Pov. Diana
Czuję na twarzy promienie słońca, wyciągam się na łóżku i próbuje się rozbudzić, co po chwili mi się udaje.
Wstaję i idę przebrać się z koszuli nocnej na mój codzienny strój. Składa się on z długiej, cienkiej, koszuli z szerokimi i równie długimi rękawami, na nią zakładam ciemno-bordową sukienkę z grubymi ramiączkami i obcisłym materiale podkreślającym moje piersi.
Włosy rozplątuje z nocnego warkocza i lekko przeczesuje grzebieniem uważając aby nie zepsuć lekkich fali które zrobiły się podczas noszenia splecionych włosów.
Po wykonaniu tych czynności wychodzę z pokoju aby coś zjeść.
-Witaj, słoneczko. – mówi mój ojciec od razu gdy mnie zauważa.
- Dzień dobry, tato. – odpowiadam mu w tym samym czasie podchodząc do szafek w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia.
- Nic tam nie znajdziesz, trzeba pójść na targ i kupić coś do jedzenia. – mruczy pod nosem Ojciec.
Mój tata jest naprawdę bardzo sprytny. Sam nigdy nie pójdzie na zakupy do centrum miasta, bo zawsze mu się nie chce. Nie jest chory ani nic z tych rzeczy, on po prostu jest leniwy i liczy na pomoc córki.
Czyli mnie.
- Tatoo, a nie możesz tym razem ty iść na zakupy? – proszę go mając nadzieję, że się zgodzi.
- O nie, nie, Diana robienie zakupów do domu to twoje zadanie, ja się pod tym nie podpisuje – odpowiada roześmiany. – nigdy nie zapamiętuje co kupić i potem besztasz mnie, że czegoś zapomniałem, a tego wolę uniknąć.
Tu ma rację, często go besztam bo czegoś zapomina, ale to on odmawia gdy proponuje mu napisanie listy ze składnikami do kupienia.
- Eh, no dobrze – przytakuje mu z niesmakiem.
Podchodzę do szafki przy oknie i otwieram ją wyjmując z niej kilka złotych i srebrnych monet. Wychodząc z domu zabieram po drodze koszyk z przedsionka i idę w stronę centrum miasta.
Droga nie zajmuje mi dużo czasu, bo mieszkam praktycznie dziesięć minut od miejsca docelowego.
Mijam znajome mi twarze i witam się z nimi. Gdy jestem na miejscu kieruje się w stronę piekarni aby kupić bochenek chleba.
- Dzień dobry!
- Och, dzień dobry Diana.- odpowiada zaskoczona Lilly, właścicielka piekarni. – Co cię tu sprowadza?
- To, co zawsze.– odpowiadam ponuro. – Ojciec nie lubi chodzić po zakupy więc ta czynność spada na mnie.
Kobieta śmieje się i idzie jak mniemam po moje stałe zamówienie. Lilly dobrze się trzyma jak na swój wiek, ma pięćdziesiąt siedem lat a jest energiczna jak dwudziestolatka. Chciałabym się tak zachowywać w jej wieku.
- Jeden bochenek chleba podano- uśmiecha się kobieta. – Piętnaście srebrnych monet poproszę.
Wyciągam z kieszeni sukienki monety i je jej podaje. Wychodząc żegnam się z nią. Teraz kieruje się na dalsze stragany w poszukiwaniu dalszych składników.
***
Po skończeniu zakupów, jak zawsze podchodzę do tablicy zgłoszeniowej, są tam głównie ogłoszenia królewskie.
Gdy mam już odchodzić zauważam coś ciekawego. Zgłoszenie na najlepszą suknie dla królowej?
~Witajcie poddani,
Mam dla was ciekawą informację, organizuję konkurs na najpiękniejszą i najwygodniejszą suknie balową. W rywalizacji może wziąć udział każdy kto zechce. Osoba która podoła moim oczekiwaniom będzie przyjęta jako moja osobista szwaczka. Więcej informacji o konkursie zdobędziecie w pałacu.
Z poważaniem,
Królowa Bethany De Bloodworth.~
Po chwili namysłu zrywam ogłoszenie po wcześniejszym zauważeniu innego o tej samej treści i gnam do domu obwieścić to Ojcu.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że ta decyzja zmieni moje życie.
***Witam!
Już niedługo nowy rozdział, mam nadzieję, że spodoba wam się ta historia.
(Jeśli zauważycie jakiś błąd to piszcie mi w komentarzach gdzie się on znajduje a ja na bieżąco będę je poprawiać.)
K.T
CZYTASZ
Royal seamstress - | ZAWIESZONE |
Romance~ To było jedna mała decyzja, a zmieniła całe jej życie~