As much as you love me.

1.9K 160 31
                                    

Nowy dom, nowa szkoła, nowi ludzie. To coś co było u mnie na porządku dziennym. Zmieniałem szkołę dwa razy w roku. Nie dlatego że chciałem, ale dlatego że nie potrafiłem się zachować. To prawda byłem buntownikiem, byłem niecponiem, lubiłem sobie przyćpać, ale bez przesady. To nie są rzeczy za które trzeba od razu wypierdalać ze szkoły. Rodzice nic już nie robili z moim zachowaniem, zresztą oni zawsze mieli mnie gdzieś, przepisywali mnie tylko ciągle. Nawet nie dawali reprymendy. Moje życie wbrew pozorom było nudne, dlatego wdawałem się w bójki, bawiłem z narkotykami i różnymi innymi rzeczami. To było życie, dziwne życie, ale moje, nikogo więcej. Wszystko się zmieniło gdy go poznałem...



*******


Poniedziałek. Dzień którego szczególnie nienawidzę, wszystko przez poranne wstawanie. Dzisiaj miał być mój pierwszy dzień w któreś z kolei szkole. Denerwowałem się? Ani trochę. Jednym słowem miałem wyjebane. Nie miałem zamiaru nawet gadać z ludźmi i tak długo tam nie pobędę. Z takimi myślami znalazłem się przed salą gdzie miałem zajęcia. Zapukałem do drzwi i po chwili nacisnąłem klamkę wkraczając wyluzowanym krokiem do sali. Wszystkie pary oczu wgapiały się we mnie. Prychnąłem cicho pod nosem na ich zachowanie. Patrzyli na mnie jak na obiekt latający. Zresztą nie dziwi mnie to. Mój wygląd był inny. Moje utlenione blond włosy stały jak chciały, moje brązowe oczy podkreślone były lekko czarną kredką, sam ubrany byłem na ciemne kolory oprócz białej bokserki, która przy schylaniu odsłaniała moje sutki. Moje stopy ozdabiały czarne nowiusieńkie trampki marki converse, mój zgrabny tyłek opinały czarne rurki z rozcięciami na kolanach. Byłem przystojny, wiedziałem o tym, ale uważałem to za swoje przekleństwo. Rozejrzałem się po sali, wszyscy wgapiali się we mnie, oprócz jednego chłopaka, który ze skupieniem bazgrał coś w swoim zeszycie. Tylko obok niego było wolne miejsce. I tak jak myślałem, nauczycielka zaraz po przedstawieniu mnie, kazała mi usiąść obok chłopaka o imieniu Kyungsoo. "Wykonałem" jej polecenie rozsiadając się wygodnie na krześle obok okna. Spojrzałem w bok, chłopak nadal miał mnie gdzieś i rozwiązywał jak się okazało zadania matematyczne. Świetnie, trafił mi się kujon, pomyślałem. Całą lekcje nie słuchałem, tylko wpatrywałem się w okno, lekko zezując na chłopaka, który był tak zaaferowany swoim zeszytem, że nawet nie dojrzałem jego twarzy. Kiedy lekcja się skończyła, postanowiłem szybko zmyć się z sali. Wiedziałem, że teraz wszyscy ruszą w moją stronę aby mnie poznać. Równo z dzwonkiem, wyskoczyłem jak najszybciej z klasy, zabierając swoje wszystkie rzeczy. Nie wiedziałem czy wrócę jeszcze na lekcję. To zależało od mojego samopoczucia. Znalazłem schody, które prowadziły najprawdopodobniej na dach. Ruszyłem po nich żwawym krokiem. I zaraz po przekroczeniu ostatniego stopnia, ujrzałem wielkie metalowe drzwi. Pchnąłem je, po to by następnie znaleźć się na dużej przestrzeni. Spodobało mi się to miejsce, coś czuję, że to tutaj będę spędzać większość swojego czasu.

-Baekhyun to Ty?

Usłyszałem głęboki głos. Przemilczałem to, nawet nie widziałem tutaj nikogo. Może to moja głowa płata mi już figla.

-Baekhyun, nie baw się ze mną!- usłyszałem teraz lekkie warknięcie.

I w tym samym momencie zobaczyłem wysokiego chłopaka o rudych włosach i odstających uszach, który wychodził zza małego budyneczku. Był wielki, nie żebym ja nie był wysoki, bo byłem, ale on był po prostu ogromny.

-Ty nie jesteś Baekhyun, kim jesteś? Pierwszy raz Cię tu widzę.- powiedział, podchodząc do mnie. Pomiędzy jego palcami u dłoni, dostrzegłem jarzącego się już blanta. Uśmiechnąłem się chytrze, może tutaj nie będzie tak źle. W moich ostatnich szkołach takich rzeczy się nie widywało.

As much as you love me.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz