23.

4.3K 106 3
                                    

Nico pov

Właśnie siedzimy przed gabinetem i czekamy na naszą kolej. Zadzwoniłem do ginekolożki z mojej kliniki i od razu zaklepałem wizytę. Jestem strasznie zdenerwowany, przede wszystkim stanem naszego maleństwa, ale i tym psem, który czeka na mnie w piwnicy. Dopóki nie odetnę mu głowy nie będę spokojny.

- Państwo D'angelo zapraszam.- wywowała nas Pani doktor. Jest znajomą rodziny, wyjaśniłem jej przez telefon sytuacje jaka miała miejsce. Kazała Melanie się położyć i zaczęła robić usg. Usiadłem obok i złapałem moją kobietę za rękę.

- Oto i Państwa maleństwo.- ujrzałem je. Jest piękne.- Wszystko jest w porządku. Nie widzę żadnych wad. Jeszcze posłuchamy serduszka.- Podpięła jakieś nieznane mi urządzenie i nigdy nie słyszałem piękniejszego dźwięku dla moich uszu. Ze łzami w oczach ścisnąłem Mel za dłoń i uśmiechnąłem się do niej. Miała tak samo jak ja, była wzruszona do granic.

- Wszystko jest tak jak być powinno. Przepiszę witaminy.- odezwała się doktor Perez.- Musi Pani teraz odpoczywać i jak najmniej stresu.

Po udanej wizycie wyszliśmy z gabinetu szczęśliwi ze zdjęciem w dłoniach. Po wizycie zabrałem moją kobietę na kolacje. Nie może teraz chodzić głodna.

- Nico nie musiałeś.- powiedziała gdy odsuwałem jej krzesło.

- Bella ja to wszystko z miłości do Ciebie.- wyznałem. Zamówiliśmy sobie dania i czekaliśmy trzymając się za ręce.

- Powiedz do mnie po włosku proszę, tak dawno tego nie słyszałam.- prosiła, a dla niej zrobię wszystko o co tylko poprosi.

Zastanowiłem się chwile i rzekłem.- Sono innamorato di te. Senza di te non posso più vivere. Sei la donna della mia vita. Ti voglio semper avere al mio fianco.

- Jeju piękne.- powiedziała oczarowana.

- Jestem w Tobie zakochany i nie mogę bez Ciebie żyć. Jesteś kobietą mojego życia. Zawsze chce Cię przy sobie.- dostrzegłem łzy w jej oczach. Pogłaskałem jej dłoń i złożyłem na niej pocałunek.

- Nico weźmy ślub. W tym tygodniu, jak najszybciej. Chce być już Panią D'angelo.- widziałem, że mówiła szczerze i uśmiechałem się jak głupi na jej słowa.

- Cieszę się Bella, że podjęłaś taką decyzję. Boże tak bardzo jestem szczęśliwy.- złożyłem na jej ustach pocałunek gdy podali nasze zamówienie.

Byliśmy pochłonięci jedzeniem i opowiadaniem sobie beztroskich historii. W drodze powrotnej Mel zasnęła. Nie chciałem jej budzić, dużo przeszła, a musiała wypocząć aby nasze maleństwo dobrze się rozwijało. Zaniosłem ją do sypialni i położyłem do łóżka. Złożyłem pocałunek na jej czole po czym wyszedłem. Musiałem wyplenić pewne robadztwo aby moja kobieta mogła spać spokojnie. W drodze do piwnicy dołączył do mnie Fabio i Marco. Nic nie mówili, doskonale wiedzieli gdzie i po co zmierzam.

- No wreszcie gwiazda dołączyła do przedstawienia!- wykrzyczał Raymond. Chłopaki go nie oszczędzili i dobrze. Zasłużył na wszystko co najgorsze.

- Wiesz, że odpowiesz za wszystko co ją spotkało.- powiedziałem do niego z niekrytą nienawiścią.

- Mogła mieć prawdziwego faceta, a wybrała Ciebie. No cóż ja przynajmniej umiałbym zadbać o jej bezpieczeństwo.- tego nie wytrzymałem i zacząłem go okładać. Musieli mnie siłą od niego odciągać. Mój gniew nie zmalał tylko wzburzył przez co torturowałem go godzinami na tysiące sposobów.

- Nie działają na mnie te Twoje marne sztuczki.- zaśmiał się ledwo wypowiadając jakiekolwiek słowa.

- Tak myślałem, dlatego przygotowałem coś specjalnego. Do góry.- rozkazałem na co moi ludzie podnieśli go za ręce do góry.- Kojarzysz Lorenzo.- wielki chłop wyłonił się zza mnie, a w oczach tego psa wreszcie ujrzałem strach.- Widzę, że wiesz w czym lubuje się nasz znajomy. Jest cały Twój, ulżyj sobie.- skierowałem do Lorenzo po czym wyszliśmy z pomieszczenia, tego widoku akurat chciałem sobie oszczędzić.

- Jesteś pewien? To chore nawet jak na nas capo.- zaczął Fabio gdy tylko zamknęliśmy drzwi.

- Chuj sobie zasłużył na to aby być zgwałconym! Tknął moją kobietę, podniósł na kurwanią rękę! A ja na to nie pozwolę.- jego krzyki było słychać w całym domu i wcale nie było mi go szkoda.

Skierowałem się z powrotem na górę do mojej kobiety, która obudziła się gdy tylko wszedłem do sypialni.

- Bella- szepnąłem.

- Kochanie gdzie jestem, która jest godzina?- chciała wstać, ale ją powstrzymałem.

- Spokojnie, jesteśmy w domu. Zasnęłaś w samochodzie, nie chciałem Cię budzić, musisz wypoczywać. Jesteś głodna? Przyniosę Ci coś do jedzenia.- powiedziałem i już miałem zejść do kuchni.

- Byłeś u niego?- zapytała, a ja nie wiedziałem o co jej chodzi.- Jesteś cały we krwi i na kilometr czuć od Ciebie wkurwienie.

- Byłem, ale jeszcze z nim nie skończyłem. Mam ochotę zakatować go za to co Ci zrobił.

- Pójdę z tobą.- wyrwała nagle.

- Nie Bella. - przerwałem jej od razu.

- Ale..

- Powiedziałem nie! Choć raz w życiu mnie posłuchaj. Nie chce żebyś to widziała. Wiem, że jesteś dzielna, udowodniłaś to już nie raz, a teraz proszę zadbaj o nasze dziecko.- musiałem podnieść glos, inaczej by do niej nie dotarło. Dotknąłem brzuszka kobieta, który niedługo będzie stawał się coraz większy. Te słowa bardzo na nią podziałały.

- Dobrze, w takim razie idę przygotować sobie coś do jedzenia i spędzę czas z Lily póki nie wrócisz.- złożyłem pocałunek na jej ustach i zeszliśmy razem na dół. Gdy widziałem na własne oczy jak wcina przygotowane naleśniki i rozmawia spokojnie z Lily mogłem wrócić do piwnicy.

- Proszę zabij mnie już.- zaczął błagać Raymond gdy tylko przekroczyłem próg piwnicy.

- To by było zbyt proste, chce żebyś cierpiał. Tak jak Melanie gdy podniosłeś na nią łapy skurwysynie!- uderzyłem go w brzuch.- Mogłeś zabić moje dziecko rozumiesz gnoju?! Wiesz co to znaczy?!- krzyczałem. Myślałem, że większego strachu już w jego oczach nie zobaczę. Nawet nasz świat miał pewne zasady, których złamanie kosztuje życie i on chyba dopiero teraz to zrozumiał.

- Rozwiązać i spakować do samochodu.- rozkazałem chłodno i poszedłem na górę po Fabio, który był z dziewczynami. Jedno spojrzenie i wiedział już wszystko.

- Tam gdzie zawsze capo?- skinąłem głową na to pytanie wychodząc z domu.

Po pół godziny byliśmy na środku lasu, na środku nicości. Wyrzucili tego gnoja na ziemie jak szmatę na co tylko jęczał. Już nie miałem ochoty na dalsze męczenie go. Jego życie i tak było już przesądzone. Przed twarz rzucili mu szpadel, na co kucnąłem obok niego.

- Dobrze wiesz co to znaczy.- skurwiel już nie żyje. Niech lepiej liczy wszystkie oddechy.

- Jesteś chory! Pomocy!!- krzyczał resztkami sił prosto w nicość. Myślał, że ktoś go usłyszy i mu pomoże.

Ale wiedział, że nic nie ugra. Złapał szpadel swoimi trzema palcami u dłoni. Moi chłopcy stwierdzili, że nie będą mu potrzebne. Kopał sobie dół, a gdy wykopał wystraczający uklękł i czekał na kulkę.

- No strzelaj!- krzyczał domagając się końca.

- Takie sukinsyny jak Ty nie zasługują na kulkę. Pozdrów ode mnie szatana. Tam spotkamy się kolejny raz.- kończąc zdanie kiwnąłem do chłopaków. Wszyscy chwycili za szpadle, wrzucili go do dziury i zaczęli zakopywać go żywcem. Nikt nie zadziera z moją rodziną, a jak spróbują muszą wiedzieć, że czeka ich najgorsza kara. Po kilku minutach jego krzyki ucichły, najprawdopodobniej się udusił, niech zgnije w piekle.

Gdy tylko wróciliśmy od razu poszedłem na górę i słyszałem wodę pod prysznicem. Wszedłem do łazienki i rozebrałem się, a ubrania wyrzuciłem. Już do niczego się nie nadawały. Wszedłem pod prysznic do mojej kobiety i zacząłem ją myć. Byłem spragniony jej ciała. Potrzebowałem jej aby ukoić swoje zszargane nerwy.

Po prysznicu wytarłem nas ręcznikiem i zaniosłem ją do łóżka. Kładąc ją wszedłem w nią delikatnie i zacząłem pieścić jej cudowne ciało. Jęczała tak rozkosznie. Zawsze pieprzyliśmy się jakbyśmy brali udział w maratonie, ale dziś chciałem się kochać, chciałem pokazać jej moją miłość, pokazać jak ją uwielbiam. Posiąść ją, a ona oddała mi się cała jęcząc moje imię całą noc.

Szczęście w nieszczęściu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz