Mknęła szybko zatłoczonym korytarzem między stojącymi po bokach kolegami. Mocno trzymała przy sobie granatową, skórzaną torebkę, by nie spadła jej z ramienia, gdy zderzała się z innymi. Była tak wypchana książkami, że czuła ich ostre krawędzie.
Panujący zgiełk doprowadzał ją do szału. Nie mogła już wytrzymać bólu głowy. Całą noc płakała. Oczy ją piekły, a powieki tak spuchły, że z ledwością widziała przysłonięte ludźmi białe ściany z żółtą lamperią. Rano zamalowała twarz podkładem. Czuła się, jakby założyła maskę.
Po kilku dniach nieobecności krzyki i głośne rozmowy uderzały w nią z większą siłą. Zacisnęła mocno powieki, gdy mijani chłopcy, wypinając się, wybuchli śmiechem. Miała wrażenie, że wszyscy ją obserwują. Kiedy dotarła pod swoją klasę, rzuciła torebkę obok innych plecaków. Schowała ręce za plecami i oparłszy się tyłem o ścianę, patrzyła tępo w okno.
Na boisku dziewczyny przechadzały się po torze i żywo gestykulując, plotkowały. Na boisku chłopcy rzucali piłkę do kosza, inni się gonili. Daleko za ogrodzeniem na wietrze kołysały się sosny, przez które prześwitywało wschodzące słońce.
Ola zmrużyła oczy.
Przez rażący blask jeszcze mocniej ją szczypały. W tej części korytarza póki co było cicho. Przy ścianie po lewej stał złożony stół ping-pongowy, a naprzeciw niego na schodach siedzieli koledzy. O parapet opierały się pojedyncze osoby, które szybko spisywały zadania domowe.
Nagle Ola się wstrząsnęła.
– Cześć! – wydyszała Monika Czerwińska, zsuwając z ramienia brązową torebkę. – Z ledwością – wzięła głęboki wdech – zdążyłam dziś na autobus! Normalnie zaspałam! Przez przypadek wyciszyłam wszystkie dzwonki, nawet budzik! Masakra!
– Ja wstałam wcześniej. – Przetarła opuchnięte powieki. – Nie mogłam spać.
– No tak... – wypuściła ze świstem.
W zielonych oczach stanęły jej łzy. Jeszcze nie mogła uwierzyć, że Olę spotkało tak wielkie nieszczęście. Zarzuciła na plecy brązowy warkocz, który teraz sięgał jej aż do pasa. Oparła dłonie o szerokie biodra, zastanawiając się, jak poprawić jej nastrój.
– Pożyczysz mi zeszyt z polaka?
– Jasne! Po lekcjach ci wszystkie dam. Mam reklamówkę jakby co. – Uśmiechnęła się.
– O! To super!
Po korytarzu rozległ się brzdęk dzwonka. Ustawiły się w kolejce i wchodziły do klasy. Gdy ktoś zapalił lampy, panujący w sali półmrok rozjaśniło ostre światło. Ola zamrugała kilka razy oczami. Nie lubiła pierwszych lekcji, zwłaszcza wcześnie rano. Ten oślepiający blask sprawiał, że czuła się, jakby jeszcze spała.
Przeszła między ławkami i zatrzymała się w pierwszym rzędzie przy oknie. Wsłuchując się w ciche szmery, z plaskiem rzuciła na blat zeszyt w twardej oprawie z kotkiem i podręcznik, który przypominał cegłę. Był najcięższy. Niekiedy kserowała strony, bo od dźwigania torebki bolało ją ramię.
Gdy szuranie i podszeptywanie ustało, nauczycielka sprawdziła obecność. Wszystko odbywało się jak zawsze, tylko ona, otwierając zeszyt, patrzyła na ostatnią zapisaną na marginesie datę. To był dzień, kiedy jej rodzice zginęli na zawsze.
– Zostaw sobie dwie strony – wyszeptała Monika blisko jej ucha, zakrywając bok twarzy. – Było trochę teorii i zadania. Wszystko ci później wyjaśnię.
Ola pokiwała głową. Przewinęła kilka kartek do przodu, by nie odbijał się niebieski tusz ostatnich notatek.
Westchnęła.

CZYTASZ
Zwodzeni
Romance"Dotąd wszystkie kobiety traktował jak lalki... aż jedną sobie ożywił, by się z nią pobawić...". Po tragicznej śmierci rodziców Ola próbuje ułożyć sobie życie na nowo, nie zauważając czyhającego na nią zagrożenia. Wpuszcza do domu człowieka, który p...