Rozdział 1.

8 4 2
                                    

Pov. Diana


Czuję na twarzy promienie słońca, wyciągam się na łóżku i próbuje się rozbudzić, co po chwili mi się udaje.

Wstaję i idę przebrać się z koszuli nocnej na mój codzienny strój. Składa się on z długiej, cienkiej, koszuli z szerokimi i równie długimi rękawami, na nią zakładam  ciemno-bordową sukienkę  z grubymi ramiączkami i obcisłym materiale podkreślającym moje piersi.

Włosy rozplątuje z nocnego warkocza i lekko przeczesuje grzebieniem uważając aby nie zepsuć lekkich fali które zrobiły się podczas noszenia splecionych włosów.

Po wykonaniu tych czynności wychodzę z pokoju aby coś zjeść.

-Witaj, słoneczko. – mówi mój ojciec od razu gdy mnie zauważa.

- Dzień dobry, tato. – odpowiadam mu w tym samym czasie podchodząc do szafek w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia.

- Nic tam nie znajdziesz, trzeba pójść na targ i kupić coś do jedzenia. – mruczy pod nosem Ojciec.

Mój tata jest naprawdę bardzo sprytny. Sam nigdy nie pójdzie na zakupy do centrum miasta, bo zawsze mu się nie chce. Nie jest chory ani nic z tych rzeczy, on po prostu jest leniwy i liczy na pomoc córki.

Czyli mnie.

- Tatoo, a nie możesz tym razem ty iść na zakupy? – proszę go mając nadzieję, że się zgodzi.

- O nie, nie, Diana robienie zakupów do domu to twoje zadanie, ja się pod tym nie podpisuje – odpowiada roześmiany. – nigdy nie zapamiętuje co kupić i potem besztasz mnie, że czegoś zapomniałem, a tego wolę uniknąć.

Tu ma rację, często go besztam bo czegoś zapomina, ale to on odmawia gdy proponuje mu napisanie listy ze składnikami do kupienia.

- Eh, no dobrze – przytakuje mu z niesmakiem.

Podchodzę do szafki przy oknie i otwieram ją wyjmując z niej kilka złotych i srebrnych monet. Wychodząc z domu zabieram po drodze koszyk z przedsionka i idę w stronę centrum miasta.

Droga nie zajmuje mi dużo czasu, bo mieszkam praktycznie dziesięć minut od miejsca docelowego.

Mijam znajome mi twarze i witam się z nimi. Gdy jestem na miejscu kieruje się w stronę piekarni aby kupić bochenek chleba.

- Dzień dobry!

- Och, dzień dobry Diana.- odpowiada zaskoczona Lilly, właścicielka piekarni. – Co cię tu sprowadza?

- To, co zawsze.– odpowiadam ponuro. – Ojciec nie lubi chodzić po zakupy więc ta czynność spada na mnie.

Kobieta śmieje się i idzie jak mniemam po moje stałe zamówienie. Lilly dobrze się trzyma jak na swój wiek, ma pięćdziesiąt siedem lat a jest energiczna jak dwudziestolatka. Chciałabym się tak zachowywać w jej wieku.

- Jeden bochenek chleba podano- uśmiecha się kobieta. – Piętnaście srebrnych monet poproszę.

Wyciągam z kieszeni sukienki monety i je jej podaje. Wychodząc żegnam się z nią. Teraz kieruje się na dalsze stragany w poszukiwaniu dalszych składników.

***

Po skończeniu zakupów, jak zawsze podchodzę do tablicy zgłoszeniowej, są tam głównie ogłoszenia królewskie.

Gdy mam już odchodzić zauważam coś ciekawego. Zgłoszenie na najlepszą suknie dla królowej?




~Witajcie poddani,

Mam dla was ciekawą informację, organizuję konkurs na najpiękniejszą i najwygodniejszą suknie balową. W rywalizacji może wziąć udział każdy kto zechce. Osoba która podoła moim oczekiwaniom będzie przyjęta jako moja osobista szwaczka. Więcej informacji o konkursie zdobędziecie w pałacu.

Z poważaniem,

Królowa Bethany De Bloodworth.~




Po chwili namysłu zrywam ogłoszenie po wcześniejszym zauważeniu innego o tej samej treści i gnam do domu obwieścić to Ojcu.


Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że ta decyzja zmieni moje życie.


***



Witam!

Już niedługo nowy rozdział, mam nadzieję, że spodoba wam się ta historia.

(Jeśli zauważycie jakiś błąd to piszcie mi w komentarzach gdzie się on znajduje a ja na bieżąco będę je poprawiać.)


                                   K.T

Royal seamstress - | ZAWIESZONE | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz