Pov. Diana
Pędem wbiegam do domu, otwieram drzwi i od razu kieruje się w stronę kuchni w której zastaje mojego ojca.
- Diana, powoli. – mówi zaskoczony moim zachowaniem. – Ktoś cię goni?
- Nie. – urywam zadyszana.
- To co się stało? Wpadłaś do domu jak burza. – dopowiada zmartwiony.
Po kilkunastu głębokich wdechach prostuje się i na spokojnie podchodzę do koszyka, z niego wyciągam ogłoszenie które wcześniej zerwałam z tablicy ogłoszeniowej. Po ostatnim jego przejrzeniu podaje je ojcu.
- Co to jest? – pyta.
- Ogłoszenie napisane przez samą królową! – prawie, że piszczę z podekscytowania. – Napisała, że organizuję konkurs na najpiękniejszą i najwygodniejszą suknie balową.
- I po co to przyniosłaś? – pyta już mniej zainteresowany.
Patrzę przez chwilę na niego i dziwię się, że jeszcze nie domyślił tego co mam zamiar zrobić.
- Jak to po co, mam zamiar wziąć w tym udział. – odpowiadam dumnie, tym samym zaczynając opróżnianie koszyka z wcześniejszych zakupów. – Sam dobrze wiesz, że umiem szyć i bardzo to lubię. Udział w konkursie będzie ciekawym doświadczeniem. Nie przypuszczam, że wygram ale zobaczę co przyniesie los, może akurat mi się poszczęści.
Mężczyzna dość długo mi nie odpowiadał, pewnie nie wiedział co odpowiedzieć na moja spontaniczną decyzję. Cóż, gdyby moje dziecko wbiegło tak prędko do domu i obwieściło, że bierze udział w królewskim konkursie też byłabym lekko skołowana.
- No dobrze.- westchnął. – Wiem, że nie zmienię twojej decyzji, więc zostaje mi tylko wspierać cię i życzyć powodzenia.
Wpatrywałam się w niego oniemiała, fakt czułam, że tata się zgodzi ale nie sądziłam, że to stanie się tak szybko. Zawsze czekałam na jego opinie, dzień a w ostateczności kilka dni. Więc tak, to było dziwne.
- Co? – W końcu udało mi się wykrztusić jakieś słowo. – Naprawdę nie masz nic przeciwko?
On roześmiał się na moja reakcję, nie minęła sekunda a on podszedł do mnie i mnie przytulił, ja sama niemalże od razu objęłam go delikatnie dłońmi.
Uwielbiam się przytulać.
- Naprawdę się zgadzam.
Na te słowa przytuliłam go jeszcze mocniej. Po kilkudziesięciu sekundach odkleiłam się od taty całą uśmiechnięta i zaczęłam opowiadać jak minął mi wypad na targ.
Moje relacje z nim nie zawsze były wyśmienite. Kiedy mama jeszcze żyła ciągle pracował, nie wiem po co przecież nie byliśmy ani biedni ani nad wyraz bogaci, byliśmy przeciętni. Więc on nie musiał zaharowywać się dzień w dzień, jako szewc. Kiedy mama zachorowała troszeczkę przystopował ale nadal dużo pracował. Kiedy taty nie było całymi dniami w domu to ja zajmowałam się mamą i domem. Gdy kobieta lepiej się czuła to w ramach spędzania czasu ze mną uczyła mnie szyć. Uwielbiałam to. Mama ogromnie cieszyła się gdy widziała postępy w moich pracach, mnie samej sprawiało to nie małą satysfakcję. Kolejny dzień zapowiadał się tak samo jak każdy inny, chciałam spędzić go z mamą ale gdy weszłam do pokoju w którym leżała ujrzałam ją śpiącą. Cóż, na początku myślałam, że śpi. Ale gdy zaczęłam potrząsać jej ciało ona nie otwierała oczu, wolałam tatę ale jego nie było. Czekałam cały dzień przy łożu mamy aż ojciec wróci z pracy. Gdy wszedł do pokoju i ujrzał mnie na podłodze zalał się łzami, ja sama płakałam. On domyślił się niemal od razu co się stało z mamą, ja myślałam, że śpi. Ale ona była martwa.
Tego dnia straciłam cząstkę mojego serca.
***
Jakieś dwie godziny później skończyłam rozmawiać z ojcem, było jeszcze dużo czasu do wieczora więc postanowiłam pójść do pałacu i zgłosić się na ochotnika w konkursie.
Wychodząc z domu pożegnałam się z ojcem i ruszyłam w drogę.
Gdy doszłam do miejsca docelowego nie wiedziałam za bardzo gdzie mam się udać.
- Przepraszam? – mruknęłam cicho do nadwornego strażnika. – Gdzie mam się zgłosić w tej sprawie?
Wyciągnęłam zabrane z domu ogłoszenie i mu je pokazałam. Na początku tylko krzywo mi się przyglądał i ze skrzywioną minął zaczął prowadzić mnie w stronę innych osób, które są również chętne do wzięcia udziału.
- Niech panienka ustawi się na końcu i czeka na swoją kolej – powiedział i w jednej chwili odszedł.
To było dziwne.
Z tego co zauważyłam było dość dużo osób, może ze dwadzieścia albo i więcej, więc spędzę tu najbliższe dwie lub trzy godziny, cudownie.
Aby jakoś spożytkować ten czas zaczęłam podziwiać pałac. Nie bywam tu często, praktycznie na palcach jednej dłoni mogę policzyć ile razy tu byłam.
Budynek był ogromny. Dwie ogromne kolumny po obu stronach centralnej części budowli były jednocześnie połączone z podłużnymi skrzydłami pałacu. Prowadziły do centralnej części która była równie imponująca. Pałac był w odcieniach szarości i bieli, gdzieniegdzie można było dojrzeć inny kolor.
Ogród był zadbany i duży. Na środku była ogromna fontanna, spod niej wychodziły kamienne drogi prowadzące do innych zakątków ogrodu.
Podziwiając pałac nie zauważyłam, że nadeszła moja kolej, szybko podeszłam do mężczyzny który spisywał osoby biorące udział.
- Witam na dworze królewskim – powiedział jakby od niechcenia jednocześnie mi się przyglądając – Co cię tu sprowadza?
- Dzień dobry – miło się witam. – Przyszłam zgłosić swoją kandydaturę na ochotnika w konkursie ogłoszonym przez królową.
Mężczyzna przygląda mi się tak jakby nie dosłyszał mojej wypowiedzi.
- Słucham? – parska. – Ty zamierzasz wziąć w tym udział? Dziewczyno nie rozśmieszaj mnie i odejdź stąd.
Stanęłam skołowana przetwarzając jego słowa. Co on sobie myślał.
- Bardzo Pana przepraszam, że jestem szwaczką z tutejszych ziem, a nie jakąś z zamożnego domu ale zamierzam wziąć udział w tym konkursie. W ogłoszeniu jest wyraźnie napisane, że każdy może zgłosić swoją kandydaturę więc proszę zapisać moje nazwisko na listę. – powiedziałam na jednym wydechu najprawdopodobniej cała czerwona ze złości. Żaden wysoko postawiony gbur nie będzie mi umniejszał i mówił co mam robić.
On zszokowany moją postawą pokręcił głową i się roześmiał. Co za dziwny człowiek.
- No dobrze. Jak się zwiesz?
- Diana Harrelson
Widziałam jak zapisywał moje nazwisko na liście i już miałam odchodzić ale zatrzymał mnie jego głos.
- Czekaj! – zdziwiona odwróciłam się ku niemu i czekałam na reakcję. – Masz, każdy uczestnik dostaje dokładne wymiary królowej i dalsze instrukcje co do konkursu. No i sześćdziesiąt złotych monet na zakup potrzebnych materiałów.
Nie wiedziałam co mam na to odpowiedzieć więc tylko skinęłam głową u odebrałam kartkę i sakwę z monetami z jego rąk. Nie czekając odeszłam z pałacu.
Postanowiłam iść od razu do domu nie miałam dziś już sił na zakupy materiałów. Zrobię to jutro.
Pov. Victor
Spacerując a raczej uciekając przed młodszą siostrą zauważam ludzi zgłaszających się na konkurs mojej matki. Sam osobiście uważam że ten konkurs to głupota, moja matka ma same dobre szwaczki a ona ubzdurała sobie że chce kogoś nowego.
Aby nie zwracać na siebie większej uwagi stanąłem za kolumną przyglądając się zgromadzonym ludziom. Nie zauważyłem nikogo ciekawego wszyscy byli bogato ubrani a ich miny nic nie zdradzały.
Już miałem odchodzić gdy na teren pałacu weszła zwykła dziewczyna, ubrana w skromną suknię, na twarzy gościł jej uśmiech. A wiatr rozwiewał ciemne włosy.
Widząc jak ustawia się w kolejkę postanowiłem jeszcze chwilę popatrzeć na tych ludzi.
Po dłuższej chwili usłyszałem jak dziewczyna zaczyna kłócić się z mężczyzną który spisywał ochotników.
- Bardzo Pana przepraszam, że jestem szwaczką z tutejszych ziem, a nie jakąś z zamożnego domu ale zamierzam wziąć udział w tym konkursie. W ogłoszeniu jest wyraźnie napisane, że każdy może zgłosić swoją kandydaturę więc proszę zapisać moje nazwisko na listę.
Cicho roześmiałem się na jej słowna.
-No dobrze. Jak się zwiesz? – zapytał mężczyzna.
Zauważyłem uśmiech na jej twarzy gdy to powiedział.
- Diana Harrelson – odpowiedziała z dumną wypisaną na twarzy.
Po chwili oddałam się niezauważony kierując się w głąb pałacu.
Diana. A więc tak nazywała się dziewczyna której uśmiech nawiedzał mnie co noc we snach.
***Kolejny rozdział, mam nadzieję, że się wam spodoba.
Ps. Na górze wkleiłam wam jak mniej więcej wygląda pałac, niestety nie umiałam go dobrze opisać. ;)
K.T
CZYTASZ
Royal seamstress - | ZAWIESZONE |
Romance~ To było jedna mała decyzja, a zmieniła całe jej życie~