Rozdział 2 Zwykłe wezwanie?

299 13 5
                                    

Następnego dnia Wiktor jak zawsze udał się do pracy-Stacji Ratownictwa Medycznego w Leśnej Górze.
-Witamy doktorze.
-Cześć! Z kim dzisiaj jeżdże?
-Zosia i Piotrem.
-Ok..
-Doktorze niech doktor jeszcze zaczeka, ma pan gościa.
- Co? Jakieś dzisiaj spotkanie nic nie planowałem.
-Dzień Dobry ja przyszłam podziękować panu uratował mnie pan, wszystko mi się przypominało. Chodziliśmy razem na studia na medycynę! I każdy pana nazywał "relwik" bo zawsze wszystkich uspokojałes jak rellanium.
-Pamiętam te czasy... Ja cię nie poznaje.
-Anna Reiter;)
-A-nn-a?
-No tak.
Zdziwiony Wiktor z wrażenia zemdlał..
-Halo, słyszysz mnie?
-Tak już pewnie dawno rozpoczołem  dyżur?
-Teraz to nie jest najważniejsze, dlatego że mdlejesz nie jest to normalne.
Wikor wstaje, bierze swój strój i się przebiera.
-WIKTOR!
-Anka uspkój się.
-Nie jesteśmy na ty.
-Dobrze pani doktor nic mi nie jest muszę zacząć dyżur.
-Dobra jeśli nie chcesz pomocy, to ja się nie przydam, dowodzenia.
-Dowidzenia
Anna zaczęła dyżur na sorze a Wiktor w karetce.
-Doktorze wezwanie.
-Doktorze?!
-Tak, tak już kobieta, 41 letnia zasłabnięcie.
-Piotr jedź "Kwiatowa 13".
Zespół był już na miejscu. Wiktor wysiadając zachwiał się.
-Doktorze, może jednak badania to dobry pomysł?
-Zośka, zajmij się sobą dobrze.
-Co tak stoicie pacjentka czeka.
Zespół udał się w stronę drzwi wejściowych.*pukają*
~Otwiera młody mężczyzna ~
-Dzień dobry, Wiktoria Banach było wezwanie.
-Tak, tak zapraszam.
-A więc gdzie jest pacjentka?
-Nie ma.
-Przecież, wezwał pan karetkę do 41 kobiety.
-Idioci~mówi pod nosem
-Proszę? Mam wezwać policje.
-Nie! Żadnej policji.
*wyciąga broń*
-Spokojnie, gdzie ranny.
-Ja jestem ranny.~chłopak ściągnął koszulkę~
-Dobra ale na odległość ci nie pomożemy.
-Jeden
-Co ty mówisz
-Doktorek chodź tu.
-Ale my jesteśmy zespołem.
Wiktor ledwo żywy podchodzi do pacjenta.
-Tak
-No pomóż po to was wezwałem.
-Skłamałes, pewnie okradłeś bank.
-Skąd pan wie?
-Za tobą jest torba czarna a z niej wystają pieniądze.Po co to robisz, dla rodziny córki syna matki?
-Nie twoja sprawa.
Wiktor opatruje ranę ostatkami sił.
-No raczej byś tego nie zrobił bez celu.
-A może i bym zrobił.
-Jasne
-Dla kolegi wpadł w długi i powiedział że się zabije albo sam albo ktoś mu pomoże. Więc chciałem zdobyć ten hajs bo to mój ziomek, od dzieciństwa.
-Ziomek~ robisz to dla niego, wiesz że on cię wykorzystał.
-Nie zrobiłem to z własnej woli.
-Pewnie ruszyło cię sumienie w przeszłości coś zrobiłes?
-Tak, przezemnie jest kaleką a  wogule po co ja to ci mówię.
-Gotowe. Idziemy
-NIE!!
*huk strzału*

Przeszłość Przyszłość czy Teraźniejszość?.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz