Boli?! Boli!? To gówno co mam w uszku rozsadza mi je od środka, a nie dość tego nie wiem gdzie sobie mam włożyć kręgosłup, bo noszę to - wskazała na brzuch. - twoje „nie chce mi się iść po gumki bo pada". TO WSZYSTKO TWOJA WINA!

- Kochanie, ale to ty chciałaś... - nagle uświadomiłem sobie co powiedziała przed chwilą. - Czekaj... jesteś w ciąży?

- Tak głupku!! - przytuliła mnie. - Przepraszam nie panuję nad sobą... Bardzo Cię kocham.

- Witam przyszłych państwa Shinoda! - oboje spojrzeliśmy na Chestera szczerzącego się jak głupi do sera. Dziewczyna momentalnie wpadła w częsty dla niej stan niepohamowanej chęci zabicia.

- CHESTER! - Bennington na ten dźwięk uciekł w ten pędy.

Biedny Chester przez następne trzy tygodnie chodził z podbity okiem. Cicho chichoczę, a brunetka przewraca się na plecy odkrywając znaczną część swojego ciała przykrytą wcześniej śnieżnobiałą kołdrą. Na moich ustach wita ponownie grymas radości, gdy dostrzegam że ma na sobie bluzkę z logiem Linkin Park, w którą była ubrana podczas naszego pierwszego spotkania.

Koncert trwał już którąś godzinę, a ja z całym zespołem nie potrafiliśmy już ustać na scenie, więc postanowiliśmy zrobić małą półgodzinną przerwę ku uciesze podekscytowanych fanów. Chester rzucił swoją zmęczoną dupę na kanapę modląc się do boga o siły do kolejnych sceramów, Brad i Phoenix stroili gitary, Rob rozmawiał z naszym managerem, a Mr. Hahn gdzieś się ulotnił. Z okazji na chwilę odosobnienia udałem się w kierunku toalet, by przemyć zmęczoną twarz. Nagle przed moim ciałem wylądował zwijający się z bólu chłopak umorusany krwią cieknącą ciurkiem z jego nosa.

- Żeby mi się to więcej nie powtórzyło! - wypomniała mu średniego wzrostu dziewczyna o błękitnych oczach i kruczoczarnych włosach upiętych w wysokiego kuca, z którego wypadały liczne pasma. Ubrana była w czarną bluzkę z logiem mojego zespołu, czarne potargane rurki i wybijaną ćwiekami skórzaną kurtkę, której rękawy były pociągnięte na łokieć ukazując liczne tatuaże tworzące na prawej ręce rękaw. Oparła dłonie o biodra. - Nauczysz się grzecznie odzywać do kobiet dupku! - podniosła wzrok na mnie. Zaniemówiłem.- O mój Boże... Mike Shinoda!

Ona zawsze była porywcza. Gdy ktoś ją zaczepiał była pierwsza do bójki. To była dla niej normalne, że nie które sprawy da się tylko rozwiązać sierpowym. Kocham to w niej... Jej nieprzewidywalność i upór. To ona daje mi siłę, a gdy sama jej nie ma moje serce pęka. Płaczę jak dziecko, gdy ją skrzywdzę. Pocieszam i ocieram łzy, gdy nie daje sobie rady. Jesteśmy dla siebie ostatnim ratunkiem... Inaczej już dawno poszlibyśmy na dno, utopilibyśmy się, zatracilibyśmy się w bezgranicznej otchłani jaką jest życie. Bez niej moje serce nie ma po co bić jest moim aniołem, którego egoistycznie trzymam na ziemi choć dobrze wiem, że jego miejsce jest z innymi gdzieś gdzie ja nie mam wstępu... Ona jest ideałem, o którym ja nigdy nawet nie marzyłem...

Shadow of the day |LP| ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz